Anohana – Kwiat, który widzieliśmy tamtego dnia tomy 1-2 – recenzja mangi

Jeśli mowa o najbardziej poruszających historiach, z jakimi było mi dane się spotkać w mangach/anime, to zaraz po Clannad przychodzi mi na myśl właśnie Anohana. Ucieszyłem się więc bardzo, że na naszym podwórku ukaże się mangowa adaptacja tej pięknej historii.

Oryginalna historia Anohana – Kwiat, który widzieliśmy tamtego dnia nie pochodzi jednak z mangi, lecz z anime emitowanego w 2011 roku. Potem dopiero postała manga skupiająca się na tej samej fabule. Ktoś powie: nie ma to jak oryginał. Jednak każde medium ma swoje plusy. Mnie bardzo dobrze czytało się pierwsze dwa tomy mangi i powiem, że nie mogę doczekać się ostatniego, aby jeszcze raz przeżyć te emocje.

Zobacz również: MW – recenzja mangi

Historia w Anohana opowiada o grupie przyjaciół, którzy w dzieciństwie byli nierozłączni. Niestety w wyniku wypadku zginęła jedna z nich, Menma. Od tego dnia przyjaciele obciążeni poczuciem winy, rozstali się i każde z nich poszło własną drogą. Minęło kilka lat, a pozostała piątka dawnych przyjaciół jest już w liceum, dalej jednak nie udało się im ponownie złączyć. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy Jintanowi niespodziewanie ukazuje się zmarła Menma. Chłopak nie może w to uwierzyć, uważa, że to jego omamy. Z czasem jednak zaczyna wierzyć, że odwiedziła go prawdziwa postać jego przyjaciółki. Dziewczyna wspomina coś o niespełnionym życzeniu.

Jintan mocno się zmienił przez te wszystkie lata. W dzieciństwie był najbliżej Menmy, więc bardzo mocno przeżył stratę. Wcześniej uznawany był za dobrego ucznia oraz niezwykle ambitnego chłopca, czym wszystkim imponował. Potem jednak obwiniając się za śmierć przyjaciółki, zatracił się. Przestał chodzić do szkoły, nie kontaktował się ze znajomymi – praktycznie nie wychodził ze swojego pokoju. Niespodziewany gość w postaci Menmy próbuje to zmienić. Zachęca go do ponownego nawiązania więzi z dawnymi przyjaciółmi. Tak też Jintan spotyka i wymienia kilka zdań z Anaru – która od dzieciństwa również mocno się zmieniła i obecnie aspiruje na popularną piękność. Ponowne udaje się też spotkać Poppo, czyli tego małego, nieporadnego odrostka, którego trzeba było ciągle pilnować. Teraz to już wyrośnięty chłopak, a jednak osobowością dalej przypomina tego roztrzepanego gagatka.

Zobacz również: Dr. Stone tom 4 – recenzja mangi

Pozostał dwójka, czyli Tsuruko oraz Yukiatsu, zdają się najmniej dostępnymi osobami. Oboje mocno skupili się na nauce i obecnie uczęszczają do dobrego liceum – inaczej niż Jintan czy Anaru. Poppo za to całkiem rzucił naukę i został podróżnikiem. Dwójka z dobrej szkoły patrzy na pozostałych z góry i nie ma zamiaru wracać do dziecinnych zabaw. A tak przynajmniej zdaje się na początku, bo szybko zaczynają wychodzić na jaw ich prawdziwe uczucia związane ze śmiercią Menmy. Zarówno Yukiatsu jak i Tsuruko tak samo obwiniają się za wypadek z tamtego dnia. Anohana to prawdziwa bomba emocjonalna i czym dalej, tym słabsze stają się bariery skrywające ból bohaterów. W drugim tomie dzieje się już naprawdę dużo, dlatego też nie mogę doczekać się trzeciego, ostatniego.

Anohana – Kwiat, który widzieliśmy tamtego dnia to fantastyczna historia, która za każdym razem chwyta za serce równie mocno. Odkrywanie skrywanych przez bohaterów uczuć, stopniowe przełamywanie lodów – wszystko to niesamowicie rozbraja emocjonalnie. Anohana zadziała nawet na największych twardzieli.


Tytuł oryginalny: Ano Hi Mita Hana no Namae o Boku-tachi wa Mada Shiranai
Scenariusz: Chou Heiwa Busters
Rysunki: Mitsu Izumi
Tłumaczenie: Amelia Lipko
Wydawca: Waneko
Ocena: 85/100

Redaktor prowadzący działu Gry

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?