Dotąd zawadiacki łucznik, zdolny sprzeciwić się samemu Kapitanowi Ameryce, a nawet przewodzić West Coast Avengers słynął z wielu romansów, spektakularnych akcji u boku mocarzy pokroju Thora czy Iron Mana i równie spektakularnej śmierci i powrotu zza grobu. Matt Fraction położył nacisk na inny aspekt życia Bartona – ten, w którym jego przeciwnikiem nie jest Ultron czy Kang, a grupa wpływowych ludzi, pragnąca przejąć jego nieruchomość, wysługującą się płatnym mordercą i dresiarzami rodem z Polski i Rosji. Oto finalny tom serii Hawkeye w ramach Marvel NOW!, w którym heroiczne wyczyny protagonisty przybierają nieco inny kształt.
Do miasta przybywa Barney Barton, brat Clinta, znany też jako Trickshot. I co by nie mówić o Hawkeye’u, to właśnie Barney jest tą gorszą połówką rodzeństwa. Fraction przy okazji przywołuje kilka obrazów z dzieciństwa Bartonów, niebędącego okresem pełnym radości rodem z familijnych reklam. Na domiar złego w kamienicy należącej do głównego bohatera ginie człowiek, co jest wyraźnym sygnałem, iż budynek jest solą w oku nie tylko dresiarzy jeżdżących furgonetkami. Ale cóż to za problem dla człowieka będącego swego czasu pretendentem do przejęcia tytułu Kapitana Ameryki? Jak się jednak okazuje, jest to jednak kłopot i to niemały. Skłonności
Bartona do popadania w kłopoty sporo niweczą, ale na szczęście są przyjaciele i przyjaciółki. Dziwna więź z własnymi byłymi okazuje się zbawienna i choć zamiast wygasłej namiętności wydaje się ona bazować na litości, to pomocna dłoń takich heroin jak Czarna Wdowa czy Mockingbird zdaje się być bezcenna. No i nie zapominajmy o drugim Bartonie.
Postacią nieco kryjącą się w cieniu Hawkeye’ów jest ich pies Fuks. Najlepszy przyjaciel człowieka w kulturze masowej występuje często jako nadmiernie poczciwe stworzenie, nieraz wykonujące niemożliwe czynności godne geniusza swego gatunku. Fuks jest inny, nie tak sztucznie przewspaniały, o wiele bardziej podobny do realnych psów, które może i czasem nie wykazują się zbytnią spostrzegawczością, nadrabiają za to sprytem, oddaniem i szczerą miłością do właściciela. Taki jest właśnie Fuks, dlatego warto zwrócić na niego należną mu uwagę i traktować go jako pełnoprawnego bohatera komiksu.
Hawkeye jest według mnie wizualnym liderem wśród wszystkich tytułów z Marvel NOW!, jakie wydał u nas Egmont. Jest tak za sprawą prac Davida Aji, który podobnie jak niegdyś Jim Steranko nieco wyprzedza swą epokę, dokonując na łamach tego tytułu niebywałych wyczynów. W Hawkeye tom 4: Rio Bravo prezentuje na przykład wizualizację języka migowego, co wpisuje się w znany z poprzednich tomów niekonwencjonalny sposób narracji wizualnej, zastępującej na wielu planszach dialogi. Poza tym, czyż heros w za luźnych dresach nie jest lepszy niż w trykocie? Nie mogłem też przejść obojętnie obok bajkowego, sennego epizodu z Zimowymi Przyjaciółmi, jakby żywcem wyjętego z dziecięcej kreskówki. Cieszy mnie też udział Francesco Francavilli, będącego mistrzem retrospekcji i ujmowania różnorakich emocji za pomocą stosunkowo prostych kadrów.
Każdy bohater powinien dostać taką szansę na dobrą historię, jaką otrzymał Clint Barton. Podkreślenie jego słabości i ludzkiej strony, z równoczesnym pominięciem superbohaterskiej profesji, okazało się strzałem w dziesiątkę. Flegmatyczny, często uciekający przed przykrymi obowiązkami dnia codziennego heros, tak daleki od obrazu, do jakiego przez lata przywykliśmy, przekonuje o wiele bardziej. Do tego jego pokręcone kontakty z bliskimi, poczynając od sąsiadów, poprzez dawne miłości, po swą uczennicę/towarzyszkę/ prawdopodobną partnerkę Kate Bishop. Jeżeli ktoś pragnie odpocząć od kosmicznych i czasoprzestrzennych przygód Avengers i X-Men, czy po prostu poznać coś naprawdę dobrego z pogranicza superbohaterszczyzny, niech śmiało sięga po Hawkeye’a Matta Fractiona i Davida Aji, autorów pokazujących, że nawet utarty wizerunek postaci można zmienić niemal całkowicie i to na lepsze.
Tytuł oryginalny: Hawkeye Vol. 4: Rio Bravo
Scenariusz: Matt Fraction
Rysunki: David Aja, Francesco Francavilla, Chris Eliopoulus
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 168
Ocena: 90/100