Grass Kings tom 1 – recenzja komiksu

Słucham różnej muzyki, ale prym na mojej playliście wiedzie blues i jazz. W przypadku tego pierwszego gatunku jest to blues południa, blues delty Mississipi. Mroczny w sposób bardzo pierwotny, opowiadający o żywotach niebywale dekadenckich jednostek, jak choćby niemal mityczny Robert Johnson. Taka muzyka wymaga oprawy, solidnej podbudowy, a bez wątpienia do takiej roli nadaje się literatura.

Z oczywistych powodów sztandarowe dzieła Marvela i DC odpadają już na starcie, może z małymi wyjątkami, zdecydowanie jednak nadają się do tego pozycje takie jak Grass Kings. Pierwszy tom serii Matta Kindta i Tyler Jenkinsa niedawno wyszedł po polsku.

Strona komiksu Grass Kings tom 1

Tytułowi królowie są dalecy od obrazu dystyngowanych, pełnych dumy monarchów. To trzech mężczyzn o dość skomplikowanej pozycji społecznej. Pełnią bowiem rolę zarządców małego spłachetka terenu, izolującego się od jurysdykcji władz USA. I gdyby to była mała idylla, to regalistyczne tytuły byłyby zrozumiałe, jednak ich włości targane są problemami, które nie występują na terenach akceptujących zwierzchnictwo Wuja Sama.

Na pierwszy plan wysuwają się wszelkie starcia z władzami. Napięcie jest duże, konflikt może wywołać nawet mała prywatna potyczka, a zatargi z szeryfem pobliskiego miasteczka to poważna sprawa. Stróż porządku w Cargill ma powody do gniewu, lecz sam w pełni zasługuje na miano czarnego charakteru. Nie chce on co prawda rządzić wszechświatem, ale swoją osobą budzi niechęć. Słabość charakteru, połączona z przywilejami władzy, to mieszanka wybuchowa, szczególnie dla jego bliskich.

Strona komiksu Grass Kings tom 1

Czytając Grass Kings tom 1 nie mogłem nie ulec wrażeniu, że klimat południa i secesjonizm to tematy mi znane. Prędko przypomniałem sobie Briggs Land, a potem Bękartów południa i Skalp. Wszystkie te tytuły osadzone są w zbliżonych do siebie realiach, pozbawionych słodkich pejzaży. Ludzie w nich przedstawieni nie należą do typu małomiasteczkowych przyjemniaczków. Problemy w nich ukazane z kolei nieczęsto pojawiają się w telewizji nawet wieczorową porą. Kindt przedstawił przeszłość ziem ukazanych w Grass Kings i uczynił to równie sprawnie, co Jason Aaron w Skalpie. Tworzy to dodatkowe fundamenty pod historię i wyjaśnia czemu bohaterowie przywiązani są do swojej ziemi, w pełnym tego słowa znaczeniu. W zestawieniu z innymi komiksami nasuwa się   pytanie- który z nich jest najlepszy? Wybór jest ciężki i nie da się jednoznacznie wyłonić zwycięzcy, tym bardziej że część tytułów wciąż się rozwija. Każde też ma swój indywidualny charakter. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że jeśli spodobał ci się Skalp czy Briggs Land, to z pewnością przypasuje ci Grass Kings.

Nieważne ile komiksów malowanych dostanę do ręki, za każdym razem cieszę się jak młokos, gdy mam z nimi do czynienia. Tyler Jenkins wykonuje tu solidną pracę, a ciężka atmosfera południa USA nie jest łatwa do rzetelnego przedstawienia. Łatwo popaść w turpistyczną przesadę i stereotypowość, bez przemyślanej równowagi. Rysunki w Grass Kings tom 1 nie są zbyt optymistyczne. Podobnie jak na planszach R.M. Guéry czy Jasona Latoura środowisko, w jakim żyją bohaterowie, mogłoby być sceną pasującą do powieści postapokaliptycznej. Wszystko zdaje się trzymać na ostatnim gwoździu, lecz mimo swej lichoty budynki i całe otoczenie emanują nieuchwytną mocą. Domostwa sprawiają wrażenie twierdz solidniejszych niż murowane zamczyska, czuć determinację mieszkańców i co tu kryć – ma to swój klimat. Porównałem ten komiks do innych powieści graficznych, lecz wizualnie niesamowicie przywołuje mi na myśl serial Detektyw, a konkretniej jego pierwszy sezon, z całą swoją paletą cech.

Strona komiksu Grass Kings tom 1

Lubię historie osadzone w tym klimacie. Lubię surową naturę Południowców i ich umiłowanie wolności, którego konsekwencją jest często żywot odludków, niemal ocierający się o ubóstwo. W naszych realiach ciężko jest przedłożyć sobie problemy przedstawianie przez Kindta i wielu innych twórców, jednak polska upartość i umiłowanie niepodległości to coś, co nieco łączy nas z niepokornymi synami południa. Grass Kings tom 1 to opowieść realistyczna, taka, którą należy pokazywać przeciwnikom komiksu. Podczas lektury czuć siłę postaci, nie tylko objawiającą się poprzez przywiązanie do ziemi, ale i postępowanie, które dziś może wydać się nieco archaiczne. Mattowi Kindtowi udało się również uczynić z kawałka niewyróżniającego się terenu niebywale interesujące otoczenie, posiadające swą historię, która choć lokalna, jest równie interesująca, co ta globalna. Bez podręcznikowego zadęcia oczywiście.


Okładka komiksu Grass Kings tom 1

Tytuł oryginalny: Grass Kings Vol. 1
Scenariusz: Matt Kindt
Rysunki: Tyler Jenkins
Tłumaczenie: Grzegorz Drojewski
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 176
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?