O dziwo, sam Superman nie odgrywa w Superman tom 2 – Saga jedności: Ród El specjalnie dużej roli. Na pierwszy plan wysuwa się natomiast jego syn – Jon Kent zwany Superboyem. Kiedy widzieliśmy go ostatnim razem, udał się w kosmiczną podróż ze swoim dziadkiem, ojcem Clarka, do niedawna uważanym za zmarłego Jor-Elem. Międzygalaktyczna wyprawa wymknęła się spod kontroli – Jon stawił czoło niejednemu niebezpieczeństwu, natomiast zawirowania czasoprzestrzenne sprawiły, że postarzał się o kilka lat i wrócił na Ziemię jako…siedemnastolatek.
Jon opowiada rodzicom swoją historię, wspominając o napotkanych postaciach (gościnny występ Lobo!) czy międzyrasowych konfliktach. Clark i Lois mniej lub bardziej cierpliwie słuchają, zastanawiając się jednocześnie, czy nie popełnili poważnego błędu, wysyłając Superboya w podróż pod opieką dziadka. Jon zwraca też uwagę na dziwne zachowanie samego Jor-Ela – wtedy Superman postanawia działać i wziąć sprawy w swoje ręce.
Szybko okazuje się, że Jor-El skrywa jeszcze wiele tajemnic. Ta najważniejsza, związana z samym Kryptonem, jego zagładą oraz z tytułowym Rodem El zostanie czytelnikom ujawniona w niniejszym tomie, a przynajmniej jej część. Co więcej, na scenie pojawi się też generał Zod i wprowadzony wcześniej przez Bendisa Rogol Zaar, który chwali się tym, że to on był odpowiedzialny za zniszczenie rodzinnej planety Supermana. Czy to jednak cała prawda?
Superman tom 2 – Saga jedności: Ród El pozostawia mieszane uczucia. Z jednej strony mamy wiele kosmicznych akcji, z drugiej jednak z czasem okazują się dość nudne i niewiele wnoszą do fabuły. Ciekawiej wypada opowieść Jona o napotkaniu Syndykatu Zbrodni i przewodzącego mu Ultramana, ale to tylko wstawki, które nikną gdzieś na przestrzeni zawartych tu dziewięciu zeszytów. Na szczęście zarówno Ivan Reis, jak i Brandon Peterson robią co mogą, by kosmiczne wojaże wciąż wyglądały dobrze i dynamicznie.
To, co podobało mi się najbardziej, to zwiększenie udziału Jona w całej historii. Chłopak przeszedł niemałą transformację i nie mam na myśli wyłącznie jego wieku, ale też roli we wszechświecie. To wprawdzie typowa laurka, bijąc ciepłem, patriotyzmem i nadzieją, ale takie obrazki to nie nowość w serii o Człowieku ze Stali. Całościowo jednak Superman tom 2 – Saga jedności: Ród El nie ma niczego, co zapamiętałbym na długo po odłożeniu komiksu na półkę.
Z przyjemnością będę śledził dalsze losy Supermana i jego najbliższych, głównie dlatego, że mam do scenarzysty bardzo duży kredyt zaufania. Wątpię, by autor taki jak Bendis nie miał większego planu i kilka asów w rękawie, które pozostawią czytelników serii z otwartymi ustami. Póki co jednak, nawet pomimo większej odwagi w zabawie z uniwersum Clarka Kenta, najnowszy tom oceniam jako udany, tylko albo aż.
Tytuł oryginalny: Superman vol. 2: The Unity Saga: The House of El
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Ivan Reis, Brandon Peterson, Joe Prado, Oclair Albert
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 232
Ocena: 75/100