Jeden z najważniejszych wątków całej serii został wprawdzie zamknięty w poprzednim tomie, ale kilka tajemnic wciąż pozostaje nierozwiązanych. Jeśli pamiętacie poprzednie tomy, z pewnością dręczy was kwestia tajemniczych znaków pojawiających się na niebie. Wreszcie dowiemy się, co oznaczają i czym mogą grozić. Oczywiście wciąż główną niewiadomą pozostaje geneza ptasiej grypy, która odmieniła świat przedstawiony.
Na kartach Chew tom 11 – Ostatnie wieczerze wydarzy się naprawdę dużo. Spotkamy między innymi prezydenta USA, którego chcąc nie chcąc przed pewnym zagrożeniem ratuje Oliwka. Rzucimy też okiem na miejsce, w którym przebywa teraz Toni i tak – nie mylicie się – jest to niebo. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda, to będziecie mieli okazję rzucić okiem na jego wyobrażenie w wersji Laymana i Guillory’ego. Muszę przyznać, że jest zabawnie.
Po dość lekkim wstępie przystępujemy do (nomen omen) dania głównego, którym jest zamknięcie historii jednej z najbardziej charakterystycznych postaci w całej serii. Mowa oczywiście o Savoyu, którego trudno jednoznacznie określić jako dobrego lub złego. Wiadomo jednak, że jego relacja z Tonym staje się coraz bardziej zaogniona, szczególnie kiedy na Savoya pada podejrzenie o brutalny atak na osobę bliską naszemu protagoniście – Amelię.
Chew tom 11 – Ostatnie wieczerze wyraźnie sugeruje, że ostatni, dwunasty tom tej wydawanej u nas od pięciu lat serii może być spektakularny, oczywiście jak na standardy tej historii. Jestem pewien, że autorzy zakończą swoją opowieść z hukiem – na pewno będzie zabawnie i podejrzewam, że absurdalnie. Chociaż jest to absurd tego rodzaju, którego nie można nie lubić. Niepodrabialny styl Guillory’ego urzeka właściwie od pierwszego zeszytu, a Layman wydaje się mieć nieprzebrane pomysły. Pomimo 55 zeszytów „na karku”, wciąż poznajemy nowe kulinarne zdolności – tym razem np. podróż w czasie do chwili, kiedy dane danie zostało przygotowane.
W niniejszym albumie mamy jeszcze jedną ciekawostkę – zeszyt stanowiący crossover z wydawaną u nas przez Non Stop Comics (skądinąd świetną!) serią Revival – Odrodzenie. To oczywiście tylko ciekawostka, nie mająca żadnego wpływu na fabułę, ale zobaczyć bohaterów Chew w świecie Dany Cypress, jej siostry i pozostałych Odrodzonych to coś wspaniałego, szczególnie dla fanów obu opowieści.
Chew tom 11 – Ostatnie wieczerze to więcej tego samego – doskonałego humoru, ukrytego nawet w najmniej oczywistych miejscach, nierzadko groteskowo brutalnych scen, czy wreszcie tego niespotykanego luzu, którzy mają tylko artyści tworzący dzieła autorskie, nastawione na niczym nieskrępowaną rozrywkę. I nawet jeśli zdarzają się dłużyzny (a zdarzają się), to są ukryte pod postacią wątków pobocznych, i to takich, że każdy z osobna mógłby zasłużyć na własny spin-off.
Seria dobiegła końca, ale niewykluczone, że prędzej czy później doczekamy się jej kontynuacji w jakiejś postaci, prawdopodobnie z Oliwką na pierwszym planie. Już niebawem nadarzy się okazja, by zapytać o to Johna Laymana, który ma być gościem 30 Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, już pod koniec września.