Pewnego dnia do rezydencji Wayne’a przybywa kelnerka pośledniego baru, twierdząca, iż jej córka jest owocem upojnej nocy z Bruce’em. I wszystko by wskazywało na to, że nawet Mrocznego Rycerza nie omijają cwaniaki próbujące wyciągnąć kasę, gdyby nie wplątanie we wszystko Jokera i kradzieży cennego klejnotu. A skoro mamy wątek jubilerski, to i pannę Selinę Kyle. I właśnie tu pojawia się coś, co od dawna nie występuje w komiksach z Batmanem pióra Amerykanów.
Batman Enrico Mariniego to silnie klasyczny obraz tej postaci. Ma w sobie pewną posępną nutę rodem z poważniejszych tytułów, ale zaskakująco blisko mu do wizerunku z Batman: The Animated Series. Postaci mają zestaw cech, które potrafiłby wymienić przeciętnie zorientowany fan współczesnej kultury. Alfred jest nadopiekuńczym starszym panem. Joker to łotr posuwający się do najgorszych zbrodni, grający w zrozumiałą tylko dla siebie grę. Batman z kolei to posępny, lecz w głębi duszy ludzki heros, dzielący czas między życie salonowego lwa i noszenie peleryny nietoperza. Tęskniłem trochę za tym. Po Millerze, Snyderze, Kingu i kilku innych autorach, wystawiających bohatera na coraz wymyślniejsze próby, dobrze jest wrócić do pewnej prostoty i równowagi.
Ta właśnie one sprawiają, że Batman: Mroczny książę z bajki to komiks, który nadaje się świetnie na początek przygody z tą postacią. Złote standardy z Obrońcą Gotham często wymagają pewnego zrozumienia historii zarówno samej postaci Batmana, którego wizerunek przez osiem dekad nie był jednolity. Dzieło Mariniego jest tytułem lżejszej wagi, choć zawiera w sobie coś, czego brakuje w regularnych seriach. Nie myślcie jednak, że twórca Skorpiona gra na sentymentach. W całej tej akcji z domniemaną córką Batmana pojawia się ciekawy twist fabularny, stawiający w finale znak zapytania.
Marini dostał wolną rękę w kwestii wizerunku Gotham i jego mieszkańców. I widać, że artysta się nie hamował. Miasto prezentuje się wspaniale, łącząc w sobie elementy futurystycznej metropolii z nieco mroczniejszymi zakątkami wielkich ośrodków USA. Równie ciekawie prezentują się postaci, wśród których najjaskrawszym przykładem pomysłowości Mariniego jest Joker. Niebywale cyrkowy, pozornie mniej groźny niż jego kanoniczna wersja, ale też bardziej plastyczny i budzący zaciekawienie. Podobają mi się też wszelkie pojazdy, od Batmobilu po bardziej anonimowe samochody. Marini ma ciekawe koncepcje nawet dla nich, zawstydza nieco projektantów nadwozi współczesnych wozów. Nie ma tu więc chwili na wizualną nudę. Każda plansza oferuje niesamowite przeżycia i zapada w pamięć.
Batman: Mroczny książę z bajki wbrew pozorom nie tylko wygląda dobrze. Fabuła Mariniego nie należy może do kanonu dzieł ambitnych jak Powrót Mrocznego Rycerza czy Zabójczy żart, nadrabia za to lekkim, sensacyjno-komiksowym humorem. Czy zasługuje na wydanie w linii DC Deluxe? Jak najbardziej, gdyż powiększony format pozwala bardziej docenić plansze włoskiego artysty. Dodatkowy plus za depresyjnego klauna Archiego i rezolutną dziewczynkę imieniem Alina, wokół której kręci się akcja. Może to przesadne stwierdzenie, ale kontynuacja tej historii byłaby czymś ciekawym, a i epizodyczne występy innych herosów byłyby wtedy nawet wskazane. Marini nie stara się odcisnąć swego śladu na historii herosa z Gotham, ale bez wątpienia ma swój styl tworzenia jego przygód. Czasem solidna rozrywka jest przyjemniejsza od monumentalnych scenariuszy standardowo mających wszystko zmienić i wywrócić do góry nogami.
Tytuł oryginalny: Batman: Dark Prince Charming book 1 & 2
Scenariusz: Enrico Marini
Rysunki: Enrico Marini
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 144
Ocena: 75/100