LastMan tom 4 już na wstępie zaskakuje zmianą otoczenia. Akcja przenosi się do wielkiego miasta, które jest dość futurystyczne. Wieżowce, wielkie stadiony, plakaty, neony, elektronika i wszechobecne narkotyki – wszystko to sprawia, że całość wydaje się być nieco bardziej realistyczna. Pomijając oczywiście fakt, że to nadal opowieść o wojownikach stosujących techniki wywodzące się od ducha żywiołów. W tym aspekcie nic się nie zmieniło. Oczywiście w mieście rządzi niejaki Milo, zachowujący się raczej jak typowy mafiozo. Łączy go z Richardem Aldaną tajemnicza przeszłość, a to jeszcze nie koniec niespodzianek.
Tymczasem w mieście szykuje się nowy turniej sztuk walki pod wodzą Milo właśnie. Richard ma wziąć w nim udział jako zhańbiony wojownik, wypchnięty przez organizatorów poza nawias, który teraz wraca by odkupić winy. Aldana nie cieszy się dobrą reputacją wśród widzów, ale Milo ma własny cel w tym, by Richard mógł pookładać się z innymi wielkimi facetami na ringu. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że zarówno Adrian, jak i jego mama Marianne, która już dawno przestała być zwykłą piekarką i pokazała pazury, biorą udział w tym samym turnieju i na dodatek całkiem nieźle im idzie.
Tworząc LastMan tom 4, francuscy artyści złapali już wiatr w żagle. Zdążyli dostatecznie rozbudować swoich bohaterów, nakreślić świat, w którym osadzono fabułę i konsekwentnie ją realizować. Zniknęło uczucie chaosu i niedopasowania poszczególnych elementów, którym charakteryzowały się poprzednie tomy. Historia nabrała głębi, pojawiają się nowe wątki a na światło dzienne wychodzą nowe tajemnice. A tych, jak możecie się domyślać, Aldana trochę ma.
Generalnie mam wrażenie, że oprócz większej spójności, opowieść staje się jakby bardziej dojrzała i mroczniejsza. Twórcy odzierają Adriana z dziecięcej niewinności i chociaż jego chłopięcy entuzjazm wciąż widoczny jest na ringu – „Mamo! Udało mi się wykonać kolejną technikę!” – to brutalność świata poza linami zaczyna młodego bohatera coraz bardziej przerażać i paraliżować. Zaczyna się z LastMana robić opowieść o dorastaniu, może nieco przedwczesnym, zważywszy, że Adrian ma ledwo 9 lat.
LastMan tom 4 jest w mojej ocenie póki co najlepszą odsłoną serii, która od początku podobała mi się średnio, ale z czasem zacząłem dostrzegać jej niekwestionowane walory. To nadal prosta historia, przedstawiona w nieskomplikowany sposób, jednak dynamiczne rysunki, atmosfera tajemnicy i efektowne pojedynki czynią całość lekturą godną uwagi, teraz może nawet bardziej, niż wcześniej.
Tytuł oryginalny: LastMan vol. 4
Scenariusz: Bastien Vives
Rysunki: Bastien Vives
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics 2020
Liczba stron: 216
Ocena: 75/100