Już pierwszy tom Łasucha zachwycił niezwykle emocjonalnym uchwyceniem głównego bohatera i sposobem przedstawienia akcji. Tom drugi ma wprawdzie nieco inny wydźwięk, ale jest równie udaną i konsekwentną realizacją autorskiej wizji, która porywa i chwyta czytelnika za serce.
Łasucha najprościej opisać jako postapokaliptyczne połączenie Drogi z The Walking Dead i
Y: Ostatnim z mężczyzn. Oczywiście cała otoczka, czyli świat dotknięty tajemniczą zarazą, jest ważna, a rodzące się zamiast dzieci hybrydy ludzi i zwierząt stanowią motyw przewodni, jednak w komiksie Jeffa Lemire’a najważniejszy jest Gus – częściowo chłopiec, częściowo jeleń, wydający się być kluczem do rozwiązania zagadki, o ile nie kimś znacznie więcej. Miejscami jest kreowany przez scenarzystę nawet na kogoś w rodzaju Mesjasza.
Pierwszy tom Łasucha umiejętnie nakreślił charaktery bohaterów – zarówno młodziutkiego Gusa, którego iście dziecięca niewinność z każdą przewróconą stroną jest coraz bardziej zatruwana przez okoliczności, w jakich przyszło postaciom egzystować, jak i Toma Jepperda, typowego twardziela ze skazą w sercu. Była to klasyczna opowieść drogi, naznaczona bólem i zdradą, zakończona szokującym twistem. Łasuch tom 2 to natomiast właściwe rozwinięcie akcji, której nie brakuje: tajemnicze miejsca, podejrzani ludzie i szalone, okupione wysoką ceną sojusze – wszystko to tu jest.
Graficzne aspekty serii zasługują na kolejne peany. O tym, że Jeff Lemire (który w ogromnej większości odpowiada tu również za rysunki) rysuje twarze w taki sposób, by emocjonalnie oddziaływały na czytelnika i pozwoliły mu autentycznie martwić się o bohaterów, wspominaliśmy już przy okazji recenzji pierwszego tomu. Łasuch tom 2 to jednak o wiele więcej ciekawych zabiegów, wśród których zdecydowanie wyróżnia się piękna, symetryczna sekwencja snu, ale i zbliżenia na poszczególne istotny elementy w kadrach. Ten ostatni trick umiejętnie stosował później m.in. Paul Azaceta w swoim Outcast.
W Łasuchu są też rozdziały stylizowane na zorientowaną poziomo książkę dla dzieci. Bardzo mocno kontrastuje to z ciężarem opowieści, brutalnością świata i wydarzeniami, które odzierają najmłodszych bohaterów z jakichkolwiek pozorów niewinności, zostawiając tylko ledwo tlącą się iskierkę nadziei.
Chociaż już skromna, kameralna, ale mocna fabuła pierwszego tomu wprawiła mnie w zachwyt, uczciwie trzeba przyznać, że w drugim albumie dzieje się po prostu więcej. Na jego łamach dojdzie między innymi do krwawej potyczki, ujawniona zostanie tajemnica z życia Jepperda, a kilka kolejnych dotyczących Gusa zostanie czytelnikowi zajawionych. Przy okazji Łasuch zadaje kłam teorii, że druga część trylogii zazwyczaj jest najgorsza i stanowi tylko pomost pomiędzy wstępem, a kulminacją, która następuje w finale.
Chociaż nigdy nie byłem wielkim fanem twórczości Jeffa Lemire’a, muszę przyznać, że jego eksperymenty na łamach Łasucha odpowiadają mi niemal w całości. Bardzo doceniam przeciwności, jakie autor stawia przed bohaterami tej opowieści i sytuacje, w wir których wrzuca Gusa, każąc mu nie tylko podejmować drastyczne czyny, przeczące nieco jego charakterowi, ale i po prostu dorosnąć. „Dorosła” jest także historia o pogardzie i nienawiści, nietolerancji i rasizmie, opowiedziana lepiej niż mające mówić o tym samym historie o mutantach Marvela. Nie przedłużając więc: Łasuch to dla mnie jedno z największych zaskoczeń ubiegłego roku i jeden z najlepszych komiksów, jakie miałem przyjemność czytać w ostatnim czasie. Bardzo polecam i czekam na finałowy tom, którego premierę Egmont zapowiedział na maj.
Tytuł oryginalny: Sweet Tooth Book Two
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Jeff Lemire
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 300
Ocena: 90/100