Coda tom 1 to dość klasyczne w swojej wymowie fantasy, które jednak na każdym kroku stara się nas czymś zaskoczyć. W magicznym świecie po apokaliptycznej wojnie magia stała się towarem deficytowym. Pojedyncze artefakty zachowały jednak resztki mocy. Podobny motyw widzieliśmy niedawno w Doktorze Strange’u Jasona Aarona, jednak wykreowany przez Spurriera i Bergarę świat stanowi ciekawe połączenie wyludnionych pustkowi z miejscówkami kwitnącymi życiem.
Główny bohater komiksu jest może niespecjalnie wyrazisty, ale uczynienie protagonistą nieco ironicznego barda samo w sobie jest pomysłem zacnym i godnym uwagi. Przemierza on krainy pełne magicznych stworzeń (tu raczej standardowy zestaw) na swoim rumaku jakby żywcem wyjętym z gry Darksiders. Wierzchowiec to niezwykle oryginalny – sierść czarna jak smoła, pięć rogów, monumentalna postura i zamiłowanie do rzucania mięsem – uznaję go za jeden z ciekawszych elementów całości. Z kolei z listów i zapisków skrzętnie notującego wszystko barda lepiej poznajemy otaczający świat.
Ze światem gier kojarzą mi się też inne elementy, jak chociażby gigantyczny ruchomy zamek ciągnięty przez tytaniczną istotę wyglądającą jakby właśnie wyszła z Shadow of the Colossus. Inspiracji jest zresztą o wiele więcej – żeby daleko nie szukać wspomnę chociażby o Władcy Pierścieni. Całości dopełniają żywe, jaskrawe kolory, bo musicie wiedzieć , że świat w Coda tom 1 należy do wyjątkowo barwnych – dosłownie i w przenośni.
Spurrier serwuje nam spójne dzieło rozrywkowe, gdzie przygoda przeplata się z humorem, motyw podróży z poszukiwaniem zaginionej miłości, a całość doprawiono jeszcze krwawymi ujęciami i dość przewrotnym motywem z berserkerem w roli głównej. Mamy też ciekawe rozważania na temat dobra i zła, które chociaż powtarzają się w wielu dziełach popkultury, wciąż pozostają aktualne. Całkiem sporo tego jak na jeden 128-stronicowy komiks, nieprawdaż?
Akcja w Coda tom 1 może i zawiązuje się nieco mozolnie, a pierwsze dwa zeszyty jeszcze nie porywają, ale tak od trzeciej odsłony zaczyna być interesująco, nie mówiąc już o udanym cliffhangerze na koniec albumu. Rzadko potrafię zmienić opinię o czytanym dziele dosłownie ze strony na stronę, ale w przypadku komiksu Spurriera tak właśnie było. Twórcy nie biorą całego tego RPG-owego fantasy do końca na poważnie i widać, że świetnie bawią się podczas procesu tworzenia. A to przecież gwarancja, że podobnie będzie bawił się także czytelnik.
Jakby tego było mało, na koniec dostajemy jeszcze bardzo ładną galerię alternatywnych okładek oraz mapkę świata, narysowaną „z jajem”, czyli analogicznie jak cała historia. Chociaż nie spodziewałem się po tym komiksie wiele, dostałem o wiele więcej i czuję się zachęcony do sięgnięcia po kolejne albumy.
Tytuł oryginalny: Coda vol. 1
Scenariusz: Simon Spurrier
Rysunki: Matias Bergara
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Non Stop Comics 2020
Liczba stron: 128
Ocena: 70/100