Do naszych rąk trafił właśnie drugi album serii Thor Gromowładny, wydawanej przez Egmont w ramach Marvel Now. Boża bomba jest bezpośrednią kontynuacją Bogobójcy, którego recenzowaliśmy w lipcu. Pierwsza album bardzo nam się podobał, a teraz sprawdzamy, czy kolejne starcie trzech Bogów Piorunów z okrutnym Gorrem trzyma równie wysoki poziom.
Jak prawdopodobnie pamiętacie z lektury poprzedniego tomu, twórcy postawili naprzeciw Thora potężnego wojownika, który od setek lat przemierza wszechświat i czas, eliminując wszystkie bóstwa i bogów, zarówno tych z przeszłości, jak i tych, którzy dopiero się pojawią. Dzięki Bożej bombie dowiemy się więcej o przeszłości Gorra, a także o źródle jego niechęci i przyczynie krwawej vendetty. Nie jest może ona specjalnie zaskakująca i nie wybiega specjalnie poza schemat, ale koniec końców można ją kupić bez większego bólu.
Swoistą genezę Gorra poznamy w pierwszym zawartym w tym tomie zeszycie – jedynym narysowanym przez Jacksona „Butcha” Guice’a. Za warstwę graficzną pozostałych odpowiada serbski rysownik Esad T. Ribić, nad którego iście malarskim talentem rozpływałem się zarówno w recenzji pierwszego tomu Thora Gromowładnego, jak i ostatnio przy Lokim, wydanym przez Mucha Comics. Zresztą sam rzut oka na przykładowe plansze powinien przekonać niezdecydowanych.
W Bożej bombie Jason Aaron jeszcze mocniej zacieśnia więzy pomiędzy trzema Thorami z różnych okresów czasowych. Przypomnę, że mamy tu młodego, jeszcze nieopierzonego wojownika z toporem, pełnoprawnego członka drużyny Avengers, oraz potężnego starca po przejściach, który odniósł wiele ran w licznych bitwach i zastąpił Odyna w panteonie bogów, władając mocą znacznie potężniejszą od niego. Tytułowa bomba to natomiast nowy pomysł Gorra na wyeliminowanie wszystkich Bogów za jednym zamachem. Czy ktoś zdoła go powstrzymać i jaka będzie w tym rola trzech pięknych i walecznych wnuczek Thora?
Opowieść nadal jest spektakularna: na jej kartach pojawiają się potężni wojownicy, z których emanuje jeszcze potężniejsza moc. Czasami jednak twórcy nieco za bardzo popuszczają wodze fantazji (np. kiedy jeden z Thorów uderza drugiego… kosmicznym rekinem przy akompaniamencie onomatopei „sharkoom”, zupełnie niepotrzebnie i fatalnie przetłumaczonej zresztą na język polski). Może to i zabawne, ale jak dla mnie to przegięcie, bardziej pasujące np. do Deadpoola.
Tym właśnie Boża bomba różni się od Bogobójcy. Jest tu więcej humoru – w poprzednim tomie nie przypominam sobie nawet jego śladowych ilości. Aaron przystopował też trochę, jeśli chodzi o bardziej psychologiczne podejście do Thora, zbliżając swoje dzieło do większości pozostałych historii o superbohaterach. Co za tym idzie, Thor Gromowładny traci nieco ze swojej oryginalności i uroku.
Po pierwszym tomie byłem w tej serii zakochany, uznając ją za jedną z najlepszych, prawdopodobnie nawet najlepszą z Marvel Now wydawanych w Polsce. Pierwsza fascynacja minęła, ale w żadnym razie nie znaczy to, że dzieło Aarona i Ribica należy sobie odpuścić. Motorem napędowym tej lektury jest trzech kozackich bohaterów, łączących siły przeciwko wspólnemu wrogowi. Sam jestem ciekaw, jak rozwinie się ta opowieść w kolejnym albumie.
Tytuł oryginalny: Thor: God of Thunder Volume 2: Godbomb
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Esad T. Ribić, Jackson „Butch” Guice
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2016
Liczba stron: 132
Ocena: 75/100