Egzamin końcowy w Kings Dominion polega na grupowej walce. A właściwie na eliminacji tak zwanych szczurów – uczniów bez koneksji, którzy dostali się do tej placówki często przypadkiem, właściwie tylko po to, by szybko zostać mięsem armatnim. Należący do tej grupy Marcus i część jego towarzyszy zwierają szyki, starając się uniknąć ofensywy najbardziej wpływowych wrogów ze szkolnej ławy. A ci stanowią realne zagrożenie. Ot Viktor, będący potomkiem siepacza z KGB (choć dla mnie raczej Ivana Drago…) czy Shabnam – niepozorny, manipulujący wszystkimi mały człowiek. Ot szeregowy uczeń, w odpowiedniej chwili wychodzi na pozycję demiurga całego zamieszania. Jakoś jednak zapamiętałem Pauly’ego, którego wszyscy znają i kochają, w jego czerwonej, szczęśliwej koszulce…
W Deadly Class tom 4: Umrzyj za mnie lepiej ujawnia się pewien talent autora. Remender świetnie wprowadza postaci epizodyczne i przypadkowe, mające za zadanie być jedynie przerwami między akcją z głównymi bohaterami. Scena w sklepie muzycznym czy niezbyt uczciwym gliną wzmacniają gwałtowne pojawienie się bohaterów. Podkreśla też bezpardonowość wychowanków mistrza Lina i tego, czego są w stanie dokonać dla szkolnego awansu. Antagoniści nie przyćmiewają jednak najważniejszych bohaterów. Mimo iż nie każdemu wiedzie się najlepiej, to pechowe wydarzenia w ich życiu są napisane z większym do nich szacunkiem, niż robią to autorzy łagodniej traktujący swych bohaterów.
Mord, mord, mord. Na stronach czwartego tomu Deadly Class trup ściele się gęsto i niespodziewanie. Rick Remender zaserwował nam reset swego świata w błyskawiczny sposób. Bo po Deadly Class tom 4: Umrzyj za mnie nic nie będzie takie samo. Scenarzysta nie poszedł w przewidywalnym, bezpiecznym kierunku, naciskając pedał gazu i mknąc w nieznane. I choć chciałoby się dostać w tym przypadku więcej sztampy, to dla przyszłości serii wyjdzie to na plus. Tym bardziej, że jest ona wciąż tworzona i kolejne tomy od Non Stop Comics to tylko kwestia czasu, mam nadzieję, że jak najkrótszego.
To, co robi Wes Craig w kolejnych tomach, podoba mi się coraz bardziej. Czerpie on sporo z Millera i Risso, przy tym sam jest niezwykle indywidualny. Wszystko, co najlepsze z poprzednich tomów, zostało zachowane i pomnożone. Z kolei finał tomu, jakby zupełnie z innej historii, czyni z serii jedną z najciekawszych opcji w kategorii rysunków na rynku. Ciekawie Craig operuje też dymkami. Zwykle ich pokaźna ilość kojarzona jest z dawno minioną narracją. Tu jest ich sporo, jak na tak dynamiczną historię, ale odpowiednie ich umiejscowienie, zgrywanie się z planszami i treść sprawiają, że nie czujemy żadnej dłużyzny.
Deadly Class tom 4: Umrzyj za mnie zmienia wiele w historii Ricka Remendera. Gdyby chodziło o ludzi w maskach i pelerynach napisałbym, że to kolejny event, burzący dotychczasowy status quo. W przypadku brutalnej historii o szkole nastolatków-zabójców to przejście na kolejny etap, którego ostateczny obraz zobaczymy w przyszłych tomach. Zwykle nawet największe serie zachowujące ten sam charakter w czwartym już tomie troszkę nudzą. Deadly Class to nadal dawka nieokiełznanej energii, a twisty fabularne tylko zaostrzają apetyt.
Tytuł oryginalny: Deadly Class Vol.4: Die for me
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Wesley Craig
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Non Stop Comics 2020
Liczba stron: 136
Ocena: 85/100