Aquaman tom 3 – Korona Atlantydy – recenzja komiksu

Superbohater wydaje się istotą, której nie dotyczą zasady odnoszące się do szarych zjadaczy chleba. Piękny pan lub pani w pelerynie unosi się nad politycznymi wojenkami, społecznymi gorączkami i innymi bolączkami ludzkiego gatunku. Tak przynajmniej było u zarania dziejów, gdy herosi byli równie autentyczni, co obietnice przedwyborcze.

Powrót Mrocznego Rycerza, Strażnicy, czy Wojna Domowa to powieści graficzne wylewające kubeł zimnej wody na głowy naiwniaków widzących w herosach nieskazitelne figury. Wraz z runem Dana Abnetta również nieco niedoceniany Aquaman z herosa z głębin morza stał się monarchą silnego podmorskiego państwa, będącego solą w oku ziemskich mocarstw.

Strona komiksu Aquaman tom 3: Korona Atlantydy

Dan Abnett od początku wykonuje solidną robotę, tworząc z Atlantydy realistyczny obiekt państwowy. To nawet zabawne, że w większości przypadków fikcyjne państwa komiksu superbohaterskiego są tworami dość tekturowymi, może z wyjątkiem Latverii Doktora Dooma. W Odrodzeniu niosące pokój i demokrację USA pragnie obdarować nimi podwodne imperium, lecz na szczęście wszystko rozchodzi się po kościach. A szkoda. Możecie uważać mnie za bezlitosnego fana, wyczekującego aż ktoś dokopie Arthurowi, ale zdecydowanie więcej emocji budził u mnie możliwy konflikt z samym Supermanem, niż z wewnętrznymi wrogami.

Owi wrogowie to, że tak to ujmę, nadzwyczajna kasta, której nie w smak popularny monarcha, dążący do harmonii i progresu swego królestwa na arenie międzynarodowej zamiast militarystycznych ciągotek. Na dodatek skostniałe zasady dworskie i rozmaite przeszkody, które nie pozwalają mu zdobyć stabilnej pozycji sprawiają, że zwolennicy dawnego systemu znajdują sobie potencjalnego następcę w postaci brutalnego i nieokrzesanego Coruna Ratha. Gdybym był komentatorem politycznych realiów, uznałbym Aquamana za liberała, lecz nie w rozumieniu dzisiejszym, bliższym lewicy, a takim, który stara się wyrwać swój kraj z rąk izolacjonizmu, co otwarcie czyni go wrogiem dla głęboko rozsiadłych w swych fotelach wielmożów, czerpiących zyski z podsycania negatywnych nastrojów społecznych.

Strona komiksu Aquaman tom 3: Korona Atlantydy

Obok wielkiej polityki i związanych z nią dylematów, władca Atlantydy nie ma łatwo i w życiu miłosnym. Co prawda szczerość i namiętność związku z Merą są nie do podważenia, lecz mezalians, jakim jest związek miłościwie panującego króla z kobietą pochodzącą z dość podejrzanych terenów jest odczuwalny. W poprzednim tomie Mera poznała również proroctwo mówiące, iż jej obecność u boku Arthura może przynieść Atlantydzie zagładę, co też silnie wpłynęło na jej postawę. Dlatego też relację między nimi uważam za autentyczną i pozbawioną słodyczy romantyczności rodem z literatury dla znudzonych matron. Mera to silna kobieta, być może nawet silniejsza niż Selina Kyle czy Lois Lane i na pewno będzie miała w przyszłości wiele do powiedzenia.

Telepatia Aquamana to umiejętność dość niezwykła, nawet jak na różnorodne uniwersum herosów. Pogardliwie nazywana zdolnością gadania z rybami jest czymś naprawdę użytecznym i choć jest zupełnie inna niż moce chociażby Charlesa Xaviera, to uwiarygadnia ona całe dziedzictwo Arthura. Momentami też wydaje się, że jest on nieco bieglejszy w walce. Niegdyś w zestawieniu z dowolnym członkiem Ligi Sprawiedliwości nie postawiłbym złamanego grosza na królu Atlantów. Dzięki runowi Abnetta miałbym wątpliwości, nawet w przypadku pojedynku z ikonami tej drużyny.

Strona komiksu Aquaman tom 3: Korona Atlantydy

Zawsze uważałem, że Czarna Manta to przeciwnik dość niepoważny, może nie ze względu na czyny, których dokonał i motywacje nim kierujące, ale całą otoczkę, jaką wokół siebie buduje, a przede wszystkim kretyński hełm. Teraz zmieniam zdanie i oddaję haniebną palmę pierwszeństwa Warheadowi. Tak nijakiej pod niemal każdym względem postaci nie widziałem od czasów arcyłotrów z dawnych lat. Wygląd, umiejętności i cele, do jakich dąży, wołają o pomstę do niebios i ta część, mimo iż mająca swój cel, nieco mierzi w dobrze skonstruowanej fabule. Scenarzysta na szczęście szybko wynagradza to morską bestią zwaną groźnie Dead Water. Wyglądający naprawdę jadowicie i drapieżnie morski zabójca to przeciwieństwo całej fauny, z jaką Aquaman żyje w zgodzie. Tu potwierdza się słuszność dążeń bohatera do zacieśnienia stosunków z powierzchnią.

Aquaman tom 3: Korona Atlantydy, jak i cała seria, znów mnie do siebie przekonała. Porównując ją z innymi, mogę bez ogródek stwierdzić, iż jest ona najbardziej pozytywnym zaskoczeniem i zasługuje na specjalne wyróżnienie spośród tytułów z panami z czarnej i czerwonej pelerynie. Dan Abnett nie tylko pozbywa się łatki, jaka przylgnęła do bohatera, ale i tworzy kompletnie nowe realia dla przyszłych twórców. Może nieco przesadzam, ale dla głębinowego świata DC scenarzysta ma szansę stać się tym, kim dla kosmosu Marvela jest Jim Starlin, czyli pionierem i odkrywcą zupełnie nowych możliwości. Oblicze Aquamana jako sprawnego polityka i monarchy, ale też i bardziej przekonującego wojownika sprawia, że nie zamierzam odpuścić sobie tej serii, nawet w obliczu mnogości doskonałych tytułów spoza obu uniwersów superbohaterskich.


Okładka komiksu Aquaman tom 3: Korona Atlantydy

Tytuł oryginalny: Aquaman Vol 3: Crown of Atlantis
Scenariusz: Dan Abnett
Rysunki: Bradley Walker, Scot Eaton, Phillipe Briones
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 192
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?