Księżycówka zawiera wiele ukrytych motywów, wciąż jednak likantropia i wódczana gangsterka są motorem i Księżycówka tom 2: Pociąg rozpaczy tego nie zmienia. Sytuacja z pierwszego tomu jest skomplikowana i streszczenie jej zajęłoby sporo miejsca. Dość, że wspomnę, iż Pirlo miał pecha trafić na wilkołaczą piękność, jedno z dwóch wilczych dzieci bimbrownika Hirama Holta, czego efektem było nabycie podobnych właściwości. Ale dość o pierwszym tomie. W efekcie wydarzeń z poprzedniego albumu, główny bohater i jego ukochana Delia trafiają do pociągu niskiej klasy. A to dopiero początek ich drogi.
Jak pisałem wyżej, tytuł Azzarello i Risso to nie taki sobie kryminałek z wkładką nadprzyrodzoną. Autorzy poruszają kilka ciekawych spraw. Lou Pirlo w pewnym momencie zakuty zostaje w kajdany. I tu widać ciekawą różnicę w traktowaniu osadzonych w stosunku do współczesności. Więziennictwo było wtedy surowe i bezlitosne. Dla ludzi tamtych czasów pojęcia takie jak prawa więźnia czy humanitarne traktowanie były abstrakcją. Zwłaszcza wobec „kolorowych”, co widać już na początku komiksu. Emocje budzą też obrazy z nizin społecznych, które dziś wspominane są jedynie w podręcznikach w skąpych słowach. To te społeczne kwestie budują cały nastrój, pozwalają kryminalnym i wilkołaczym wątkom nabrać wiarygodności.
Księżycówka tom 2: Pociąg rozpaczy uświadomiła mi fakt, który umknął mi przy pierwszym tomie. Klimat komiksu Azzarello i Risso przypomina inną serię osadzoną w zbliżonych realiach. Mowa tu o Amerykańskim wampirze. I choć dzieło scenariusza Scotta Snydera jest o wiele bardziej rozbudowane, to łatwo wyobrazić sobie Skinnera Sweeta i Lou Pirlo w jednym świecie. Jest to też kolejny argument dla nieprzekonanych do Księżycówki. Może prestiż wampirzego cyklu z DC Vertigo przekona sceptyków do sięgnięcia po wilkołaczą serię Image?
Wizualnie komiks ten jest tak ładny, aż chciałoby się go posiadać w skórzanej i nieco postarzonej oprawie. Risso jest idealnym partnerem twórczym dla Azzarello, gdyż obaj panowie osiągają mistrzowski poziom w klimatach noir. Stylistyka ta jest zawsze na czasie i niewielu prócz autorskiego duetu tworzy dzieła przekonujące i mające do zaoferowania znacznie więcej ponad poziom zwyczajnie dobrej historii. Risso korzysta ze sprawdzonych motywów gatunku, ale i sam ma wiele do zaoferowania. Jego twarze, choć rysowane podobnie, są wyraziste, ostre, niełatwe do zapomnienia. O ile główny bohater nie wyróżnia się nadto, a panie to często klasyczne piękności, to taki L’Ago wydaje się postacią na tyle podłą, iż bez trudu wyobrażam go sobie jako przeciwnika Hellboya.
100 naboi swoją objętością zraziło wielu czytelników, którzy hołdowali temu tytułowi na początku. Jeśli więc i ty do nich należysz, ale pierwszą połowę uważałeś za majstersztyk, nie bój się sięgnąć po Księżycówkę. To opowieść o wiele mniej rozbudowana, mocniej skondensowana i przy tym zawierająca wiele elementów i charakter cyklu o Minutemanach i Truście. Osadzenie jej w czasach prohibicji nadaje jej dodatkowego smaku, kojarzącego się momentami nawet z twórczością legendarnego Willa Eisnera. Umiejętne dopasowanie do tych realiów wilkołaka czyni z obu tomów Księżycówki pozycję dogodną zarówno dla fanów kryminału i horroru, jak i ludzi wymagających bardziej złożonych treści.
Tytuł oryginalny: Moonshine Vol. 2: Misery Train
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Mucha Comics 2019
Liczba stron: 144
Ocena: 85/100