Akcja częściowo ma miejsce w latach 90, okresie dość dziwnym nie tylko dla USA. Gdzieś znika mocarstwowość Ameryki i pojawiają się rozmaite problemy, których nie można zrzucić na karb konkurowania z komunistycznym ZSRR. Królewskie Miasto, które dotąd skutecznie trzymało w kleszczach swoich mieszkańców, z czasem zmieniło się, pozbywając industrialnej szaty. Trzeci tom jest punktem zwrotnym dla bohaterów. Podobnie jak ich rodzinna miejscowość, mieszkańcy zmuszeni są zmienić się, zaakceptować nowe i dać odejść duchom przeszłości. Zarówno w wymiarze fizycznym, jak i duchowym.
Rodzina Pike’ów to zbieranina ludzi poturbowanych emocjonalnie. Dopiero w trzecim tomie widać pełnię ich wewnętrznych dramatów, świetnie zresztą pokazujących, że Lemire potrafi prezentować swych bohaterów z wyczuciem. Dla przykładu – czarna owca Richie nie przejawiał do tej pory wielu oznak moralności. To moczymorda, nieudacznik, będący raczej utrapieniem dla i tak naznaczonej tragedią familii. W Royal City tom 3: Płyniemy z prądem poznajemy jego wewnętrzne rozterki i dążenie do poprawy, które nie jest tak łatwe, jak pokazują tasiemcowe seriale. Pike’owie stanowią niebywale realistyczny obraz rodziny, która nie składa się z przedstawicieli socjety. Jedyną osobą przejawiającą pewnego rodzaju niezwykłość był tragicznie zmarły Tommy, co jeszcze silniej podkreśla dramatyzm Royal City.
Każdy scenarzysta ma swoją manierę. Ot choćby taki Garth Ennis lubuje się w brutalnym humorku, często zresztą obraźliwym, a taki Frank Miller pochłania czytelnika w narrację kina noir i nie chodzi mi tu wyłącznie o Sin City. Tak samo Jeff Lemire ma swój niepowtarzalny styl kreacji. Autor ucieka się często do retrospekcji i wyszukanych zwrotów akcji. Gdy wraca do przeszłości, nie wylewa nam na głowy gotowego rozwiązana, a czasem komplikuje i rozbudowuje swą wizję. Z kolei przy mniej spodziewanych wydarzeniach nie poi czytelnika banałem w stylu herosa powracającego zza grobu. Jego rozwiązania fabularne są bardziej naturalne, nieprzekombinowane i nastawione na wywołanie taniego szoku.
Na łamach niezliczonych komiksów miasta odgrywały ważną rolę. Gotham czy Mega City-One to najlepsze tego przykłady. Royal City to przy nich najgłębsza prowincja, lecz Jeff Lemire swoimi rysunkami sprawia, że klimat tej mieściny jest niezapomniany. Bo cóż z tego, że akcja ma miejsce w Stanach Zjednoczonych? Czy i u nas nie ma uginających się pod presją zmian byłych ośrodków przemysłowych średniego kalibru? Prace Lemire’a perfekcyjnie oddają ich klimat. Miniona chwała pokrywająca się kurzem i otępieniem, atmosfera pułapki i mieszkańcy jakby czekający na powrót dawnych dni. Czytając zarówno Royal City tom 3: Płyniemy z prądem, jak i poprzednie tomy, wpatrywałem się w niektóre kadry, które wydawały mi się niestety nader znajome.
Lemire pokazuje, że da się stworzyć dobry komiks bez uciekania w widowiskowe i puste zarazem fabułki. Twórca Gideon Falls stawia na autentyzm postaci, emocji i ciekawe rozwiązania fabularne. Jeśli chcemy, aby w powszechnej opinii komiks był traktowany na równi z literaturą, to właśnie tacy autorzy jak Jeff Lemire są potrzebni. Tak więc nie ociągajcie się z lekturą ostatniego tomu serii i nie smućcie się z powodu jej końca. Bibliografia autora na naszym rynku ciągle się rozrasta i niezmiernie mnie to cieszy.
Tytuł oryginalny: Royal City Vol. 3: We All Float On
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Jeff Lemire
Tłumaczenie: Bartsz Sztybor
Wydawca: Non Stop Comics 2019
Liczba stron: 120
Ocena: 90/100