Niniejszy jubileuszowy zbiór to nie taki zwykły album z różnymi historyjkami z Mrocznym Rycerzem. DC podeszło do sprawy poważniej, starając się ukazać całokształt kariery i wieloaspektowość oblicza Batmana. Na bok odchodzą próby zaimponowania odbiorcy nowym wyzwaniem dla herosa. Twórcy podkreślają pewne stałe w jego biografii, które dla monolitu Batmana są istotniejsze, niż gadżety i spektakularne przygody. Jak to bywa w zbiorach opowiadań, jedne są lepsze od innych, aczkolwiek przy takiej palecie twórców pewien standard został zachowany.
Gotham to miasto, gdzie zbrodnia ma się dobrze, pomimo tytanicznej pracy Mrocznego Rycerza. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest w dużej mierze Joker. Co jednak, jeśli go zabraknie? Na to pytanie odpowiadają Geoff Johns i Kelley Jones w historii Ostatnia zbrodnia w Gotham. To nie tyle refleksja nad tym, jak wyglądałoby bezpieczne Gotham, co opowieść o rodzinie. Wątek familijny powtarza się w Największej sprawie Batmana, co tylko potwierdza tezę, że Mroczny Rycerz jest nadzwyczaj towarzyskim samotnikiem.
Wiem Briana Michaela Bendisa i Alexa Maleeva to zaskakujące wyznanie Pingwina, który zapomniał, że to Wayne’a, a nie jego nazywają najlepszym detektywem świata. Wątek detektywistyczny porusza też duet Snyder/Capullo w Najdłuższej sprawie Batmana. Na osobną kategorię zasługuje Legenda Knute’a Brody’ego. Paul Dini i Dustin Nguyen prezentują tu sylwetkę kryminalisty należącego do grupy tak zwanych silnorękich – pomagierów pojawiających się u boku grubych ryb świata przestępczego Gotham. Często, zwłaszcza w tym przypadku, odpowiadających za porażkę superłotrów… W opozycji stoi jakby Powrót na Crime Alley Denny’ego ONeilla i Steve’a Eptinga, w której przypomina o sobie postać Leslie Thompkins. A to nie wszystko, co dobre w tym albumie.
W Batman – Detective Comics #1000 debiutuje przeciwnik, który dla odmiany nie chce zniszczyć Batmana, a go zastąpić. Mowa tu o Rycerzu z Arkham i sądząc po jego sposobie wypowiedzi i deklaracjach, pseudonim jest dopasowany idealnie. Ale to nie koniec historii. Bonusowo dostajemy opowieści z Two-Face’em i Anarkym. W tej pierwszej widać detektywistyczną stronę Zamaskowanego Krzyżowca, a w drugiej być może widzimy przyszłego członka Rodziny…
Wymienianie każdego rysownika z osobna to niepotrzebna wyliczanka. Maleev, Capullo czy Jones to sprawdzone nazwiska i możecie wierzyć mi na słowo – tu również nie zawodzą. Batman – Detective Comics #1000 w kwestii rysunków to zresztą nie tylko genialne plansze. Dostajemy ogrom okładek wariantowych, tworzonych zarówno pod ciekawą koncepcję epok w żywocie Batman, jak i szereg luźniejszych, niemniej przy tym smakowitych prac. Tu muszę się na chwilę zatrzymać. Jak by nie spojrzeć, nietoperkowa peleryna i uszy to trochę niedzisiejszy element ubioru. Ale podobnie jak skrzydełka i kolory Kapitana Ameryki czy gatki Supermana, stały się symbolami, wręcz znakami towarowymi.
Czy tysięczny numer Batman – Detective Comics to godne urodziny dla jednej z największych ikon współczesnej popkultury? W takich przypadkach nie uznaję górnej granicy doskonałości. Zawsze można coś dodać, ująć nieco szerzej pewne problemy. Temu specjalnemu numerowi nie brakuje jednak wiele do perfekcji. Mamy ujęcie herosa z wielu perspektyw, przy prawie całkowitym pominięciu bieżących wydarzeń i z nawiązaniem do tych, które już od wielu lat zaliczane są do kanonu. Do tego wszystko wizualnie wygląda jak fortuna Wayne’a. Batman – Detective Comics #1000, poza epizodem z Rycerzem z Arkham, nie jest powiązany z serią bezpośrednio i nawet nie orientując się w aktualnych wydarzeniach śmiało można sięgać po omawiany komiks. Nawet trzeba.
Tytuł oryginalny: Batman – Detective Comics #1000
Scenariusz: Scott Snyder, Geoff Johns, Tom King, Paul Dini, Warren Ellis i inni
Rysunki: Jim Lee, Greg Capullo, Alex Maleev, Dough Mahnke, Kelley Jones i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 176
Ocena: 85/100