Wojna sześciostrzałowców rozpoczyna się od mocnego uderzenia – ot nasz antybohater z pokiereszowaną twarzą zostaje pochowany żywcem. Jeśli jednak znacie przygody dzielnego rewolwerowca, wiecie zapewne, że to nieco za mało, by definitywnie pozbyć się Hexa z uniwersum DC.
Wydostanie się z grobu nie oznacza oczywiście gwarancji bezpieczeństwa, jako że po Hexa zgłasza się kierowany żądzą zemsty Quentin Turnbull, oskarżający łowcę nagród o śmierć swojego syna w trakcie wojny secesyjnej. Czy Hex jest winny czy nie, jest sprawą drugorzędną. Ponieważ sam Turnbull to ktoś w rodzaju marvelowskiego Kingpina, zamiast brudzić sobie ręce samemu, wynajmuje speców od czarnej roboty.
Na ich czele staje El Papagayo, meksykański morderca i herszt bandy zbirów, z nieodłączną papugą siedzącą mu na ramieniu. Ale nie tylko – im historia posuwa się dalej, tym więcej egzotycznych zabójców z całego świata zaczyna polować na Hexa, że wspomnę chociażby o dwóch władających ostrzami bliźniaczkach. Na szczęście Jonah też ma przyjaciół, których zdążyliśmy już poznać na kartach tej serii.
W drużynie Hexa znajdą się ulubieńcy publiczności – jednocześnie seksowna i odpychająca Tallulah Black, którą z Jonahem łączy coś więcej (nie tylko seks, ale i ogromna chęć dogryzania sobie), czarujący Bat Lash, który czasem powie o jedno słowo za dużo, czy wreszcie demoniczny El Diablo, który wzbudza trwogę nie mniejszą niż sam Batman (aż szkoda, że jest go tak mało!). To naprawdę ciekawy zestaw charakterów, a gdy przyjdzie co do czego, staną ramię w ramię z Jonahem i użyczą mu swojej siły ognia.
Zresztą nie tylko broń palna pójdzie tutaj w ruch – krew tryskać będzie od strzał, bata, uderzeń nożami czy toporkami. Bo musicie wiedzieć, że Jonah Hex – Wojna sześciostrzałowców to tak samo brutalna lektura, jak poprzednie tomy. Bezapelacyjnie jest to komiks przeznaczony dla starszych czytelników, ale to nic złego – mocnego westernu, który zahacza o inne gatunki, między innymi o horror, nigdy za wiele.
Jonah Hex – Wojna sześciostrzałowców to oczywiście dzieło od dawna prowadzących serię Justina Graya i Jimmy’ego Palmiottiego, ale graficznie tym razem jest to koncert jednego artysty – praktycznie nieznanego u nas rysownika o nazwisku Cristiano Cucina. A jako że fabularnie tom ten to nic specjalnie oryginalnego i widać, że postawiono głównie na akcję, włoski rysownik ma szansę się wykazać. Od bójki do bójki, od strzelaniny do strzelaniny, od wybuchu do wybuchu – ba, znalazło się nawet tornado. Wszystko schludnie i czytelnie, chociaż to nic wyróżniającego się.
Podsumowując, Wojna sześciostrzałowców to ciekawy westernowy obrazek, pełen akcji, wiarygodnych i konsekwentnie kreowanych charakterów, przemocy i dość zgrabnie przedstawionych panoram, nakreślających brudny, duszny klimat tej najdzikszej strony Dzikiego Zachodu. Mało mi westernów w komiksie, a serię Jonah Hex cenię sobie jako wyjątkowego rodzynka.
Tytuł oryginalny: Jonah Hex: Six Gun War
Scenariusz: Jimmy Palmiotti, Justin Gray
Rysunki: Cristiano Cucina
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 144
Ocena: 75/100