Album ten obfituje w wiele przygód, właściwie jest zbiorem następujących po sobie dynamicznych historii. Na pierwszy plan wysuwają się rzecz jasna superbohaterskie potyczki, wśród których moją największą uwagę przykuł niejaki Gladiator. Mowa tu nie o potężnym Majestorze z Shi’ar, a o niejakim Melvinie Potterze, mężczyźnie, który w świecie Daredevila będzie powracał wielokrotnie. Śmiałek zmierzyć się będzie musiał również z potężnym Hulkiem i jak pewnie się domyślacie, nie jest to starcie na równych zasadach. Na szczęście u jego boku zawsze pojawią się wierni sojusznicy, jak Foggy Nelson czy Czarna Wdowa. Klimat całości balansuje na granicy dawnych opowieści superbohaterskich i czegoś dużo bardziej dojrzałego, co tutaj wyraźnie kiełkuje.
Komiksy nazywane oldschoolowymi to straszak dla wielu. Trochę to rozumiem. Sam często brnąłem przez wiele kultowych, lecz wiekowych pozycji z trudem, mimo świadomości, że to właśnie one są podstawą obecnego Marvela. W przypadku Daredevil by Frank Miller tom 1 starzyzna nie jest odczuwalna, ale nie można otwarcie porównywać tego tytułu z późniejszymi dziełami Bendisa czy Soule’a. Zdarzają się tu bowiem absurdy, lekka heroiczna przesada, ale między nie wplata się też uliczna, namacalna atmosfera doli Człowieka bez Strachu. Jak by nie było, to właśnie Miller odpowiada za Powrót Mrocznego Rycerz i to, co ze sobą przyniósł. Choć głównym scenarzystą jest tu Roger McKenzie, odnoszę wrażenie, że młodszy kolega nieco na niego wpłynął.
Przewodnim motywem runu Bendisa była sprawa związana z ujawnieniem tożsamości Daredevila. Początek tego wątku sięga właśnie okresu, w którym za jego przygody odpowiadał Frank Miller i nie mam tu na myśli wyłącznie pozycji Daredevil: Odrodzony. Na długo przed tymi wydarzeniami wyszło na jaw, że Matt Murdock nocami hasa po mieście w czerwonym kostiumie, a tym, który to odkrył, był Ben Urich. Na początku pisałem, iż Śmiałek ma farta do dobrych twórców i tym samym niezłych historii. Kolejną rzeczą, dzięki której cenię tę postać i jego otoczenie, jest pewna niezmienność. W życiu Murdocka zdarzają się ogromne katastrofy, lecz istnieją też pewne stałe: podwójne życie wziętego adwokata i budzącego strach herosa, grupa wiernych przyjaciół i estetyka, która pozostaje niezmienna nawet w najnowszych historiach Chipa Zdarsky’ego.
Lubię kreskę Franka Millera. Nie powiem, aby była ona ładna i przyjemna dla wszystkich. Nie powiem też, żeby była pozbawiona pewnych błędów. Millerowi zdarza się bowiem dość nonszalancko traktować anatomię i czynić prawdziwe akrobacje przy mimice swych bohaterów. Jednak to nadaje niepowtarzalności jego twórczości, wyróżnia go spośród szarej masy rzemieślników. W końcu bez specyfiki jego prac Marv z Sin City czy Kserkses z 300 nie przyciągaliby tak mocno uwagi. Otwierając więc powyższy tom, można odrobinę się zdziwić. Brak tu kanciastości i innych cech szczególnych dla Millera. Mamy za to solidnie ułożone plansze, wspomagające słowną narrację. Na ogromny szacunek zasługuje plansza z Daredevilem w trakcie treningu czy silne ciągoty Millera w stronę noir. Sama odmienność jego techniki rysunku doskonale obrazuje ewolucję, jaką przeszedł autor. Daredevil by Frank Miller tom 1 to dość wczesny etap jego ilustratorskiej działalności i miejscami można żałować, że tak mało ostało się z tego okresu, mimo fenomenu unikatowości jego bardziej współczesnych ilustracji.
Cykl wydawniczy Egmontu Marvel Classic jak dotąd mieścił się w bardziej współczesnych ramach czasowych. Właściwie dopiero Daredevil by Frank Miller tom 1 otwarł serię na typową klasykę i muszę przyznać, że to pozycja w sam raz do takiej zagrywki. Kłopot w tym, że jakiś czas temu Hachette w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela wydało ten tom pod numerkiem osiemdziesiątym trzecim i tytułem Daredevil: Naznaczony śmiercią. Porównanie obu wydań pozostawiam największym fanom. Ja cieszę się jedynie, że nie zdublowałem kiepskiej historii. W kolejnych tomach również zdarzą się powtórki, lecz czy dla miłośnika autora formatu Millera to przeszkoda?
Tytuł oryginalny: Daredevil Visionares: Frank Miller Vol.1
Scenariusz: Roger McKenzie, Frank Miller
Rysunki: Frank Miller
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 176
Ocena: 80/100