Avengers tom 4: I wojna Kanga – recenzja komiksu

Kang Zdobywca to dość ciekawa persona w świecie Marvela. Osobnik ten podróżuje sobie przez czas w te i we w te, przy okazji tworząc sobie nowe osobowości, co najlepsze, czasami prowadzące ze sobą wojny. Klasyka historii z jego udziałem jeszcze się u nas nie ukazała, ale Avengers tom 4: I wojna Kanga wystarczająco przybliża naturę tego łotra. Mark Waid łapie tu wiatr w żagle i rusza z Avengers w strumień czasu.

Strona komiksu Avengers tom 4: I wojna Kanga

W poprzednich tomach stosunki między Kangiem i Visionem nabrały osobistego wydźwięku. Syntezoid podjął prywatną grę z arcyłotrem, wciąż pamiętając, jak ten jeszcze niedawno solidnie dał mu się we znaki. W wyniku jego działań sprawa przybiera większą skalę, z całą masą temporalnych paradoksów, których przełknięcie nawet dla fanów hard SF może być z pozoru ciężkie. Mark Waid rozkłada jednak ciężar w odpowiedni sposób, przez co nie dostajemy pseudo-naukowego bełkotu wymieszanego z najtańszą superbohaterską przygodą.

Scenarzysta wydaje się czuć swobodniej po II wojnie domowej. W drużynie dochodzi do paru roszad personalnych. Młodsza część Mścicieli tworzy swój zespół, niemal wypowiadając głośno „ok boomer”. Nowi członkowie zespołu z kolei są dołączani bez zbędnej celebry i wkraczają do akcji niemal z marszu. Nie ukrywam, że obecność Spider-Mana/Parkera czy Herkulesa odpowiada mi bardziej, niż pretensjonalnych niekiedy osobników pokroju Novy/Sama Alexandra i Kamali Khan. Ważniejsza od reorganizacji jest jednak nadchodząca potyczka z Kangami z wielu epok.

Strona komiksu Avengers tom 4: I wojna Kanga

Kang Zdobywca ma wiele wcieleń i nie wiem, jak dokonał tego Waid, ale udało mu się w miarę przystępny sposób ująć tę paradoksalną istotę, przy tym tworząc laurkę dla Avengers z kilku etapów ich działalności. Przystępność formy jest czymś, co warto docenić. Scenariusz Avengers tom 4: I wojna Kanga bez trudu wyobrażam sobie jako osobną miniserię, która jednak męczyłaby już na półmetku. Waid podaje akurat taką porcję walki między Mścicielami i Kangiem, aby zachowała ona swój smak i nie stała się kolejnym nużącym eventem.

Prace Mike’a Del Mundo podziwiać mogliśmy już choćby na okładkach Visiona. W Avengers tom 4: I wojna Kanga wniósł mocny powiew świeżości po niewyróżniających się twórcach jak Mahmud Asrar i Adam Kubert. Dodatkową korzyścią, którą przynosi ta zmiana, jest lepsze oddanie historii Kanga. Teoretycznie jego origin był znany, ale jeśli wziąć pod uwagę dodawanie do jego wizerunku kolejnych elementów, to pewne podsumowanie jest niezbędne. Autorzy nie robią tu tego z biograficzną dokładnością, ale płynność stylu Del Mundo pozwala pokazać relatywnie dużo bez zalewania czytelnika potokiem informacji. Motyw zegarów, przypominający mistrza Salvadora Dalego, to tylko jeden z najbardziej interesujących motywów wspaniale nierealnych plansz rysownika.

Strona komiksu Avengers tom 4: I wojna Kanga

Avengers tom 4: I wojna Kanga to właściwie pierwszy tom nowego story arcu, które wyraźnie rozdziela okres przed i po II wojnie domowej. Widać w nim pójście w lepszą stronę, nastawioną na swobodniejszą przygodę, lepiej zrównoważoną i godną pierwszej drużyny herosów Marvela. Poprzednie trzy tomy w zestawieniu z I wojną Kanga mają charakter porządkowy. Teraz Waid przechodzi do ofensywy i jestem przekonany, że Avengers tom 5: Tajne imperium tylko to potwierdzi.


Okładka komiksu Avengers tom 4: I wojna Kanga

Tytuł oryginalny: Avengers: Unleashed vol.1 Kang War One
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Mike Del Mundo
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 144
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?