Nomen Omen tom 2 – Wicked Game ze scenariuszem Marco B. Bucciego i rysunkami Jacopo Camagniego charakteryzuje wiele inspiracji. Osobiście odnalazłem tutaj motywy nawiązujące do mitologii greckiej, klasycznego fantasy, mangi, ale i klasyki komiksu, np. Promethei. Nie jest to komiks banalnie prosty w odbiorze, na niektórych dialogach zdarzało mi się zawiesić, ale warstwa wizualna nadrabia wszelkie mankamenty.
Twórcy odważnie podchodzą do tematyki magii. Z jednej strony mamy na kartach Nomen Omen tom 2 – Wicked Game czarownice, trolle, wróżki czy rogate potwory, z drugiej strony fabuła jest mocno umocowana w nowoczesności. Owszem, bohaterowie władają różnego rodzaju magią, ale czerpią też moc z urządzeń elektronicznych, które są teraz w naszym najbliższym otoczeniu. Komputer, smartfony i smartwatche, drony. I przede wszystkim kolory – magia może kryć się dosłownie wszędzie.
A skoro już o kolorach mowa, wątek achromatopsji, czyli genetycznej wady wzroku objawiającej się ślepotą barw, został w Nomen Omen tom 2 – Wicked Game niejako odpuszczony i potraktowany nieco po macoszemu. Szkoda, bo wydawało się to jednym z ciekawszych wątków pierwszego albumu i głównym wyróżnikiem Becky. Jednak bohaterka ma ważniejsze problemy, można powiedzieć, że sercowe. Nie będzie spoilerem, jeśli powiem, że Rebecca straciła ten ważny organ w dniu swoich 21 urodzin. Zamiast śmierci, wyszła naprzeciw swojemu przeznaczeniu. Odkryła, że jest czarownicą.
Podobnie jak w tomie pierwszym, zachwyciły mnie kolory nałożone przez rysownika Jacopo Camagniego. Spora część kadrów skąpana jest w odcieniach szarości, a barwne są jedynie poszczególne elementy. Ale w drugim tomie o wiele więcej jest stron, w którym oszałaiająca feeria kolorów jest dominująca. Szczególnie dużo jest nasyconej, pięknej zieleni, bo właśnie z tą barwą związane są moce Becky. Ale inni bohaterowie Nomen Omen również mają swoje kolory magii – fuksję, purpurę czy żółć. Na końcu albumu zamieszczono nawet specjalną ściągawkę.
W Nomen Omen tom 2 – Wicked Game ważna jest przemiana głównej bohaterki. Z niewinnej, niczego nie podejrzewającej dziewczyny stała się samoświadomą, gotową do walki nawet z największymi zagrożeniami postać. Oczywiście jej „szkolenie” ze sztuk magicznych było krótkie i przypominało uproszczony montaż stosowany często w filmach, aby pokazać ultraszybki trening protagonisty tuż przed wysłaniem go w bój, ale Becky jest na tyle sympatyczną postacią, że kibicujemy jej nawet jeśli jej twórcy czasami idą na łatwiznę.
Seria Nomen Omen spodoba się przede wszystkim młodszym odbiorcom, ale nie mam tu na myśli dzieci, tylko tzw. young adults. Opowieść bywa bowiem wulgarna i zawiera subtelne elementy erotyczne, chociaż jednocześnie bywa też infantylna i zdarza jej się zatracić główny wątek w chaosie wydarzeń. Mam nadzieję, że to tylko pozory i twórcy przygotowali dla nas jeszcze wiele zaskoczeń, a przedstawiony świat okaże się spójną autorską wizją, a nie tylko zlepkiem pomysłów, które scenarzysta zawsze chciał zrealizować. Jeszcze jest na to szansa.
Tytuł oryginalny: Nomen Omen vol. 2 – The Wicked Game
Scenariusz: Jacopo Camagni
Rysunki: Marco B. Bucci
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Non Stop Comics 2020
Liczba stron: 115
Ocena: 60/100