Grass Kings tom 2 – recenzja komiksu

Królestwo Traw. Nazwa tego miejsca budzi skojarzenia z zieloną doliną rodem z powieści fantasy, zamieszkiwaną przez elfy i różnorakie efemeryczne istoty. Matt Kindt przeczy marzycielskim skłonnościom i przenosi czytelnika wprost na amerykańskie peryferia. Pozornie otulone leniwą atmosferą, lecz w głębi targane grzechami niewiele różniącymi się od tych z wielkich miast. Powraca sprawa zabójstwa i seryjnego mordercy, który może znów zacząć swoją zbrodniczą działalność.

Strona komiksu Grass Kings tom 2

Władza to wielka odpowiedzialność. Nawet jeśli jest to władza nad niewielkim spłachetkiem pozornie nic nieznaczącego terenu. Przekonują się o tym tytułowi monarchowie. Sytuacja w ich specyficznym polis staje się napięta, gdy sprawa zabójstwa Jen Handel i wymienionego już zabójcy powraca. Do tego dochodzi kwestia związana z pewną dziewczyną, przez którą relacje z władzami krajowymi stają się jeszcze bardziej problematyczne. I która sama nie należy do grupy dziewcząt o łagodnym i bojaźliwym usposobieniu.

Robert i Bruce na każdym niemal kroku swego śledztwa przekonują się, że ci, których pozornie znali, okazują się mieć nieco inne oblicza, zaś tragedie z przeszłości się nie przedawniają. Jeśli liczycie na spektakularne śledztwo, pełne pościgów i sensacyjnych zwrotów akcji, to możecie poczuć się zawiedzeni. Kindt kieruje swoimi bohaterami w wyważony, niemal flegmatyczny sposób. Panowie nie szaleją tutaj niczym policyjne duety z kultowych produkcji filmowych. Grunt, na którym przychodzi im się poruszać, jest bowiem grząski. Nie wiadomo też, czy śmiałe stąpanie po nim nie wciągnie ich samych. Nie wspominając już o ich małym, chwiejnym imperium. Każdy ich krok ujawnia niewygodną sieć powiązań i podwieszeń, nie naznaczonych jednak wyłącznie mrokiem, ale i emocjonalnością. Wszystko musi biec więc powoli, bez gwałtowności. To właśnie magnes całej tej historii. Obawiałem się, że drugi tom, nie zmieniając dynamiki fabuły, będzie nudny i powtarzalny. Jednostajny rytm okazał się nie tylko odpowiedni, ale i nadał niezwykłości sadze o Królestwie Traw.

Strona komiksu Grass Kings tom 2

Czytając Grass Kings tom 2 nie mogłem nie poddać się wrażeniu, że mieszkańcy Królestwa Traw mają coś, o czym jedynie pomarzyć mogą mieszczuchy. Mowa tu o wolności. Nie takiej, która pozwala iść do wyborów czy wyrażać swoje poglądy, ale tej, która pozwala żyć według własnych zasad. Bez presji społeczeństwa, zmieniających się mód i trendów czy wyścigu szczurów. Na pierwszy rzut oka mogą oni wydać się bandą outsiderów, wyrzutków. Są jednak o wiele ciekawsi, niż kolejne pozbawione wad plastikowe kukły popkultury, mnożone bez przemyślenia i to nie tylko w medium komiksowym.

Plansze Jenkinsa w Grass Kings tom 2 nie należą do takich, które mogłyby ilustrować nadprzyrodzone przygody. Umiejscowione są w dość przyziemnej atmosferze, lecz jakość rysunków nie definiuje się poprzez ich złożoność, detal czy wymyślność. Najważniejsze jest, aby ilustrator wiernie oddał wizję scenarzysty. Komiks musi być dobry nie połowicznie, lecz jako całość. Małomiasteczkowy nastrój, niepozbawiony jednak napięcia i niejasności z dawnych lat, wymagał właśnie akwarelowych, sennych prac artysty takiego jak Tyler Jenkins. Elementy tła mogłyby pełnić funkcję scenografii do dystopijnego filmu, a poddani Królestwa Traw, ze swoimi dość przeciętnymi licami, mogliby pełnić rolę statystów. Nastrój, jaki tworzy Jenkins, pozbawiony wszakże przymiotów piękna, nie przytłacza i nie dołuje. Jest w nim pewna dekadencka nuta, bez znamion patologii i zdziczenia obyczajów.

Strona komiksu Grass Kings tom 2

Grass Kings tom 2 to nadal ta sama prowincjonalna, zardzewiała i trzymająca się na słowo honoru Ameryka. I absolutnie nie jest to obelga. Twórcy zza oceanu faszerują nas bowiem pięknem kraju Wuja Sama, który ma charakter mocno fasadowy. Matt Kindt sięga głębiej i pokazuje nam coś, czego nie widać gołym okiem. Pokazuje świat niezwykle skromny i hermetyczny. Pozbawiony obrazów z wyobrażeń mieszczuchów o terytoriach prowincjonalnych i ich mieszkańcach. Nie ma tu półdzikich wieśniaków z flagą Konfederacji i podobnych smaczków. Królestwo Traw to terytorium ludzi wolnych, z całym ciężarem ich wolności i odpowiedzialności za nią na plecach. Cykl Matta Kindta i Tylera Jenkinsa w pełni mnie przekonał. Mimo poruszania się w klimacie przypominającym inne tytuły, zachowuje swoją integralność, niczym opisywana w nim społeczność.


Okładka komiksu Grass Kings tom 2

Tytuł oryginalny: Grass Kings Vol. 2
Scenariusz: Matt Kindt
Rysunki: Tyler Jenkins
Tłumaczenie: Grzegorz Drojewski
Wydawca: Non Stop Comics 2019
Liczba stron: 144
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?