Tommy Pike to bohater, który nie wyróżnia się na pierwszy rzut oka niczym niezwykłym. Pozornie to cierpiący na nieustające migreny nastolatek, bez przerwy rozmyślający i rozkładający na czynniki pierwsze swe otoczenie, na dodatek niecieszący się specjalną popularnością. Fan Nirvany i tytułowego Sonic Youth jako jedyny jednak widzi, że coś jest nie tak z jego miastem i jego obywatelami. Dostrzega, że Royal City nie ma w sobie ani grama szlachetności. Lemire w Royal City tom 2: Sonic Youth przenosi nas w ostatnie tygodnie życia najmłodszego z Pike’ów. Śledzimy jego relacje z bliskimi, a raczej ich pozory. Ważniejsze są jednak jego refleksje. Mimo młodego wieku, Tommy to naprawdę spostrzegawczy myśliciel, a notatnik, w którym prowadzi swe zapiski, to kluczowy element całego cyklu. Tym bardziej jego los jest smutny i tragiczny.
Wierzcie mi. Małe miasteczka to najczęściej koszmarne miejsca. Sam wychowałem się w jednym z nich i wiem, że nie ma nic bardziej dołującego, niż tego typu aglomeracja, zawieszona gdzieś w urbanistycznej próżni, między wsią a dużym ośrodkiem miejskim. Z lunatykującymi mieszkańcami. I tacy właśnie są Pike’owie i całe Royal City. Zamknięci jakby w niewidzialnej butelce, kiszący się we własnych frustracjach. Aż na myśl przychodzi tu pamiętny wers z wiersza Sobota Andrzeja Bursy – mam w dupie małe miasteczka. I cóż mogę rzecz – poeta miał rację. Bo czyż nie lepiej zapomnieć o takim nijakim potworku i uciec, zanim utonie się w jego monotonnym rytmie?
W kilku poprzednich recenzjach dzieł Lemire’a napomknąłem o umiejętnie tworzonych przez niego retrospekcjach. W Royal City tom 2: Sonic Youth autor nie traci swego talentu. Twórca Podwodnego Spawacza tworzy logiczne wyjaśnienia sytuacji zaistniałych w poprzednim albumie. Jest konsekwentny do bólu, szczególnie w przypadku bohaterów i ich ewolucji na przestrzeni lat. Miejscami może ona szokować, jak w przypadku głowy rodu czy jego małżonki. Autor jednak przeprowadził ją rzetelnie. Przerażająco rzetelnie.
Royal City tom 2: Sonic Youth mówi nam sporo o relacjach w rodzinie głównych bohaterów. Pike’owie to komórka społeczna niebywale nieszczęśliwa i chwilę nawet zastanawiałem się, jakim cudem ich wspólne życie trzyma się razem. Potem przypomniałem sobie, że wokół mnie są tysiące takich familii, splątanych są ze sobą jedynie swymi żalami, samotnością i strachem przed nią. Widząc tych wszystkich Mostowiaków i innych Lubiczów, można dostać torsji. Bliżej im bowiem do Rodziny Kapitana Marvela z DC Comics, posiadającej naiwne cechy ze Złotej Ery komiksu, niż do realnie funkcjonujących klanów. Ród Pike’ów z kolei to krewni, jakim możesz mieć ty. Którego członkiem możesz być ty.
Smutek może być pozytywnym uczuciem. Na pewno odczuwaliście go, słuchając jakiegoś melancholijnego kawałka, po którym czuliście się paradoksalnie lepiej, niż po energicznej piosnce rodem z prowincjonalnych klubów. Takiego właśnie dobrego doła złapałem po lekturze Royal City tom 2: Sonic Youth, komiksie z postaciami mocno nieidealnymi, w mieście, które duchem przypomina wiele innych ośrodków i w Polsce. Royal City jest tytułem niełatwym. Bo nie chodzi o brak wydarzeń o wielkiej skali czy lekkostrawnej akcji. Dla wielu czytelników problemem będzie odbiór komiksu, w którym bohaterowie to osobnicy przypominający ich samych czy ich bliskich. Bo szara rzeczywistość jest smutniejsza, niż nawet najbardziej ponura fantazja. W wykonaniu Lemire’a owa szarzyzna jest jednak niebywale głęboka i emocjonalna. Jakże królewska…
Tytuł oryginalny: Royal City Vol.2: Sonic Youth
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Jeff Lemire
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Wydawca: Non Stop Comics 2019
Liczba stron: 128
Ocena: 85/100