Inicjatywy Year One nie zawsze są przełomowe, ale praktycznie za każdym razem stanowią dla rozmaitych twórców okazję do pochwalenia się swoją znajomością danej postaci i stojących za nią ideałów. W Superman – Rok pierwszy Miller po raz kolejny (który to już raz?) pokazuje czytelnikom pierwsze chwile Clarka Kenta na Ziemi – lądowanie w Smallville w Kansas, dzieciństwo, dorastanie, studia, szczenięce miłości, pierwsza praca zarobkowa. Znamy to na pamięć – przeżywamy to od ponad osiemdziesięciu lat. Trzeba się postarać, żeby nas zaskoczyć.
Miller odhacza kolejne punkty w życiu Supermana, starając się jednocześnie pokazać co doprowadziło go do stania się superbohaterem i jaką drogę musiał przebyć, aby stać się amerykańskim symbolem sprawiedliwości. Niestety w jego szkolnych perypetiach i odkrywaniu swoich mocy nie ma niczego nowego, niczego ciekawego. Ot kolejna kronika wydarzeń przepełniona niezbyt udanymi monologami toczonymi w głowie bohatera. Monologami, które miejscami wydają się dość dziwne.
O ile jednak początek opowieści w jakiś sposób przykuwa uwagę – może po prostu czytelnik na tym etapie oczekuje jeszcze fajerwerków – o tyle zakończenie Superman – Rok pierwszy jest po prostu fatalne. Rzekłbym nawet, że urąga inteligencji czytelnika, szczególnie kiedy Kent po raz pierwszy spotyka się z Batmanem i wspólnie z Wonder Woman formują legendarną Trójcę. Nie wiem, czy to kwestia pobieżnego prześlizgania się po temacie, czy braku wyczucia charakterów tych bohaterów, ale ostatni zeszyt z trzech tu zawartych był dla mnie srogim zawodem.
Rysownikiem Superman – Rok pierwszy został John Romita Jr., którego kwadratowy styl ma wielu zwolenników i przeciwników, ale z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że kreskę to on ma charakterystyczną i rozpoznawalną. Opowieść o początkach Supermana jest jednym z jego najlepszych dzieł – widać, że artysta przyłożył się do szczegółów. I chociaż nadal ma problem z portretowaniem emocji malujących się na twarzach bohaterów, to niektóre kadry, szczególnie te ukazujące spektakularną akcję, jak chociażby pojedynek z Krakenem gdzieś na wodach Atlantydy, zapadają w pamięć.
Superman – Rok pierwszy nie jest przeładowany akcją, stara się raczej być opowieścią obyczajową. Jeśli ktoś rozpoczyna swoją przygodę z komiksami i nie zna jeszcze wszystkich niuansów historii Człowieka ze Stali, z pewnością bardziej doceni ten komiks, niż starzy wyjadacze, którzy szczegółami życiorysów postaci z DC sypią wybudzeni w środku nocy. Niektóre detale są oczywiście zmienione, ale to za mało, by móc powiedzieć, że Miller zrewolucjonizował postać Supermana lub znalazł jakieś nowe punkty, poprzez pryzmat których można byłoby przedstawić bohatera w innym świetle.
Ponarzekałem, ale wyłącznie dlatego, że od gwiazd pokroju Franka Millera wymagać powinno się po prostu więcej, szczególnie po lekturze takich wybitnych dzieł jak jego Daredevil, Sin City czy Wolverine. Superman – Rok pierwszy taki nie jest – to nieco chaotyczna lektura, która desperacko się stara znaleźć swoją tożsamość i ostatecznie ponosi porażkę. Nie powiem, żeby czytało się to źle, ale niektóre dialogi wołają o pomstę do nieba i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Miller postaci Supermana po prostu nie rozumie tak dobrze, jak innych bohaterów. Szkoda tylko zmarnowanego potencjału.
Tytuł oryginalny: Superman: Year One
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: John Romita Jr.
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 216
Ocena: 60/100