Mary Chamberlain – Krawcowa z Dachau – recenzja

Książka Mary Chamberlain to nie tylko opowieść o losie pewnej kobiety w czasie II wojny światowej. To przede wszystkim opowieść o tym, jak chwila ślepej naiwności może zaważyć na całym życiu; jak może je – dosłownie i w przenośni – zniszczyć.

Adę Vaughan, tytułową Krawcową z Dachau, poznajemy jako nastoletnią dziewczynę z robotniczej dzielnicy Londynu. Jest rok 1939. Ambitna, pracująca u modiste na Dover Street szwaczka marzy o pójściu w ślady Coco Chanel i założeniu własnego zakładu. Jedno przypadkowe spotkanie może sprawić, że ziści się jej paryski sen. Może także sprawić, że przez długie lata nie wybudzi się z potwornego koszmaru. Wszystko zależy od przyjętej perspektywy. I od decyzji, którą podejmie. Decyduje się pójść ze Stanislausem von Liebenem do restauracji.

Decyduje się także ignorować cudze głosy rozsądku, którego jej samej brakuje; nie zważa na co rusz zapalające się pomarańczowe, jeśli nie czerwone, światła. Nic nie wie o mężczyźnie, z którym wiąże przyszłość. Nic nie wie o wojnie, która lada chwila ma wybuchnąć. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w gruncie rzeczy nic nie wie o życiu. Nieświadomość i nonszalancja, w połączeniu z naiwnością, tworzą mieszankę wybuchową. Kiedy wreszcie dochodzi do eksplozji, jest już za późno. Wszystkie mosty zostały spalone, nie ma odwrotu. 

Choć przez wiele lat wojennej zawieruchy Adzie rzeczywiście towarzyszy maszyna, choć wykrawa, nanosi poprawki i nawleka nici, daleka jest ziszczenia wizji, jaką niegdyś w sobie nosiła. Pracuje w niewoli, głodna, brudna i poniżana. A jej zakład krawiecki nie mieści się w Paryżu, tylko w domu komendanta Dachau. Klientki nie darzą jej szacunkiem, nie prawią komplementów. Większość z nich się nią brzydzi. Zamiast robić oszałamiającą karierę, dziewczyna walczy o przetrwanie, przymiera głodem, marznie i niszczy wzrok. Nie otacza jej splendor świata mody, otacza ją wyłącznie śmierć, strach i samotność. Przy życiu trzymają ją dwie rzeczy: miłość, bynajmniej nie do Stanislausa, i pasja. Do szycia.

Chamberlain opisuje mikroświat krawiectwa w sposób naprawdę niezwykły – dla osób niewtajemniczonych wręcz magiczny. Nie poprzestaje na zdawkowym wymienieniu nazwy materiału; każdemu poświęca uwagę, każdy opisuje z największą starannością. Materiały mają swój indywidualny charakter, domagają się indywidualnego traktowania. Trzeba wiedzieć, jak je traktować, aby współpracowały, aby przyczyniły się do powstania jedynych w swoim rodzaju dzieł sztuki. Ada to wie. Na tym się zna. Wysublimowane, szykowne kreacje i najprostsze, wykonane ze ścinków części garderoby – za sprawą Chamberlain wszystkie na moment ożywają, przykuwają uwagę czytelnika, uwodzą go, oczarowują. Odczarowują piekło, w jakim znalazła się główna bohaterka.

Największy dylemat moralny wzbudza postać Ady. Jak ją ocenić? Z jednej strony – stwierdzenie, że sama sobie zgotowała taki los, aż ciśnie się na usta. Zwłaszcza, kiedy mimo upływu lat i bagażu bolesnych doświadczeń wciąż wykazuje się zgubną naiwnością i nieostrożnością w kontaktach z innymi. Niejednokrotnie wzbudza pragnienie potrząśnięcia nią, krzyknięcia: dziewczyno, opamiętaj się! Otwórz oczy! Dorośnij!. Z drugiej – wzbudza także współczucie, pozostawiona sama sobie, opuszczona i zdradzona przez najbliższych, niezrozumiana przez otoczenie. O ile przez pierwsze dwie części powieści – mimo rozmaitych okoliczności łagodzących jej drażniący wizerunek –  raczej trudno całkowicie się do niej przekonać, o tyle trzecia część działa zdecydowanie na jej korzyść. Ta też wypada najlepiej na tle całości. Romans, jego pokłosie i (po)wojenne koleje losu nie do końca pomogły, za to skala hipokryzji i mizoginizmu, z jakim musi się wówczas zmierzyć Krawcowa z Dachau, burzy krew w żyłach i ostatecznie pozwala z nią solidaryzować.

Tylko czy wtedy nie jest już na to za późno? 

Mary Chamberlain

Krawcowa z Dachau

Wydawca: Świat Książki 2016

Tłumaczenie: Dominika Lewandowska-Rodak

Stron: 328

Ocena: 60/100

Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe 

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?