Zanim jednak Peter po raz pierwszy stanie oko w oko z przerażającym potworem, przyjdzie mu zmierzyć się z nieco bardziej przyziemnymi problemami. Wątek z Gwen Stacy jest coraz mocniej zaznaczony, a w Ultimate Spider-Man tom 3 dochodzi dodatkowo do przełomowego, kanonicznego wydarzenia z udziałem członków jej rodziny. Obeznani z tematem doskonale wiedzą, o co chodzi, a pozostałym zaoszczędzę spoilerów. Dodam natomiast, że w tym przypadku wydarzenie to pozbawione jest dramatyzmu i nie robi wielkiego wrażenia na czytelniku.
Koniec końców jednak, w wyniku tych wydarzeń Gwen Stacy ma szansę zagościć w życiu Parkera na nieco dłużej, co oczywiście nie spodoba się Mary Jane. Możemy więc liczyć na pierwsze poważne problemy w związku Petera z rudą pięknością. A to nie koniec kłopotów – w mieście pojawia się bowiem sobowtór, który w przebraniu Spider-Mana dokonuje różnych przestępstw. To mało interesujący, ale na szczęście dość krótki wątek.
Wracamy do dania głównego, czyli Venoma. Przy okazji recenzji poprzedniego tomu chwaliłem Bendisa za to, jak udało mu się odtworzyć historię Spider-Mana, jednocześnie wiele wątków unowocześniając i zmieniając. Takie zabiegi dość mocno dotknęły Eddiego Brocka, a także samego Venoma – pisząc historię na nowo, scenarzysta stwierdził, że Brock i Parker dorastali razem, a symbiot z kosmosu jest tak naprawdę eksperymentem, mającym leczyć u ludzi raka. To spore zmiany w kanonie, niekoniecznie trafne.
Przed pierwszą konfrontacją Venoma ze Spider-Manem nadszedł też moment, na który wielu czytelników czekało, mianowicie pierwszy kontakt Petera z czarną mazią. Niestety, w Ultimate Spider-Man tom 3 Bendis bardzo krótko bawi się tym konceptem i właściwie po jednym zeszycie kostium przechodzi na własność Brocka, tworząc jednego z największych antagonistów w całym pajęczym uniwersum. Szkoda, bo potencjał „złego” Pajęczaka wydaje się być niewykorzystany.
Tym razem scenariusz Bendisa zachwycił mnie mniej i póki co trzeci tom uważam za najsłabszy. Co innego z rysunkami Marka Bagleya, w których jestem beznadziejnie zakochany jeszcze od czasów TM-Semic. Styl Amerykanina, niekoniecznie anatomicznie poprawny, jest ucieleśnieniem dynamiki i akcji i to w wydaniu, które uwielbiam. Jedyne, czego tak naprawdę nie mogę Bagleyowi wybaczyć, to okropny wygląd Mary Jane w serii Ultimate Spider-Man. Coś jest nie tak z twarzą jej (ale i części innych postaci), chociaż to detale.
Ultimate Spider-Man tom 3 czyta się szybko, głównie przez dialogi Bendisa, które wszyscy doskonale znamy, ale zdarzają się też momenty, gdy postacie mają coś więcej do powiedzenia. Po lekturze odczułem delikatne rozczarowanie, wynikające zapewne z bardzo wysokich oczekiwań, ale trudno nazwać ten album zawodem. Na pewno wszyscy, którzy wciąż mają w głowie kanon z głównej serii będą trochę kręcić nosem, ale to zrozumiałe. No i każda długa seria musi mieć też nieco słabsze momenty, prawda?
Tytuł oryginalny: Ultimate Spider-Man vol 3
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Mark Bagley
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 300
Ocena: 75/100