Od czasu pojawienia się Bruce’a Wayne’a z mrocznego wszechświata wiadomo było, że nic faktycznie nie będzie takie samo. Batman, Który się Śmieje, sprawnie stworzony i poprowadzony, nie stał się jednorazowym łotrzykiem, a prawdziwą solą w oku nie tylko zadziwiająco zgodnych w niechęci do niego Batmana i Jokera, ale i całej reszty społeczeństwa peleryniarzy. W tym tomie do akcji wkracza Superman i wydaje się, że ktoś o jego potencjale złoi skrzywionemu Wayne’owi siedzenie, podczas gdy złoczyńca nie tylko wywinął się jego pięści, ale i miał czas na stworzenie sobie popleczników.
Batman, Który się Śmieje zdołał zakazić prominentnych członków społeczności herosów, wśród których znaleźli się Shazam, Hawkman i Blue Beetle. Nie oni jednak skupili moją uwagę. Niepozorny przy nich pan w średnim wieku, niejaki Jim Gordon, w finale pierwszego tomu Batmana, Który się Śmieje również uległ toksynie mrocznego Batmana. I po tej szarej eminencji Gotham spodziewałem się najwięcej. Jim pokazał, że nie jest tylko rudowłosym, wąsatym gliną w okularach, już gdy zastępował Bruce’a w roli Batmana po Ostatecznej rozgrywce. I rozwiązanie jego wątku nie było tragedią, ale zły komisarz Gordon to materiał na coś większego, niż jeden zeszyt. Nie inaczej było z pozostałymi postaciami. Dostaliśmy po prostu motyw w stylu Jeźdźców Apocalypse’a z Marvela, jednak tam wszystko było lepiej rozwinięte. O ile genezy Mrocznych Rycerzy z drugiego tomu Batman Metal są ogromnym plusem tego wydarzenia, o tyle w tym przypadku dostajemy półprodukt, silący się na mrok, w tym wykonaniu wręcz karykaturalny. Ale nie wszystko poszło źle…
Spójrzcie na gębę Batmana, Który się Śmieje. Niezbyt sympatyczny, nawet jak na czarny charakter, prawda? W Batman Metal był okrutnym taktykiem, świetnym manipulatorem, który mimo Barbatosa wiszącego mu nad głową działał swobodnie i to on de facto wyrósł na głównego łotra tego eventu. W pierwszym tomie Batman, Który się Śmieje Snyder poszedł odrobinę w stronę grozy i możliwość, że oryginalny Wayne pójdzie drogą swego złego odpowiednika budziła pewien niepokój. Nowy antagonista okazał się jeszcze groźniejszy, a symbioza umysłu Bruce’a Wayne’a, który z pewnością nie patrzy na jasną stronę życia, z pokręconą psychiką Jokera, stała się bardziej namacalna. Joshua Williamson skorzystał z tego zbyt skromnie, jakby obawiając się zbytniej ingerencji w postać Snydera. Choć patrząc na to z drugiej strony, to nie zepsuł postaci i pozostawił ją w stanie nienaruszonym, a to już wielka zaleta w medium komiksowym, gdzie zwykło się szargać dorobek innych autorów.
Jak przystało na zbiór kilku tytułów, dostajemy tu spory panteon rysowników, wśród których najlepiej radzi sobie David Marquez. W starciu duetu Nietoperza i S-a z wyszczerzonym Batmanem czuje doskonale nie tylko szybką i napiętą akcję. To połączenie śledztwa w stylu Mrocznego Rycerza z pokazowymi scenami z historii z Kal-Elem. Wyboje zaczynają się przy pojedynczych zeszytach. I nie chodzi mi o niedociągnięcia czy brak talentu pozostałych twórców. Po prostu zabrakło pazura. Jack Herbert czy Joe Bennett dają pokaz przyzwoitego rzemieślnictwa i nie można ich też za bardzo winić za brak szalonej wyobraźni, cóż też mieli czynić, jeśli same historie były jedynie poprawne.
Batman, Który się Śmieje tom 2: Zarażeni to komiks na poziomie tych bardziej przeciętnych epizodów z Batman Metal. Po pierwszym tomie autorstwa Snydera i Jocka inaczej wyobrażałem sobie rozwój głównego antagonisty, ale nie to mnie mierzi najbardziej. Williamson radzący sobie dobrze w seriach pokroju Flasha czy Nastoletnich Tytanów nie podźwignął ciężaru, jaki niesie ze sobą świeży i mający ogromny potencjał łotr. Scenarzysta namnożył wątków, które w dalszej perspektywie nie wniosły za wiele i choć całość jest zaskakująco spójna i w sam raz dla niewymagającego fana superludzi, to choćby Death Metal Scotta Snydera i Grega Capullo daje przykład, że można lepiej wykorzystać mrocznego Batmana i cały koncept Mrocznego Multiwersum. Nie skreślałbym jednak tego komiksu. To mniej atrakcyjny przystanek na drodze do lepszych historii, które Egmont już zapowiedział na nadchodzący rok.
Tytuł oryginalny: Batman Who Laughs: The Infected
Scenariusz: Joshua Williamson, Paul Jenkins, i inni
Rysunki: David Marquez, Jack Herbert, i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 312
Ocena: 65/100