Zawarte tu zeszyty 168-182 należą do najlepszych, w jakich wystąpił Śmiałek. Kiedy inne serie komiksowe bywały jeszcze dość infantylne, Miller opowiadał o miłości i śmierci jak mało który artysta. Daredevil działa blisko ulicy, w kanałach i na dachach, często pod osłoną mroku i w takim właśnie otoczeniu bohater ten funkcjonuje najlepiej. Frank Miller o tym doskonale wie i bardzo świadomie i dojrzale to wykorzystuje.
W Daredevil by Frank Miller tom 2 twórca konfrontuje śmiałka z jego największymi nemezis – obserwujemy tutaj, jak Bullseye rośnie w siłę i pała rządzą zemsty względem naszego bohatera, a Kingpin zestawiony z Mattem Murdockiem sprawdza się jeszcze lepiej, niż kiedy staje naprzeciw Spider-Mana. I co najważniejsze, Frank Miller wprowadza postać Elektry Natchios, pierwszej wielkiej miłości Matta, która przy okazji staje się śmiertelnym wrogiem Daredevila.
Mówimy tu oczywiście o mordercach i zbrodniarzach, ale Miller tak przemyślał fabułę, żeby nawet tak potworne charaktery miały uczucia i interesujące problemy. Bullseye nie może poradzić sobie z tym, że Daredevil uratował mu życie. Kingpin nie może otrząsnąć się po stracie ukochanej żony, co ponownie pcha go w objęcia zbrodni. Elektra jest rozdarta pomiędzy wspomnieniami szczęśliwych chwil a nienawiścią napędzaną zleceniami zabójstwa, które przyjęła. Relacja Elektry i Matta jest doskonale nakreślona i cieszę się, że tak jak Batman miał swoją Catwoman, a Spider-Man swoją Czarną Kotkę, tak i Daredevil doczekał się znakomitej femme fatale.
Ale run Franka Millera to przecież o wiele więcej. Mamy tutaj pracę adwokacką i walkę z kłopotami kancelarii Murdocka i Foggy’ego Nelsona, mamy ochronę tajnej tożsamości i Bena Uricha, który ją poznał i próbuje nie ulec pokusie ujawnienia jej w mediach. Mamy gościnne występy Punishera, Iron Fista i Power Mana, wyprawę Daredevila w głąb samego siebie pod opieką Sticka i liczne pojedynki ninja. Naprawdę liczne.
Daredevil by Frank Miller tom 2 wygląda świetnie, chociaż widać, że charakterystyczny styl rysunków twórcy dopiero się rozwija. Tusz nałożony przez Klausa Jansona nadaje rysunkom Millera głębi. Pojedynki wyglądają świetnie (z drobnymi wyjątkami), a Elektra kipi seksapilem, że podczas lektury można przymknąć oko nawet na pewne wpadki wynikające jeszcze z braku dużego doświadczenia. Nie ulega jednak wątpliwościom, że na oczach czytelników rodziła się wtedy legenda.
Egmontowy cykl Marvel Classic miewa lepsze i gorsze pozycje, ale Daredevil by Frank Miller tom 2 zdecydowanie należy do tej drugiej grupy. Jeśli odstrasza Was, że komiksy te powstały praktycznie czterdzieści (!) lat temu, wyzbądźcie się wszelkich obaw – te historie są dziś równie wspaniałe, co wtedy. Nie straciły nic ze swojej mocy i nadal wciągają jak bagno. Z kronikarskiego obowiązku wspomnę tylko, że spora część tego tomu to materiał zdublowany z 40 tomem kolekcji Superbohaterowie Marvela, poświęconym postaci Elektry. Jest jednak kilka premierowych zeszytów i przede wszystkim zachowana jest ciągłość, która jest akurat dla tej opowieści bardzo ważna.
Daredevil by Frank Miller tom 2 to historia mroczna i nieinfantylna, w której psychologia postaci nie jest powodem do wstydu. To wreszcie opowieść o dojmującej tragedii i to na wielu różnych płaszczyznach. Frank Miller odrestaurował postać Matta Murdocka i jego alter-ego, w sporym stopniu ją też zrewolucjonizował i pchnął do przodu, podnosząc wyniki sprzedaży tego tytułu. Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek fan niewidomego Śmiałka mógł sobie odpuścić ten album.
Tytuł oryginalny: Daredevil Visionares: Frank Miller Vol.2
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: Frank Miller
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 368
Ocena: 90/100