Avengers tom 1: Siedmiu wspaniałych – recenzja komiksu

Istotą grupy Avengers jest ciągła rotacja składu. Tak więc, parafrazując pewnego polityka, Mściciele to zespół zderzaków. Run Jonatha Hickmana był okresem, w którym pod tym szyldem działała spora grupa starych i nowych graczy. Mark Waid w Avengers tom 1: Siedmiu wspaniałych przedstawia nam zupełnie nową i zupełnie inną wizję tego teamu.

Avengers tom 1: Siedmiu wspaniałych

Zespół Waida zbudowany jest na zasadzie kontrastów. Obok Visiona i Iron Mana mamy nowego Kapitana Amerykę i Thor/Jane Foster. Do tego do zespołu dołącza młodzież – Spider-Man/Miles Morales, Nova/Sam Alexander i Ms Marvel. Scenarzysta nie stawia więc na siłę, jak poprzednik, a na pewną symbolikę. Oto starzy wyjadacze współpracują z nowymi zawodnikami, a wtórują im kompletne żółtodzioby. Przypomina mi to okres, w którym do zespołu dołączyli Scarlet Witch, Quicksilver i Black Panther. Czy jednak dziś znów może się udać? Zwłaszcza, że Avengers nigdy nie mają wolnego.

Przeciwnik świeżego składu zdaje się znać Mścicieli i wie, jak skutecznie rozegrać z nimi potyczkę. Do tego werbuje sobie do pomocy silnorękiego przeciwnika. Nie jest on oczywiście kimś na poziomie Thanosa, czy tym bardziej Beyonderów, ale na nieskoordynowany team jego siła wystarczy. Mark Waid powraca nieco do klasycznych akcji Avengers, bez budowania wielowarstwowej fabuły, mającej doprowadzić do efektownego finału. Niby mamy spory świeżości, ale sam szkielet akcji znamy od wielu, wielu lat. Waid, wprowadzając zmiany, dyskretnie nawiązuje do klasyki. Bardzo dyskretnie.

Avengers tom 1: Siedmiu wspaniałych

Występujący tu skład Avengers ma potencjał, gorzej z relacjami między nimi. I nie jest to wina wyłącznie młokosów, choć oni dokładają się najbardziej. Relacja na linii Thor/Cap czy Tony Stark, zachowujący się jak irytujący menadżer, nie wróżą dobrze dla najpotężniejszego zespołu Marvela. Zespołu, który jeszcze nie tak dawno stłukł Thanosa i Budowniczych niemal równocześnie. Ale to nie dorośli są faktycznym problemem. O ile Nova i Miles Morales są znośni, o tyle Ms Marvel to drzazga w oku. W swej solowej serii panna Khan łączyła w sobie nieporadność z pewnym urokiem. Tu ta pierwsza cecha jest przerysowana i urasta do rangi porównywalnej do naiwności staruszków na pokazie cudownych garnków. A geekowski urok znika gdzieś w plątaninie sprzeczek z rówieśnikami.

Poprawność polityczna. Temat na solidną książkę, w której sporo miejsca zajęłoby występowanie tego zjawiska we współczesnej popkulturze. Nie jestem wojującym konserwatystą, ale nie mogę nie ulec wrażeniu, że sporo rzeczy w Marvel NOW! 2.0 miało być ukierunkowane na kulturę PC. Same zmiany personalne to norma w komiksie o superbohaterach. Przypominam konkurencyjnych Green Lanternów, Flashów czy Batmana-Gordona. Chodzi o pewne drobne momenty, jak ten, w którym fotografujący Kapitana Amerykę mężczyzna mówi, że to nie „jego” Cap. Autorzy sami w takich chwilach podkreślają, iż ich działania są spowodowanie nie tyle chęcią odświeżenia uniwersum, a przyciągnięcia nowego czytelnika. Czas pokazał na dodatek, że były one na dodatek krótkotrwała i dziś Sam Wilson znów jest Falconem, a tytuł Kapitana Ameryki powrócił do Steve’a Rogersa.

Avengers tom 1: Siedmiu wspaniałych

Zacznę od największego wizualnego atutu serii, a mianowicie okładek. Alex Ross to wielkie nazwisko komiksu. Twórca ten jednak lubuje się w ukazywaniu klasycznego wizerunku trykociarzy, nie ukrywając swej fascynacji Jackiem Kirbym. Dlatego też okazja do ujrzenia najnowszych wcieleń herosów w jego wykonaniu to nie lada gratka dla fanów jego talentu. Żałuję, że choć ułamek jednego z zeszytów nie został przez niego zilustrowany. Czemu? Niestety Kubert i Asrar, mimo niewątpliwych umiejętności, nie popisali się niczym szczególnym. Niczym, co zapamiętałbym w ponoć zupełnie nowej i zupełnie innej serii o Avengers.

Drugi tom zapewne ostatecznie scementuje mój stosunek do cyklu Marka Waida. Na razie podoba mi się lekkość akcji, dialogi, a nawet zróżnicowany, nieco ryzykowany skład. Kłopot mam z relacjami między bohaterami i ogólną wizją fabularną. Również wizualnie, jak na tytuł tego formatu, nie ma rewelacji. Avengers tom 1: Siedmiu wspaniałych to komiks reprezentujący raczej przeciętny poziom, mimo iż jego lektura jest przyjemna. Na pewno sięgnę po kolejny tom, po drodze zahaczając o nieźle się zapowiadające Avengers: Impas – Atak na Pleasent Hill. Mam nadzieję, że Waid i współpracownicy w dalszych częściach stworzą coś oryginalnego, co faktycznie zasługuje na miano all-new & all-different.


Okładka komiksu Avengers tom 1: Siedmiu wspaniałych

Tytuł oryginalny: All-New All-Different Avengers Vol.1: Magnificent Seven
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Adam Kubert, Mahmud Asrar
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 168
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?