Promethea – księga trzecia – recenzja komiksu

Alan Moore szerokim łukiem omija Marvela i DC, zwłaszcza po kilku bataliach z nimi i po tym, jak eksploatuje się jego dziedzictwo. Szkoda, że nie poszedł śladem równie cenionego Granta Morrisona i nie zdecydował się choćby na mocno autorską wizję standardwoych postaci, ale dzięki temu twórca Prosto z Piekła miał czas na takie cuda jak Promethea. Komiks niezwykły, z jednej strony będący rozrywką, a z drugiej filozoficzną podróżą z sowitą porcją metafizyki godnej prawdziwego maga pióra.

Strona komiksu Promethea – księga trzecia

Promethea wraca do świata rzeczywistego po cudownej podróży po kabalistycznych Sefirach. Na miejscu dowiaduje się, że jej przyjaciółka, która na jakiś czas przejęła jej obowiązki i tytuł, nie pali się do ustąpienia ze swej pozycji. Prowadzi to do konfliktu i tu Moore podejmuje ciekawą opowieść o islamie i chrześcijaństwie, przy okazji humorystycznie pokazując uniwersalność osądów króla Salomona. Starcie Sophie i jej przyjaciółki to ledwie preludium do znacznie większych wydarzeń…

Wcielenie Promethei, z którym połączona jest Sophie Bangs, odpowiada za apokalipsę. Bohaterka stara się ją odwlec, ale dobrze wiemy, jak w popkulturze kończą się podobne działania. I może dostalibyśmy obraz zagłady, gdyby nie fakt, że wizja Moore’a nie do końca tożsama jest z tym, co zwykliśmy nazywać końcem świata. Ale tak jest ze wszystkim, co spotykamy w Promethei. Superbohaterowie czy superzłoczyńcy mają formę tego, co znamy, przy tym zdając się jeszcze bardziej niedoskonałymi jednostkami od Rorschacha i jego kompanów.

Strona komiksu Promethea – księga trzecia

America’s Best Comics to wydawnictwo, w którego ramach Alan Moore stworzył między innymi Top 10. Jego bohaterowie swego czasu działali nawet wspólnie jako supergrupa u boku poprzedniej Promethei i jeszcze jednego autorskiego bohatera Moore’a. Mowa o Tomie Strongu, którego tu spotykamy i który dotąd nie doczekał się swojej serii na naszym rynku. Czemu to piszę? Bo bohater ten to znakomity argument przeciw twierdzeniu, jakoby czarodziej z Northampton pisał wyłącznie dzieła o złożoności właśnie Promethei. Paradoksalnie to właśnie ta seria pokazuje, że obok zawiłości okultyzmu może współistnieć fantazyjny świat rodem z lżejszych dzieł.

Przyznam, że Promethea – księga trzecia pod względem wagi materiału była dla mnie wyzwaniem. Sporo w tym udziału J.H. Williamsa III, który zawsze miał ciągoty ku formom daleko wykraczającym poza zakres rozrywkowego komiksu. Tu, oprócz bawienia się narracją obrazkową, dostajemy sporo cyfrowych plansz, które w porównaniu z lekkością Sandmana: Uwertury są ciężkie i zawiesiste niczym melasa. Lekkie znużenie tą częścią mija natychmiast w ostatnim zeszycie, barwnym niczym kwasowy sen. To właśnie na jego podstawie do trzeciego tomu Promethei otrzymujemy osobną planszę zbierającą finałowy rozdział, która jest raczej przyjemnym dodatkiem niż niezbędnikiem w odbiorze komiksu, jak miało to miejsce z okularami 3D w Lidze Niezwykłych Dżentelmenów. Ale czyż takie małe bonusy nie cieszą najbardziej?

Strona komiksu Promethea – księga trzecia

Jeśli mnie pamięć nie myli, to kolejnym tytułem Moore’a ma być tom zbierający historie ze świata Top 10 i to dopiero w 2021 roku. Nie sądzę jednak, aby Egmont na tym poprzestał i zapewne prędzej czy później dostaniemy uzupełnienie bibliografii autora, choćby coś związanego z obecnym w tym komiksie Tomem Strongiem. Promethea – księga trzecia wciąga jeszcze mocniej w świat mistycyzmu, wyobraźni i psychodelii, co w efekcie czyni z niej jeszcze bardziej wymagające dzieło.


Okładka komiksu Promethea – księga trzecia

Tytuł oryginalny: Absolute Promethea Book Three
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: J.H. Williams III, Mick Gray
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 300
Ocena: 90/100

 

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?