Glory to kobieta daleka od stereotypu kury domowej. Zamiast domowych sprawunków, swój czas poświęca wymuskanemu oldschoolowemu Chevroletowi Camaro i próbom dorobienia się dużej gotówki. A wszystko dla umierającego ojca, wymagającego jak najszybszej transplantacji. Ma trzy dni i cztery napady do wykonania, a na plecach bandę wariatów, nie mówiąc już o byłym, niezbyt stabilnym mężu.
Postaci psychopatów nie tworzy się łatwo i nie wystarczy oglądanie obrad Sejmu, by podpatrzeć realne modele. W całej masie łotrów i straceńców z brakiem piątej klepki występują postaci wtórne, ale czyż pewne schematy nigdy się nie nudzą? I tak dostajemy dosłownie mrożącego krew w żyłach pana w bieli, psychopatyczne siostrzyczki i brutalnych luchadorów. Postaci oryginalne, ale mające pewne naleciałości. Mimo to uważam, że Remender ma łeb do czarnych charakterów i wystarczyłby ktokolwiek z wymienionych, by Glory miała godnego siebie przeciwnika. Smaku dodaje też świat przedstawiony, pełen przydrożnych barów, niekończących się tras i sunących po nich z zawrotną prędkością samochodów. A skoro o tym mowa…
Patrząc na motoryzacyjne i kryminalne wątki Death or Glory, nie można nie wpaść na skojarzenia z kinem. Baby Driver, Mistrz kierownicy ucieka czy Drive wyraźnie łączą się tematyką z opowieścią Remendera. Wierzę, że komiks jest jak najbardziej odpowiednim medium, by równie dobrze oddać dynamikę setek kilometrów na sekundę, co w filmie, a dowodem na poparcie tej wiary są pościgi, które mimo braku odgłosów warkoczącego silnika, pisku opon i pasującej do nich muzyki są autentyczne i stanowią najlepszą część tego komiksu. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę, kto zasiada na fotelu rysownika.
Bengal to artysta z górnej półki, znany czytelnikowi lubującemu się w europejskim rynku. Obywatelstwo Francji nie przeszkadza mu jednak fenomenalnie oddać klimatu amerykańskich dróg i przepięknych samochodów z tegoż kraju. Tak samo dobrze rysownik oddaje charakter całego tła, wliczając w to groteskowe czarne charaktery i wszystkie przeszkody stojące na drodze Glory. Nie mogę nie napisać o tym, jak Bengal operuje umiejscowieniem postaci w kadrach i zgraniu ich z tłem. Najlepiej widać to na nieco większych planszach, ale dla przykładu niech posłużą okładki, wręcz ociekające rajdową wolnością.
Death or Glory tom 1: Dałeś się dopaść jest jak mały solidny lokal na uboczu, skryty w światłach wielkich sieciówek. Może i nie ma renomy najlepszych miejscówek, a to, co tam podają, już kiedyś poznaliśmy, ale wizyta w nim jest przyjemna i zachęcająca do powrotu. Nie ukrywam, że z oferty Non Stop Comics najbardziej wyczekuję pozycji z Image. Choć Rick Remender w Death or Glory nie zrobił na mnie wrażenia na miarę Deadly Class, tom jest pewniakiem na półce, zwłaszcza że wszystko wskazuje, że autor dopiero nabiera szybkości.
Tytuł oryginalny: Death or Glory vol.1: She’s Got You
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Owen Bengal
Tłumaczenie: Maciej Pęśko
Wydawca: Non Stop Comics 2020
Liczba stron: 152
Ocena: 75/100