Wróćmy jednak do początku, czyli do genezy wspomnianego przeze mnie wydarzenia. Jeszcze podczas omawiania poprzednich tomów, wspominałem, że Alibaba, Aladyn i Morgiana rozdzielili się, by zrealizować własne cele. Sam niedoświadczony magi udał się do Magnostadtu, gdzie głównym jego celem stało się zbadanie powiązań organizacji Al-Thamen z państwem magów. Oczywiście chciał też wykorzystać okazję i podszkolić swoje magiczne umiejętności, a akademia magii zdawała się do tego idealnym miejscem. To właśnie na dalszych losach Aladyna skupiają się głównie rozdziały Magi w omawianych przeze mnie pięciu kolejnych tomach. Przyjaciele magiego zostają zepchnięci na dalszy plan.
Nie oznacza to jednak, ze Aladyn jest sam jak kołek. Co to, to nie. Jego przyjazna natura nie pozwala pozostać mu samemu przez dłuższy czas. I tak też podczas trudów zdobywania wiedzy w akademii magii w Magnostadt, Aladyn poznaje nowe osoby, które szybko stają się mu bardzo bliskie. Jedną z nich jest mag Titus. Ten z początku zostaje głównym konkurentem Aladyna, bo tak samo jak on wyróżnia się z grona uczniów i zbiera bardzo wysokie oceny. Aladynowi jednak nie ucieka niezwykła aura Titusa, który okazuje się mieć kontakty z innym Magim. Jeśli mowa o nowych znajomych Aladyna, nie można nie wspomnieć o jego przyjaznym współlokatorze, Sphintusie. Ten również na początku nie przepadał za magim, ale wiadomo, że szybko polubił małego zboczuszka. To właśnie tej trójce przychodzi dość wcześnie mierzyć się z mroczną stroną na pierwszy rzut oka idyllicznego Magnostadtu.
Podczas pierwszego kontaktu z państwem magów, kraj ten wydaje się wręcz rajem. Nie trzeba tu pracować, bo za produkcję jedzenia odpowiadają magiczne naczynia. Magowie mogą zaś skupiać się jedynie na nauce oraz ulepszaniu sposobów korzystania z magii. Oczywiście wszystko to bardzo szybko zdało się Aladynowi sztuczne. Bo gdzie są ludzie bez magicznych zdolności, no i skąd to całe magoi, które służy za zasilanie magicznych naczyń używanych w mieście w hurtowych ilościach? No właśnie, Magnostadt jest bowiem piękne z wierzchu, a zgniłe od wewnątrz. Nikt w mieście nie ukrywa, że magowie są tu osobami z licznymi przywilejami, za to ludzie be mocy – goi – to dla magów nic nieznaczące robaki. Do tego stopnia zostali zmarginalizowani przez społeczeństwo Magnostadt, że umieszczono ich w dzielnicy pod ziemią, bo – według magów – i tak do niczego się nie nadawali. Co gorsze, ciągle wysysa się z nich magoi, które potem napędza miasto.
Czytając tomy 16-20 Magi, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że dyskryminacja przedstawiona w formie nienawiści magów do osób bez magii, to analogia tego, co możemy spotkać również w naszym świecie. Oczywiście nie mowa tu o czynniku magii, ale na pewno nie raz zdarzyło wam się spotkać z podobną nienawiścią na tle rasowym, klasowym czy religijnym. Dlatego tak świetnie, a zarazem z ogromnym bólem, czytało się rozdziały opowiadającej o niesprawiedliwości. Magia to coś nierealnego, wymyślonego, jednak nienawiść, dyskryminacja, cierpienie są aż nadto dobrze nam znane. Byłem pod ogromnym wrażeniem podczas zaznajamiania się z historią Magnostadtu. Co jeszcze mocniej przykuło mnie do lektury, to fakt, że konfliktu nie ukazano w czarno-białych barwach. Magowie również mieli swoje racje, które możemy nawet zrozumieć. Chwała autorce za tę sagę. Powiem szczerze – nie spodziewałem się przeczytać coś takiego w shounen mandze.
Dobra, ale przejdźmy to wspomnianego we wstępie starcia, które wstrząsnęło światem Magi. Oto bowiem działania Magnostadtu doprowadziły do rozpętania wojny między nimi a wielkim Cesarstwem Rehmu. Wojny najbardziej obawia się Aladyn, który miał wizję, gdzie podobne wydarzenie przyczyniło się do zniszczenia Alma Torran, poprzedniego świata. Obawia się, że przywódca Magnostadt może ukrywać potężną broń przekazaną im przez Al-Thamen, a ta może zostać użyta podczas wojny. W rezultacie może mieć to opłakane skutki dla obecnego świata. Niestety wizja Aladyna się ziszcza. Po dołączeniu do konfliktu Cesarstwa Kou, dyrektor Mogamett uruchamia palenisko mrocznego magoi, które przywołuje czarne dżiny. Nie przewiduje jednak, że w rezultacie przywoła też boga zniszczenia, który będzie chciał pochłonąć wszystkie białe ruki, więc i wszelkie życie.
Wtedy właśnie na scenę wkraczają wielcy i potężni tego świata, którzy przybyli na wojnę, a ostatecznie musieli zmierzyć się z o wiele potężniejszym wrogiem. Dzięki wyjaśnieniu sytuacji przez Aladyna, któremu towarzyszyły dżiny z metalowych naczyń, udało się przekonać wrogie strony do tymczasowego połączenia sił. I tak oto ramie w ramie stanęli miedzy innymi potężni książęta z Cesarstwa Kou, garnizon walecznych Fanarisów z Cesarstwa Rehm z magim Szeherezadą na czele, a także Sojusz Siedmiu Mórz z królem Sindbadem. Do tego swoje trzy grosze dołożyli Aladyn, Alibaba oraz Morgiana, którzy to znacznie zyskali na mocy. Starcie z medium boga zniszczenia wypadło niesamowicie. Każdy z posiadaczy metalowych naczyń pokazał pełnię swojej mocy, a połączenie siły uderzeniowej wszystkich zgromadzonych przyprawiało o zawrót głowy. Może wszystkie było aż za dużo, bo momentami ciężko było połapać się w sytuacji. Jednak zobaczenie w jednym miejscy tych wszystkich demonicznych uzbrojeń – wow!
Magi potrafi zaskakiwać, to fakt. Już drugi raz podczas czytania mangi jestem pod ogromnym wrażeniem i zapisuję tytuł do swojego osobistego rankingu najlepszych shounenowych arców. Historia z Magnostadt robiła wrażenia od samego początku, gdzie poznawaliśmy ten niesprawiedliwy kraj. A zakończenie… Tutaj już brakuje przymiotników, więc powtórzę tylko wymowne – wow.
Tytuł oryginalny: Magi
Scenariusz i rysunki: Shinobu Ohtaka
Tłumaczenie: Karolina Balcer
Wydawca: Waneko
Ocena: 90/100