Ku twej wieczności
Ku twej wieczności

Ku twej wieczności tomy 1-4 – recenzja mangi

Autorkę Yoshitoki Oimę wiele osób może kojarzyć za sprawą tytułu Kształt twojego głosu, zarówno w formie świetnie ocenianego filmu, jak i mangowego pierwowzoru w Polsce wydanego przez wydawnictwo Kotori. Warto jednak zainteresować się także najnowszym dziełem mangaki, którym jest właśnie Ku twej wieczności – tym bardziej, że już w kwietniu tego roku ma ukazać się anime będące ekranizacją tytułu.

Wspominając jednak te dwa tytuły autorki, trzeba też niezwłocznie nadmienić, że nowa manga Yoshitoki Oimy to zupełnie inna para kaloszy niż Kształt twojego głosu – tytuł ten był dramatem umiejscowionym we współczesności, który poruszał trudne tematy. Tymczasem Ku twej wieczności to dzieło bardziej przypominające battle shounenowego tasiemca z supermocami w roli głównej. Jednak taki opis to dla tego tytułu spora ujma, bo pomysł seria ma na siebie całkiem ciekawy. Wystarczy przytoczyć oficjalny opis pierwszego tomu: Na początku była kula, ciśnięta przez czyjąś dłoń na powierzchnię ziemi. Niezwykły byt zdolny uczyć się i zmieniać kształt. Istota obdarzona darem nieśmiertelności. I stało się tak, że pewnego dnia istota napotkała na swej drodze chłopca, a spotkanie owo zapoczątkowało jej wieczną tułaczkę przez świat pełen najrozmaitszych bodźców.

Fot. Strona z tomu 2 Ku twej wieczności

Zobacz również: Fusuke – recenzja mangi

Tak, głównym bohaterem jest tu tajemnicza kula, która jest nieśmiertelna, a w wyniku nowych bodźców potrafi przybierać kolejne postacie. Może stać się kamieniem, jednak także istotą żywą. Gdy w jej pobliży umiera pies, ta się w niego zmienia. Powoli oswaja się z nową formą, uczy się, poznaje siebie. Potem spotyka chłopca, w którego też w końcu może się zmienić. Postać ta jest jednak trudna do okiełznania. Trudno jest opanować podstawowe czynności fizjologiczne, a co dopiero na przykład mowę. To wymaga czasu, a do tego tajemnica istota potrzebuje cięgle nowych bodźców, aby móc się dalej rozwijać. I tak też spotyka dziewczynkę, która uczy go okazywać wdzięczności i wypowiadać pierwsze słowa. Na drodze „Niesia” – tak go nazywa dziewczynka – staje też ogromny niedźwiedź, który chce skrzywdzić ludzi. Niesio pokonuje niedźwiedzia i może teraz przybierać jego postać.

Pierwsze cztery tomy Ku twej wieczności można opisać jako drogę ku rozwojowi głównego bohatera. Ten z bezmyślnej kuli przeistacza się w sprawnie poruszającego się po świecie człowieka, który czuje się w tym nowym dla siebie miejscu jak u siebie. Problem miałem niestety z dwoma pierwszymi tomami, które ukazują dość rwaną i monotonną historię. Nie mamy za wiele postaci poza Niesiem, a te które się przewiną, długo tu nie zabawiają. Sprawiło to, że początek trochę mnie zniechęcił do dalszej lektury. Znacznie bardziej angażującą historię dostajemy tomach 3-4, gdzie oprócz głównego bohatera obserwujemy także parę innych interesujących person. Poznajemy między innymi historię chłopca o imieniu Gugu, który staje się pierwszym prawdziwym przyjacielem Niesia. Ratuje mu nawet życie, a potem cztery lata mieszkają pod jednym dachem. To on nauczył Niesia bycia człowiekiem. Historia w tych dwóch tomach kupiła mnie już całkowicie i z chęcią przeczytam ciąg dalszy.

Fot. Strona z tomu 4 Ku twej wieczności

Zobacz również: Made in Abyss tomy 5-8 – recenzja mangi

Ku twej wieczności to dzieło niezwykle interesujące. Formuła walk i supermocy zdawać by się mogła sztampowa, jednak nietypowe pochodzenie bohatera oraz motyw zdobywania przez niego nowych form już zdecydowanie nudnym nazwać nie można. Każda forma to jakaś opowieść i brzemię, które główny bohater musi dźwigać. Trudno przewidzieć też, w którym kierunku powędruje historia i to niezwykle zachęca mnie do dalszej lektury.


Tytuł oryginalny: Fumetsu no Anata E
Scenariusz i rysunki: Yoshitoki Oima
Tłumaczenie: Tomasz Molski
Wydawca: Kotori
Ocena: 70/100

Redaktor prowadzący działu Gry

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?