Siri Pettersen – Dziecko Odyna – recenzja

Jeśli zapytać postronną osobę o szwedzką literaturę, prawdopodobnie wymieni co najwyżej najpopularniejszych autorów tamtejszych kryminałów spod znaku Stiega Larssona. Jeżeli zaś chodzi o fantastykę, zwyczajowo jesteśmy zalewani przede wszystkim odłamem zachodnim. Teraz ta tendencja może ulec zmianie. Na horyzoncie pojawiła się bowiem Siri Pettersen, ze swoją debiutancką powieścią, gdzie będziemy mogli poznać ten gatunek od innej strony.

Dziecko Odyna jest książką otwierającą trylogię Krucze Pierścienie. Kraina Ym jest podzielona na jedenaście krain – większość z nich rządzona jest przez wielkie miasto Mannfalę. Ym zamieszkiwane jest przez ætlingów – istot niewiele różniących się od zwykłych ludzi, poza tym, że mają ogony i władają – w lepszym lub gorszym stopniu – Evną: swojego rodzaju magią polegającą na kontroli sił życiowych i związanymi z nimi mocami. Główna bohaterka, Hirka, nie posiada żadnej z tych rzeczy. Znaleziona jako niemowlę na śniegu i adoptowane przez sprzedawcę ziół, musi wraz z nim podróżować od miasta do miasta, by nie zostać schwytana i rozpoznana jako zgnilizna, odmieniec. Problemy nastoletniej dziewczyny zaczynają się, gdy ma przejść rytuał – obowiązkowy proces dla każdego dziecka, koordynowany przez samą Radę – dwunastoosobowych przedstawicieli Widzącego, ich bóstwa. Hirka musi wystrzegać się niebezpieczeństwa odkrycia, by nie zostać odkryta jako przeklęte Dziecko Odyna. Dramatyzm sytuacji przybiera na sile przez pogłoski o powrocie ślepych – straszliwych istot, które wieki wcześniej miały być wygnane z Ym.

Narracja powieści skonstruowana jest w dość klasyczny sposób. Oto mamy trójkę najważniejszych protagonistów, z których perspektywy poznawać będziemy świat skonstruowany przez autorkę. Każde z nich ma zupełnie inną rolę społeczeństwie, co daje nam możliwość szerszej eksploracji. Pettersen stworzyła bogate, pełne nawiązań do kultury skandynawskiej – i nie tylko – uniwersum. Najmocniejszym jego punktem jest wspomniane już na wstępie oderwanie się od głównego nurtu i pójście własną drogą. Otrzymujemy surowość rodem ze Skandynawii, ale i malowniczość oraz pewnego rodzaju nostalgię, jaką znajdziemy w fantasy tolkienowskich. Norweżka sprawnie lawiruje pomiędzy schematami, nie gubiąc się przy tym po drodze – a o to dość łatwo, szczególnie kiedy jest się debiutantem. W fabule mamy elementy nawiązujące do staro nordyckiej mitologii, ale bez problemu odnajdziemy pewne nawiązania do współczesności (motyw Boga i jego pośredników, na ten przykład). Pettersen potrafiła również zgrabnie zmieścić w jednej rzeczywistości społeczeństwo, w którym dominuje pewna odmiana teokracji i to, w które zawierzyło dość prymitywnej quasi-demokracji – ten drugi system został póki co nieco wyidealizowany, ale nie przeszkadza to zbytnio w lekturze. To wszystko stanowi doskonałe podłoże dla wartkiej, pełnej spisków fabuły. I choć jej największy zwrot akcji da się przewidzieć na długo przed jego pojawieniem się, to wciąż jest to ciekawy, a nade wszystko konsekwentnie poprowadzony wątek.

Jeżeli chodzi o bohaterów, tu także nie mamy zbyt wielu powodów do narzekań. Główna bohaterka, Hirka, może nie trafi do kanonu najlepszych postaci kobiecych w literaturze, ale z pewnością zakwalifikować ją należy na spory plus. Co ważne, nie jest przeszarżowana w żadną stronę. Odważna, ale bez sztucznego heroizmu; zadziorna, jednak nie popada w groteskową autoparodię; w wielu kwestiach jest dojrzała jak na swój wiek, lecz wciąż o wielu sprawach myli dość infantylnie. Bez trudu można jej współczuć i przeżywać wraz z nią kolejne perypetie. Zdecydowanie gorzej wypada Rime An-Alderin, będący bądź co bądź drugą co do ważności postacią w Dziecku Odyna. Nie sprawi może, że będziemy mieli ochotę odpocząć od lektury, ale jest niebezpiecznie blisko doklejenia mu łatki marysuizmu. Chwilami wydaje się niemalże chodzącym ideałem. Przystojny, silny, używający Evny jak nikt znany w historii. Ma oczywiście pewne wady, ale zbyt duża ich ilość sprawia, że staje się jeszcze bardziej pomnikowy. Najmocniejszym punktem jest zaś Urd i cały jego wątek. To najbardziej niestandardowy charakter w całej bogatej palecie postaci Pettersen. Zdecydowanie dominują w nim najgorsze cechy, lecz jest tak skonstruowany, że nie razi swoją głupotą, a cele swoje osiąga używając naprawdę wysublimowanych rozwiązań, które sprawiają, że choć na krótka chwilę można poczuć do niego sympatię. Na koniec warto dodać, iż przez wzgląd na to, że cała trójka najważniejszych bohaterów Dziecka Odyna to młodzi ludzie, w naturalny sposób książka Pettersen dzieli pewne cechy z popularnymi książkami young adult. Biorąc pod uwagę to, jak pomimo pewnych błędów porządnie i bez obrazy dla czytelnika są poprowadzeni, autorki popełniające różnej maści zmierzchopodobne straszydła powinny sięgnąć po tę książkę.

Dziecko Odyna to zdecydowanie rzecz, po którą wielbiciel fantastyki powinien sięgnąć, zwłaszcza jeśli zaraził go boom, jaki ostatnimi czasy nastąpił w klimatach skandynawskich. To jeden z najlepszych debiutów książkowych fantasy w ciągu ostatnich miesięcy. Nie jest może pozbawiony pewnych wad czy uproszczeń, jednak bogactwo i oryginalność wykreowanego świata nam to wynagradzają. Pozostaje czekać na kolejne części trylogii norweskiej pisarki.


Znalezione obrazy dla zapytania dziecko odyna

Siri Pettersen
Dziecko Odyna
Wydawca: Rebis 2016
Tłumaczenie: Anna Krochmal i Robert Kędzierski
Stron: 648

Ocena: 75/100

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?