Walka kobiet to nietypowy komiks w ofercie Non Stop Comics – wydawnictwo dotąd celowało w tytuły raczej akcji i fantastyczne, niezwiązane z nurtem superbohaterskim, w dużej części z rynku amerykańskiego. Teraz przyszła pora na jedną z pierwszych „poważnych” publikacji, poruszającą problemy społeczne i tematykę historyczną.
Marta Breen, autorka scenariusza, to norweska dziennikarka i działaczka organizacji feministycznych. W kraju znana jest z licznych publikacji dotyczących historii ruchów kobiecych, w tym przeznaczonych dla młodzieży szkolnej. Ma też na koncie komiksy, w tym wydane przy współpracy z rysowniczką Jenny Jordahl, której nazwisko znajdziemy też na okładce nowego tytułu NSC. Ale do rzeczy.
Walka kobiet opowiada dokładnie o tym, o czym mówi tytuł: naświetla półtora wieku walki o emancypację i równouprawnienie kobiet, począwszy od 1840 roku. Czego jednak nie zaznaczył wydawca, pozycja skierowana jest do młodego odbiorcy, więc z założenia posługuje się nieco infantylnym językiem i dużą liczbą uproszczeń i przemilczeń, prezentując jedynie najważniejsze punkty historii ruchów kobiecych (a nie filozofię feminizmu czy przekrojową opowieść o historii emancypacji). Autorki postanowiły kolejne elementy tej układanki przedstawić w formie krótkich rozdziałów, skupiających się na różnych kobietach z odmiennym miejscem w historii, ułożonych mniej-więcej chronologicznie i podbarwionych delikatnym humorem. Z jednej strony to zabieg pozwalający na pokrycie większego zakresu tematycznego, z drugiej – wprowadza do wydania pewien chaos, który może utrudnić lekturę.
Z punktu widzenia polskiego odbiorcy, dobór materiału w Walce kobiet jest interesujący. Poza informacjami, o których mamy już pewną wiedzę, często nawet wspominanymi w szkołach na lekcjach historii czy WOS – jak działalność Malali czy ruchu sufrażystek – Breen i Jordhal zawarły w komiksie trochę mniej oczywistych wątków. Wspominają o Harriet Tubman – czarnoskórej niewolnicy walczącej o wolność i równość kolorowych kobiet w USA – terrorystycznej działalności sufrażystek, rozwarstwieniu politycznym ruchów kobiecych, podzielonych m.in. między socjalistki, demokratki itp., o zaangażowaniu Róży Luksemburg w ruch komunistyczny czy o Margaret Sanger, amerykańskiej pielęgniarce i aktywistce na rzecz świadomego macierzyństwa. Nie pomijają też bardziej przekrojowych tematów: mówią o aborcji, stereotypizacji czy o ruchach LGBT+. Całość podzielona jest z grubsza na trzy segmenty: pierwszy dotyczący walki ruchów o podstawowe prawa dla kobiet (do pracy, głosowania, zachowania dzieci), drugi – mówiący o edukacji i akceptacji społecznej pracujących kobiet, oraz trzeci, ogólnie mówiący o prawie do swojego ciała. Dla wielu czytelników, także dorosłych, tak przekrojowa publikacja może być całkowitą nowością i ciekawą lekturą.
Jednocześnie Walka kobiet ma na koncie kilka grzechów i grzeszków. Zacznę od tego, że mimo iż jest publikacją edukacyjną i publicystyczną, nie uświadczymy w niej żadnych przypisów i bibliografii. Ogromna szkoda, bo z jednej strony uwiarygodniłoby to całość, z drugiej – mogłoby nakierować zainteresowanych na nowe lektury. Nie da się także ukryć jednostronności i fragmentaryczności komiksu. O wsparciu ruchów emancypacyjnych ze strony mężczyzn wspomniano zaledwie półgębkiem, podkreślając głównie opór „brzydszej płci” i kłody rzucane pod nogi działaczkom. Breen zaznacza też, że w XIX wieku kobiety nie mogły pracować ani się uczyć, co jest po prostu przekłamaniem: cała rewolucja przemysłowa to powolne migrowanie kobiet z kuchni do zakładów pracy, a w XIX wieku w większości państw zachodnich istniały szkoły dla dziewcząt i kobiet, w 1869 założono oficjalny college kobiecy w Wielkiej Brytanii, a w 1865 roku praktykę lekarską rozpoczęła pierwsza kobieta z oficjalnym wykształceniem medycznym. Już wcześniej Europa Zachodnia wprowadzała dodatkowe uprawnienia i udogodnienia dla kobiet (które potem na kilkadziesiąt lat zawiesił Bonaparte). Zaskakują także przeskoki faktograficzne, np. w jednym momencie czytamy, że antykoncepcja była zakazana, a za chwilę bohaterka jedzie do Danii, gdzie dostaje krążki dopochwowe – autorki zapomniały wspomnieć, że na początku mowa była wyłącznie o USA.
Takich mniejszych i większych potknięć jest w Walce kobiet trochę i trzeba wziąć na nie poprawkę podczas czytania – przyda się też chociażby Wikipedia do uzupełnienia braków. Jeśli jednak podejdziemy do tego komiksu jak do pozycji popularnonaukowej dla młodzieży, raczej się nie rozczarujemy: zarysowuje problem, robi to przekrojowo i zachęca do poszukiwania dalszych informacji. W tym względzie już każdy musi ocenić sam, jak mu się spodobało.
Graficznie album prezentuje się atrakcyjnie. Kreska Jordahl jest prosta, momentami przypomina karykaturę, nigdy jednak nie zatraca rysu realizmu: w szczegółach, strojach, fryzurach z epoki. Rysunki są utrzymane w monochromie – czarne kreski i cienie, biele plus jeden dominujący, mocny kolor, dla każdego rozdziału inny. Całość jest ciekawa i nie przytłacza opowiadanych historii, raczej dobrze je uzupełnia. Non Stop Comics również postarało się przy wydaniu: twarda oprawa, doskonałej jakości druk i bardzo dobre tłumaczenie Katarzyny Wiśniewskiej oraz praca redakcyjnego zespołu zaowocowały komiksem, który z przyjemnością można postawić na półce.
Jak zatem ocenić Walkę kobiet. 150 lat bitwy o wolność, równość i siostrzeństwo? Raczej niejednoznacznie. Publikacja jest ciekawa, pełna istotnych dla historii zachodniej cywilizacji faktów i na pewno jest dobrym punktem wyjścia do dyskusji na temat ruchów kobiecych, ale jednocześnie nie można jej traktować jako pełnoprawnego komiksu historycznego. Zbyt dużo w niej uproszczeń i wybiórczości. Z tego powodu znajdzie na pewno wielu przeciwników oraz rozczarowanych czytelników szukających „dorosłej” pozycji. Mnie prywatnie bardzo zainteresowała i lektury nie żałuję – ale wiedzę uzupełniam przy pomocy innych źródeł.
Tytuł oryginalny: Kvinner i kamp
Scenariusz: Marta Brenn
Rysunki: Jenny Jordahl
Tłumaczenie: Katarzyna Wiśniewska
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 120
Ocena: 65/100