Tej w Mercy tom 1 – Dama, mróz i diabeł jest po prostu mało. Włoska artystka wprowadza do z pozoru spokojnego miasteczka piękną, ale tajemniczą damę. Lady Hellaine zajeżdża powozem w towarzystwie sporo starszego mężczyzny. Kobieta wygląda może jak anioł, ale za jej zimnymi oczami kryje się zło. Czy to możliwe, że do miasta właśnie trafił demon? W mieście rozpoczyna się fala zabójstw, której nie powstydziłaby się żadna mieszanka fantasy z horrorem.
Nowi mieszkańcy szybko urządzają się w Woodsburghu, organizują nawet przyjęcie dla wyższych sfer, do których sami zresztą należą. Ale miasteczko to nie tylko arystokracja, ale również i biedota. Do tej kategorii należy mała metyska imieniem Rory, zmuszona do żebrania i przynoszenia pieniędzy brutalnemu wujowi, który się nią „opiekuje”. Opieka polega głównie na przemocy fizycznej i puszczaniu samopas na ulicę. Na szczęście dziewczyna ma przyjaciół bardziej przejętych jej losem, a jej spryt i talent pomogą jej przetrwać dłużej w świecie Mercy.
Andolfo zajawiła kilka tajemnic, które zapewne będą miały wpływ na dalszy rozwój fabuły. Do nich należy wybuch w kopalni, do którego doszło w wyniku walki z tajemniczymi siłami zła, a także fakt, że Rory dostrzega w nieprzejednanym obliczu Lady Hellaine… swoją matkę. Wszystko to intryguje, ale z racji niezwykle skromnej objętości komiksu po prostu nie ma szansy zainteresować czytelnika. Jeszcze. Za dużo tu ekspozycji, a za mało konkretów. Zastanawiam się, czy nie lepiej było poczekać i wydać ten komiks w postaci albumu zbiorczego.
O ile fabuła siłą rzeczy niedomaga, o tyle Mercy tom 1 – Dama, mróz i diabeł potrafi zrobić wrażenie warstwą graficzną. Rysunki Mirki Andolfo są bardzo czytelne i klarowne, doskonale dobrano też do nich kolory – z jednej strony chłodne, z drugiej bardzo wyraziste. Zdaję sobie sprawę, że cyfrowe rysunki są traktowane często jako coś gorszego, ale ten album jest po prostu miły dla oka. O ile miłe mogą być zwłoki, którym wszystkimi otworami wychodzą obrzydliwości wyglądające jak połączenie fragmentów roślin z zakrwawionym mięsem.
Wbrew naturze miało swój wyrazistszy charakter, a antropomorficzni bohaterowie fascynowali już od początku. Mercy tom 1 – Dama, mróz i diabeł niestety nie może poszczycić się tym samym. Bronią się rysunki, wyglądające nieco mangowo i bardzo niewinnie w zestawieniu z zaskakująco krwawymi scenami i dosadnym słownictwem, ale fabuła potrzebuje jeszcze sporo czasu, żeby się rozwinąć. Klimat dziewiętnastowiecznej Ameryki i małego miasteczka zasypanego śniegiem to jednak idealna sceneria do tego, by autorka mogła dalej snuć swoje mroczne wizje.
Trudno na ten moment jednoznacznie polecić lub odradzić serię. Najlepsze, co można zrobić, to obserwować jej rozwój i śledzić kolejne tomy lub chociaż ich recenzje, żeby przekonać się, czy jest to rzecz warta naszego czasu i pieniędzy. Osobiście nie stawiałbym na Mercy krzyżyka, nawet po niezbyt udanym otwarciu. Chociaż póki co nie czuję się zbytnio zaintrygowany, pokładam w Andolfo sporą wiarę i obdarzam kredytem zaufania. Jeśli seria dociągnie przynajmniej do poziomu poprzedniego jej dzieła wydanego przez Non Stop Comics, będę usatysfakcjonowany.
Tytuł oryginalny: Mercy – The Fair Lady, The Frost and The Fiend
Scenariusz: Mirka Andolfo
Rysunki: Mirka Andolfo
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Non Stop Comics 2020
Liczba stron: 64
Ocena: 60/100