Oryginalny Thor zadarł z korporacją Roxxon i jej szefem Dario Aggerem w ostatnich momentach posiadania Mjollnira. Gdy ten podniesiony został przez Jane Foster, wraz z jego potęga odziedziczyła ona również problemy związane z tytułem Gromowładnej. Początkowo myślałem, że w tym starciu to właśnie korpo ugnie kark. CEO firmy pojmie, że negatywne wpływy niewidzialnej ręki rynku są igraszką wobec boskiego młota. Dario Agger to jednak dosłownie prawdziwe bydlę i nawet heroina i bogini w jednym mu niestraszna. Nieco gorzej ma się sprawa we własnym stadku chciwych korpo-władców, którym samowolki prezesa Roxxon nie przypadły do gustu. I co paradoksalnie sprawiło, że jedyną jego ochroną przed nimi jest Thor.
Zestawienie mitologii nordyckiej i współczesnej korporacji, nawet przepuszczonych przez filtr świata Marvela, jest ciekawe. Na czele wielkich firm nie stoją bowiem starsi, zrzędliwi panowie, a ludzie pokroju Kingpina, młodego wcielenia Silver Samuraia a nawet przedstawicielki rasy Shi’ar. Jason Aaron do tego dokłada S.H.I.E.L.D. i wszystko to jest idealnie wyważone, nie ma grama tekturowej przesady. Tradycyjnie do całego zamieszania swój nos wtrąca Loki, choć oprócz podłości ma on w sobie też pewną szelmowską charyzmę. Kolejny raz widać, jak MCU potrafi pozytywnie wpłynąć na komiksy.
Bodaj od czasów Walta Simonsona nikt z prowadzących serie z Gromowładnym nie dbał tak o jego mitologiczne korzenie, jak Jason Aaron. Co prawda tu chwilowo związanego z nią Odinsona zastępuje Jane Foster, ale od czego są retrospekcje? W nich poznajemy mocarnego Bodolfa, który był tak potężny, iż podołał samemu Thorowi. Nie jestem zwolennikiem pobocznych serii i wszelkie tego typu zabiegi zawsze zniechęcały mnie swoim komercyjnym charakterem i częstokroć naciąganą słabizną. W tym przypadku chciałbym, aby powstała miniseria pokazująca więcej z kariery Thora, nim stał się godny Mjollnira. Wprawdzie obecnie Aaron nadal kontynuuje swój run, a i Egmont zapowiedział Niegodnego Thora, lecz króciutka saga w sosie Marvela mogłaby kiedyś powstać…
Dużo już dobrego powiedziałem na temat Russella Dautermana i po lekturze albumu Potężna Thor tom 2: Władcy Midgardu moje zdanie się nie zmienia. Jego prace ubogacają rysunki Rafa Garresa i Frazera Irvinga, świetnie spisujących się we wspomnieniach jakby żywcem wyjętych z nordyckiej mitologii. Jason Aaron silnie też podkreśla kosmiczny charakter Asgardu. Nie jest to do końca kraina z wierzeń brodatych morskich łupieżców, a cywilizacja równorzędna do Kree czy Skrulli. Wydarzenia w komiksie Potężna Thor tom 4: Władcy Midgardu nie pomijają tej kwestii, umiejętnie scalając ją z pierwotnymi podaniami.
Gdy miejsce oryginalnego Thora zajęła jego dawna ukochana, zastanawiałem się, jak będzie wyglądał ten okres w przyszłości. Czy będzie tym, czym jest Clone Saga dla Spider-Mana, a może wprost przeciwnie – stanie się jak run Bendisa dla Daredevila? Wiedziałem, że na pewno będzie szczególnym punktem w biografii Thora i wiele razy okres ten będzie jeszcze wspominany. Początkowo też jakoś nieszczególnie pałałem sympatią do Jane/Thor, z czasem zmieniając zdanie na jej temat. Warto przekonać się na własnej skórze, jak wyglądają przygody damskiego wcielenia Thora, szczególnie, że kwestie choroby protagonistki i dźwigania na plecach balastu, jakim jest bycie nordycką boginią, nie są sielanką.
Tytuł oryginalny: The Might Thor Vol. 2: Lords of Midgard
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Russell Dauterman, Rafa Garres, Frazer Irving
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 156
Ocena: 80/100