Tematyka klonowania gościła już w Spider-Manie nie raz. Raz ograno ją w latach 70., potem ponownie w połowie lat 90., kiedy to pogubiono się w mnogości wątków, zanudzając czytelników przez dwa lata! Również tych polskich, bo kiedy opowieść o klonach trafiła do TM-Semicowego wydania, doprowadziła do spadku sprzedaży. Moim zdaniem niesłusznie, bo chociaż opowieść wydawała się ciągnąć w nieskończoność, to właśnie wtedy przybliżono nam tak kozackie postacie jak Kaine czy Ben Reilly, a i o samym Jackalu dowiedzieliśmy się nieco więcej. W Spisku klonów wszyscy ci bohaterowie pojawiają się ponownie.
Punkt wyjścia do tej historii jest genialny – scenarzysta Dan Slott zadał bardzo dobre pytanie o to, jak daleko byłby w stanie posunąć się Peter Parker, aby odzyskać bliskich ludzi, za których śmierć ponosi chociażby częściową odpowiedzialność. A przecież w życiu Pajęczaka nie brakuje takich osób: Gwen Stacy, kapitan Stacy, Jean DeWolff, czy wreszcie sam… wujek Ben. O poległych antagonistach nawet nie wspominając. Jackal właśnie przywrócił do życia wielu zmarłych, na dodatek udało mu się także zachować wszystkie ich wspomnienia. Ale przecież to nigdy nie kończy się dobrze, prawda? Szczególnie, że pod maską szakala tym razem kryje się ktoś inny…
Spider-Man bije się z myślami (i z całymi zastępami wrogów, takimi jak Doktor Octopus, Rhino, Lizard czy Electro w kobieciej wersji), gdy na scenę wkraczają starzy znajomi. Kaine próbuje znaleźć antidotum na wirus padliny (pamiętacie Carriona?), a pomaga mu w tym Spider-Gwen. Slott zgrabnie łączy tu wątki niesławnej Clone Sagi z tymi z bardziej udanego Spiderversum, a główny event przez większość czasu wypada i wygląda znakomicie (rysuje Jim Cheung z drobną pomocą Cory’ego Smitha). Najgorzej wypada niestety zakończenie, szwankują też motywacje niektórych postaci – szczególnie Dock Ocka – ale całość zaliczam zdecydowanie na plus.
Zeszyty 20-24 z głównej serii rozwijają historię i warto czytać je naprzemiennie z zeszytami eventowymi – samodzielnie się bowiem nie sprawdzają, ale w zestawieniu udanie uzupełniają wątki i przypominają najważniejsze wydarzenia z przeszłości. I to właściwie by wystarczyło, ale w albumie Amazing Spider-Man tom 5 – Spisek klonów znalazły się jeszcze bardzo nierówne tie-iny.
Zeszyty 14-17 serii Silk pisanej przez Robbiego Thompsona i rysowanej przez Irene Strychalski wypadają po prostu słabiutko. Miałka warstwa fabularna, lekki klimat, zupełnie nie pasujący do głównego eventu, czy wreszcie przeciętna mangowa kreska sprawiają, że jest to zupełnie niepotrzebny fragment całości. Pięć zeszytów z przygodami Prowlera wypadają już nieco lepiej, ale nie ze względu na nudną historię, a rysunki Jamala Campbella, a w szczególności zastosowaną w opowieści kolorystykę. Jeden i drugi tie-in nie zmienia wymowy głównej historii i nic by się nie stało, gdybyśmy je pominęli.
Amazing Spider-Man tom 5 – Spisek klonów to także udział kilku gwiazd marvelowskich opowieści. W krótkich historyjkach uzupełniających dostaniemy opowieść Petera Davida z rysunkami Marga Bagleya, a także otwarcie nowego wątku, gdzie scenariusz Slotta zilustrował Stuart Immonen. To jednak tylko dodatki, miniaturki, które albo przypominają nam ważne wątki z przeszłości, albo stanowią bramkę do rozwoju opowieści w kolejnych zeszytach.
Amazing Spider-Man tom 5 – Spisek klonów to udany album, który nie wystrzegł się kilku potknięć, ale to normalka w przypadku eventów uzupełnionych o tie-iny pisane lub rysowane przez zupełnie innych twórców. Główna historia trzyma wysoki poziom i ma kilka rewelacyjnych momentów odnoszących się do trwającej od wielu dekad historii i mitologii Spider-Mana, a tę akurat Dan Slott zna i czuje jak mało który artysta. Akcji jest sporo, gościnne występy nieco zapomnianych już postaci to czysty fanserwis, mniej tu też tej mniej lubianej przez fanów strony Spider-Mana, jaką prezentowała Globalna sieć. No i wygląda na to, że przyszłość może przynieść jeszcze parę zaskakujących zwrotów akcji!
Tytuł oryginalny: Amazing Spider-Man vol 5 – The Clone Conspiracy
Scenariusz: Dan Slott, Christos Gage, Peter David, Robbie Thompson, Sean Ryan
Rysunki: Jim Cheung, Cory Smith, Ron Frenz, Giuseppe Camuncoli, Mark Bagley, Irene Strychalski, Jamal Campbell, Stuard Immonen
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 468
Ocena: 80/100