Kraina Ruin: Oko za oko – recenzja komiksu

Kluczem do napisania dobrej historii skierowanej do młodszej publiki jest traktowanie odbiorców  poważnie. To, że mali ludzie nie poznali jeszcze szczęścia płacenia podatków czy zaciągania kredytu hipotecznego na kilka dziesięcioleci nie oznacza, że karmić je można odmóżdżającymi produkcjami. Opowieść ma być spójna, ciekawa, nie ogłupiać i nade wszystko być dobrą rozrywką. Kraina Ruin: Oko za oko Dereka Laufmana spełnia te kryteria. Czy jednak jest w stanie konkurować z popularnymi seriami, obecnymi od wielu lat na naszym rynku?

Strona komiksu Kraina Ruin: Oko za oko

Historia zaczyna się od pary przyjaciół – koto-lisa Reksa i prosiaka Pogo. Chłopaki przemierzają tytułową krainę w poszukiwaniu cennych dóbr i artefaktów. Jak bywa w tym fachu, na ich drodze stają osobnicy uczciwi, jak i ci mający własne interesy. Bohaterowie wpadają w tarapaty, z których wyjść pomagają im dwie panie – wiewiórka Kasa i żabia księżniczka Lula. Po drodze pojawia się pewien owad ze skłonnościami do zmiany stron i grupa łotrów o niecnych zamiarach zdobycia pradawnej czarnomagicznej mocy. Pobieżne opisy nie oddadzą pełni charakteru tych postaci, a wręcz je infantylizują. A Laufman jest daleki od tego, choć pozostaje w sferze zrozumiałej nawet dla  kilkulatka.

Nie jestem wielkim miłośnikiem fantasy. Czytałem najważniejsze standardy tego gatunku, ale pomniejsze, nieco mnie popularne tytuły nie znajdują miejsca w moim sercu. Kraina Ruin to lekki, zabawny przedstawiciel tego gatunku, wykorzystujący wiele jego elementów, posiada jednak przy tym sporo z awanturniczej przygody. Laufman miał ciekawy pomysł z hybrydowymi postaciami, jak jeden z głównych bohaterów, co być może w przyszłości będzie pozytywnie procentować.

Strona komiksu Kraina Ruin: Oko za oko

Komiks jest opowieścią awanturniczą o dużej dawce humoru, zrozumiałego dla młodszego czytelnika. Jest pozytywny i ciepły, ale bez uciekania w żarty o popierdywaniu, przy czym nie jest też nazbyt ugłaskany. Występują tu elementy, które pewna fanka siedzenia na jeżyku uznałaby za przemoc lub/i makabrę. Ale współczesny kilkulatek to całkiem samodzielny człowiek, nie zaś zalękniona pół-małpa, która rozumie dużo więcej niż wyszczekiwane komendy i grożenie palcem.

Kraina Ruin przypomina mi oldschoolowe platformówki. Fizjonomia głównym bohaterów i ich cechy wprost proszą się o przeniesienie w świat wirtualny. Łatwo wyobrazić ich sobie w określonych zadaniach i nawet scenariusz z komiksu byłby wystarczającą podstawą do fabuły gry. Cały świat stworzony przez Dereka Laufmana wygląda na dość obszerny i skłonny do tycia, więc w mojej wyobraźni jego rozrost na płaszczyźnie wirtualnej byłby wręcz wskazany.

Strona komiksu Kraina Ruin: Oko za oko

Kraina Ruin: Oko za oko otwiera linię wydawniczą KBOOM Kids. To spore wyzwanie, ale i alternatywa wobec oferty dla młodszego odbiorcy, jaką ma Egmont. Jestem niezmiernie ciekaw, co KBOOM dalej zaoferuje w jej ramach. Wbrew pozorom, na naszym rynku brakuje ogromu komiksów dla dzieciaków, których lektura nie wprawiałaby w zażenowanie ich rodziców. Świat Krainy Ruin skrywa potencjał, który odpowiednio nakierowany, może przynieść wiele ciekawych opowieści. Czy Derek Laufman zdecyduje się iść dalej w tę stronę?


Okładka komiksu Kraina Ruin: Oko za oko

Tytuł oryginalny: Ruinworld: Eye for eye
Scenariusz: Derek Laufman
Rysunki: Derek Laufman
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Wydawnictwo KBOOM 2019
Liczba stron: 120
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?