Na wstępie zaznaczę, że Człowiek ze Stali i Superman – Action Comics tom 1 – Niewidzialna mafia w sporym stopniu się łączą i dlatego warto czytać je równocześnie. Może w Action Comics nie wspomniano o pojedynku z Rogol Zaarem, ale za to kontynuowane są inne istotne wątki, np. te dotyczące serii pożarów w mieście, o które zresztą oskarżony został Superman, czy też problemów finansowych Daily Planet, która walczy o utrzymanie się na rynku.
Najbardziej intrygujący jest jednak motyw z kosmiczną podróżą pani Lane, na którą udała się wraz z Jonem i jego dziadkiem. Okazuje się, że Lois wróciła na Ziemię i w ukryciu przed światem, a także swoim ukochanym, kontynuuje pracę nad książką siedząc w podrzędnym hotelu. Ale dlaczego reporterka nie przyznała się swojemu partnerowi do powrotu i widziana była na potajemnych schadzkach z Lexem Luthorem? Cieszę się, że Bendis w ten sposób rozwiązał sprawę – Superman bez swojej rodziny to może drobny krok w tył względem Odrodzenia, ale walczący samotnie ze zbrodnią Clark to coś, czego nie widzieliśmy już od jakiegoś czasu.
Wraz z powyższym zmieniła się też nieco tonacja całej opowieści. Nie mamy tutaj kosmicznych zagrożeń (jeszcze), nie mamy wojaży po multiwersach (jeszcze), a na co drugiej stronie nie pojawiają się członkowie Ligi Sprawiedliwości (jeszcze). Chociaż w Superman – Action Comics tom 1 – Niewidzialna mafia bardzo ciekawy występ gościnny ma Batman, a także dawno nie widziany Guardian, którego pamiętamy jeszcze z czasów TM-Semic.
Analogicznie do tomu Człowiek ze Stali – najsłabiej wypada główny antagonista. Jedyne, co jest ciekawe w istocie zwanej Red Cloud, to jej tajna tożsamość, która i tak wychodzi na jaw w zawartych tu zeszytach i…w sumie ujawnienie tego sekretu nie wgniata w fotel. Kiedy jednak antagonistka jest w swojej morderczej formie, dusi zarówno nikczemników, jak i Supermana czerwoną mgłą i widać, że kryje się w tym pomyśle potencjał, na ten moment jeszcze nie odkryty przez Bendisa.
Superman – Action Comics tom 1 – Niewidzialna mafia to kolejny dowód na to, że BMB rozumie specyfikę postaci Człowieka ze Stali. W komiksie jest sporo nawiązań do tego, co na przestrzeni lat definiowało Supermana – jego moce, jego przeszłość, jego strój, jego wspomnienia. Widać, że autor znakomicie się bawi umieszczając tu i ówdzie nawiązania, które będą z kolei stanowić rozrywkę dla największych badaczy tej mitologii postaci. Dialogi również są stricte „bendisowe”, co oczywiście może irytować niektórych czytelników, ale generalnie jest to przecież jego znak rozpoznawczy, co ma swój urok.
Za warstwę graficzną odpowiada dobrze znana ekipa, która ma duże doświadczenie we współtworzeniu postaci Supermana. Patrick Gleason był etatowym rysownikiem w runie Petera J. Tomasiego, a Ryan Sook pomagał Danowi Jurgensowi przy Efekcie Oza. Jest też Yanic Paquette, po raz pierwszy widziany na polskim rynku. Rysunki to w dużej mierze kontynuacja tego, co widzieliśmy w Odrodzeniu, jednak z mniejszym naciskiem na efekciarstwo.
Powtórzę to, co pisałem miesiąc temu. Superman – Action Comics tom 1 – Niewidzialna mafia to przyzwoite otwarcie, w którym Bendis nie pokazuje wszystkich swoich atutów i nie zachwyca, tak jak już niejednokrotnie potrafił. Oczywiście, że po scenarzyście tego kalibru spodziewałem się więcej, ale myślę, że czas na wgniatające w fotel momenty jeszcze nadejdzie.
Tytuł oryginalny: Superman – Action Comics vol. 1 – Invisible Mafia
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Patrick Gleason, Ryan Sook, Yanick Paquette
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 156
Ocena: 75/100