Pierwszy kontakt z niepozorną książeczką może zaskoczyć. Wydawca zdecydował się na mniejszy format niż zazwyczaj, przez co LastMan tom 1, dzieło francuskich twórców, przypomina mangę jeszcze bardziej. Wrażenie to utwierdza również czerń i biel, chociaż pierwsze kilka stron komiksu jest kolorowe, co jest dla mnie zabiegiem nie do końca zrozumiałym.
Fabuła kręci się wokół turnieju sztuk walki (Tenkaichi Budōkai się kłania), w którym udział biorą mistrzowie z różnych stron świata. Różnią się wszystkim: płcią, wiekiem, opanowanymi technikami specjalnymi. Do startu przygotowują się nawet dzieci. Jednym z nich jest Adrian Velba, blondwłosy chłopiec, który chociaż chęci i zapał ma wielkie, to umiejętności mu nie wystarcza. Na dodatek jego partner – bo musicie wiedzieć, że w turnieju startuje się w parach – w ostatniej chwili dostał rozstroju żołądka.
Zrozpaczony Adrian już ma postawić krzyżyk na realizacji swojego marzenia, ale nagle znikąd pojawia się Richard Aldana. Richard to przeciwieństwo Adriana – rosły, dojrzały mężczyzna, niezwykle silny i nie uznający półśrodków. Ni z tego ni z owego obaj bohaterowie zostają „wspólnikami” i razem startują w turnieju.
LastMan tom 1 to błyskawiczna lektura, skupiona głównie na efektownych pojedynkach, ale w pierwszym tomie zasiano też kilka wątków, które w przyszłości mogą wykiełkować w coś interesującego. Owiana tajemnicą przeszłość Richarda i jego zainteresowanie matką Adriana to tylko jedne z nich. Kolejny ciekawy wyjątek fabularny również łączy się z mamą młodocianego bohatera, nazywaną skądinąd „totalną laską”. Jej uroda przyciągnęła nie tylko Aldanę, ale także podstarzałego mistrza, nauczyciela Adriana. Kiedy Marianne odrzuca jego zaloty, mistrz pokazuje swoje dość przerażające oblicze.
Trudno wyrokować, w którą stronę pójdzie fabuła, bo w tym momencie skoncentrowana jest na zaledwie kilku wątkach. Twórcy zadbali, by czytelnik patrzył tylko w jedną stronę i nieco zaniedbali rozbudowę elementów tworzących tło. Na dobrą sprawę niespecjalnie wiemy nawet, w jakich czasach i w jakim świecie toczy się akcja, a porozstawiane gdzieniegdzie wskazówki są raczej śladowe i nie można na nich oprzeć żadnej bardziej rozbudowanej tezy.
LastMan tom 1 to komiks autorstwa póki co mało znanych u nas twórców – Yvesa Balaka i Bastiena Vivesa, chociaż ten drugi, odpowiedzialny zarówno za scenariusz, jak i rysunki, tworzył wydane w Polsce komiksy Polina i Za Imperium. Obu panów wspomagał także Michael Sanlaville. Seria stała się popularna we Francji na tyle, że w 2016 roku powstał nawet serial animowany dla dorosłych, wyjaśniający genezę głównego bohatera. Ponieważ rzadko mamy okazję obcować z „francuską mangą”, LastMan jest to eksperyment wart uwagi – na razie prosty i służący głownie rozrywce, ale z ukrytym potencjałem na coś więcej.
Tytuł oryginalny: LastMan vol. 1
Scenariusz: Yves Balak, Bastien Vives
Rysunki: Bastien Vives, Michael Sanlaville
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics 2019
Liczba stron: 208
Ocena: 70/100