Tym razem Wade Wilson wyrusza w kosmos, aby znaleźć tajemniczą broń mogącą pomóc mu pozbyć się jednego ze swoich arcywrogów – czyli okrytego złą sławą Madcapa. Oczywiście jak to zwykle bywa, wszędzie tam, gdzie pojawia się Deadpool, tam musi nastąpić chaos i swoista…rozpierducha. Pechowo dla tych, którzy na krańcu kosmosu się przed nim ukryli – patrzcie Scott Adsit. Takie właśnie niuanse czynią Deadpool: Najlepszy komiks świata tom 9 – Deadpool w kosmosie dość zabawnym czytadłem.
W ramach podróży po kosmicznych rubieżach Deadpool odwiedzi między innymi grób Uatu (zwracajcie tu szczególną uwagę na detale i poszukajcie pewnego kontrowersyjnego piosenkarza!), posurfuje na desce niczym pewien herold Galactusa, a także… wydrukuje sobie w 3D pewną przepotężną broń, która wpędzi w popłoch nawet najbardziej agresywne kosmiczne rasy.
Deadpool: Najlepszy komiks świata tom 9 – Deadpool w kosmosie to również sporo nawiązań do dzieł popkultury (kłania się między innymi Alien), czy ciekawe gierki słowne, tak jak ta, na której opiera się anglojęzyczny żart z Knowhere, który ciągnął się aż przez cztery strony komiksu. Dobrą robotę wykonała tutaj Paulina Braiter, starająca się wycisnąć jak najwięcej z praktycznie nieprzetłumaczalnego gagu, ale tak doświadczona tłumaczka ma patenty na takie sytuacje.
Kosmos Marvela to bogate miejsce, dlatego Deadpool natknie się między innymi na Korpus Nova, na Skrulli, wojowniczych Asgardczyków z Lady Sif na czele, Szopa Rocketa czy wreszcie stwora z rasy Brood, którego potomka uczyni na moment swoim Deadpalem. Pojawi się też Kolekcjoner. Wszystko jednak sprowadza się do niekończącej się młócki, tylko że w kosmosie. Jest dynamicznie, zabawnie, ale fabuły w komiksie praktycznie nie uświadczycie.
Deadpool: Najlepszy komiks świata tom 9 – Deadpool w kosmosie prowadzi nas oczywiście do wydarzeń z eventu Tajne Imperium, ale na szczegóły trzeba będzie poczekać do kolejnego tomu. Wróćmy natomiast do tego oryginalnego elementu, o którym wspomniałem we wstępie. Na końcu niniejszego albumu znajduje się historyjka złożona z… okładem alternatywnych. Jak wiemy, wariantowe covery często w USA powodują istne szaleństwo, a jeden numer potrafi zaoferować nawet kilkadziesiąt różnych propozycji okładki. Na jednej z nich widniały po prostu kolejne kadry komiksu z Deadpoolem.
Dwadzieścia okładek złożonych razem dało prostą historyjkę, w której Deadpool trafił do… okładkowersum. I spotkał tam jednego z mieszkańców – kod kreskowy. A potem rozpoczął swoją dziwaczną podróż po okładkach Marvela z różnych epok, zarówno z przeszłości, jak i z przyszłości. Brzmi kuriozalnie i wcale nie jest tak przebojowe, jak mogłoby się wydawać, ale oryginalności twórcom odmówić nie można i z pewnością warto wspomnieć o tym, że nawet tak prozaiczne elementy są w stanie wywrócić do góry nogami.
Za Deadpool: Najlepszy komiks świata tom 9 – Deadpool w kosmosie odpowiada sprawdzony zespół: scenarzysta Gerry Duggan i rysownicy Mike Hawthorne i Scott Koblish, więc o kresce nie będę się rozpisywał – wygląda ona tak samo jak w poprzednich tomach. Na tym etapie pewnie sami już wiecie czy chcecie kontynuować przygodę z Deadpoolem, czy wolicie poczekać na klasyczne (i zdecydowane grubsze!) historie ukazujące się w ramach Deadpool Classic.
Tytuł oryginalny: Deadpool: World’s Greatest Vol. 9 – Deadpool in Space
Scenariusz: Gerry Duggan
Rysunki: Mike Hawthorne, Scott Koblish
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 108
Ocena: 65/100