Deadpool Classic tom 5 znów podnosi poprzeczkę, szczególnie względem przeciętnej poprzedniej odsłony, co jest dobrą wiadomością. Zła jest taka, że aby w pełni zrozumieć wszystkie opisane tu wydarzenia, wypada zaznajomić się z zawartością poprzednich tomów. Album otwiera pierwszy team-upowy zeszyt z Deadpoolem, w którym dochodzi do spotkania z postacią zwaną Widdle Wade, która niestety nie zagrzała długo miejsca w uniwersum Marvela. Ten miniaturowy klon Deadpoola został stworzony przez Yakuzę w celu zamordowania zapaśnika Oyakaty i trzeba przyznać, że w wirze walki prezentuje się równie dobrze, co oryginał. Przy okazji dowiemy się też nieco o czasach, kiedy Wilson był… zawodnikiem sumo.
Do głosu znów dochodzą też problemy Wade’a z głową. Jest to wątek, który ciągnie się praktycznie od początku historii prowadzonej przez Joe Kelly’ego i wypada nad wyraz dobrze – uczłowiecza Deadpoola, dając czytelnikom do zrozumienia, że pod maską zimnokrwistego mordercy znajduje się ktoś pokiereszowany dramatyczną przeszłością i jednak w jakimś stopniu nacechowany zróżnicowanymi emocjami.
Po raz pierwszy możemy też zobaczyć piękną i seksowną Mercedes Wilson, pierwszą… żonę Deadpoola. Wiąże się z nią kolejna ciekawa historia, która dość brutalnie wedrze się we wspomnienia Wilsona. Jednak sprawa wcale nie jest taka prosta, jak wydaje się na pierwszy rzut oka – szczególnie, że Mercedes przywrócono do życia po tym jak została zaszlachtowana przez… no właśnie, kogo? Czy zbrodnie popełnił T-Ray, a może prawda leży gdzie indziej? Rysowana kreską Pete’a Woodsa opowieść rzeczywiście wciąga, a postać Mercedes daje się polubić na tyle, że czuje się jej niedosyt.
Na kartach Deadpool Classic tom 5 pojawi się też wyjątkowo abstrakcyjna postać Doktora Bonga, domorosłego psychologa z dzwonem na głowie, stanowiąca świetny element humorystyczny, a także Wolverine, którego obecność ma pełnić rolę… terapeutyczną. Walka Wade’a i Logana, dynamicznie rozrysowana przez Waltera McDaniela ma prawo się podobać, głównie dzięki pięknie nasyconym kolorom. To jednak nie wszyscy starzy znajomi, którzy powracają – kolejne starcie Deadpool kontra Bullseye będzie miało dramatyczne podłoże, ponieważ nasz antybohater będzie starał się chronić niewinną ofiarę.
Co jeszcze? Zombie! Zgrany popkulturowy motyw podany jest przez Kelly’ego i Woodsa w wyjątkowo zabawny sposób, ponieważ hordy żywych trupów prowadzi Black Talon, postać wykreowana jeszcze w 1976 roku na potrzeby występu w serii Avengers. Deadpool zareaguje na jego specyficzny wygląd w charakterystyczny dla siebie sposób – śmiechem. Podobnie zachowa się zresztą czytelnik. Zresztą spójrzcie tylko na jeden z kadrów i sami powiedzcie, co myślicie o Czarnym Szponie.
Deadpoolowi gęba się nie zamyka, non stop rzuca sucharami i abstrakcyjnymi porównaniami. Niektóre z nich faktycznie są zabawne, inne kompletnie nie trafiają, szczególnie przy przekładzie na język polski, który musiał być nie lada wyzwaniem. Od ciągłego paplania możemy nieco odpocząć pod koniec tomu, gdzie zamieszczono Baby’s First Deadpool Book #1, zeszyt-ciekawostkę, stylizowany na książeczkę dla dzieci. Mamy tu czarno-białą, ilustrowaną opowieść o Wilsonie i Blind Al, krótki komiks zestawiający Deadpoola z Kapitanem Ameryką (przezabawny!), czy wreszcie pisaną dość ciężkim wierszem historyjkę, w której obok najemnika w czerwieni występuje dinozaur Blarney. Znalazło się tu także wyjątkowo specyficzne abecadło oraz… kolorowanka! Aż chce się kupić drugi tom, żeby nie niszczyć pierwszego kredkami.
Deadpool Classic tom 5 kończy run Joe Kelly’ego, aby od kolejnego tomu przekazać pałeczkę nowemu scenarzyście. Od zeszytu 34 pisanie przygód Wade’a przypadnie Christopherowi Priestowi, a swoim ołówkiem służyć mu będą Paco Diaz i Jim Calafiore. Od tej pory na łamach komiksu częściej będą pojawiać się kultowe i bardziej rozpoznawalne postacie Marvela, więc na pewno warto czekać. Ja czekam, a mój entuzjazm względem tej serii jakby odżył na nowo.
Tytuł oryginalny: Deadpool Classic vol 5
Scenariusz: Joe Kelly, James Felder
Rysunki: Pete Woods, Walter McDaniel, David Brewer, Joe Cooper, Mark Powers, Brian Smith
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 276
Ocena: 75/100