Thor to jedna z najpotężniejszych i najpopularniejszych postaci w uniwersum Marvela, a jego boskie oblicze zna niemal każdy. Jednak należy pamiętać, że pozytywnych bohaterów w komiksach definiują głównie ich wrogowie. Tak jak bez Jokera nie byłoby Batmana, tak Bóg Piorunów nie istnieje bez swojego nemesis – Lokiego. I to właśnie jemu poświęcony jest najnowszy album wydany przez Mucha Comics.
Loki, geniusz zła i Bóg Kłamstw, od dziecka nie miał lekko. Zaadoptowany przez Odyna, dorastał w cieniu faworyzowanego Thora i innych mocarzy, którzy od zawsze błyszczeli w glorii i chwale. Wzgardzony, odstawiony na boczny tor, w końcu dopuścił do tego, by zakiełkowało w nim zło i szaleństwo. W komiksie Loki poznamy historię z jego perspektywy. Nie martwcie się jednak, wcale nie będzie ona tak oczywista, jak bywa to w regularnych opowieściach, stawiających go jednoznacznie w pozycji czarnego charakteru.
W pierwszym zeszycie spotykamy Lokiego w dość niecodziennych okolicznościach. Jakimś cudem udało mu się podbić Asgard i wziąć do niewoli swoich przeciwników, z Odynem i Thorem włącznie. W ten oto sposób sam zostaje władcą mitycznej krainy, a nie jest to rola, do której nasz antagonista dorósł. Bardziej widział siebie w roli nieustającego w staraniach opozycjonisty, ciągle walczącego z głównymi bohaterami, ale już samo osiągnięcie celu wydaje się go przerastać. Czytelnicy będą więc mieli możliwość obserwować, czy poradzi sobie z zarządzaniem królestwem, zwłaszcza gdy każdy ciągle coś od niego chce.
Drugą kwestią są wątpliwości, jakie ogarniają tytułowego (anty)bohatera w kwestii wykonania wyroku śmierci na swoim przyrodnim bracie. Czy uwięziony w lochach i skuty łańcuchami Thor zdąży się uwolnić i uciec, zanim Loki podejmie swoją decyzję? I jaka ona będzie? Tego będziecie musieli sami dowiedzieć się z lektury. Powiem tylko, że to rozwiązanie fabularne wydało mi się całkiem przewrotne i odpowiednio uzasadniło całą historię.
Scenariusz Roberta Rodi nie jest specjalnie rozbudowany i kręci się głównie wokół miotającego się w nowej sytuacji Lokiego, chociaż pojawia się też kilka postaci pobocznych, takich jak Lady Sif czy Balder. Bez problemu wystarcza to na cztery zawarte w tomie zeszyty – spokojne, wyważone, może nawet nieco przegadane i praktycznie pozbawione akcji, chociaż w tym konkretnym przypadku jest to akurat plusem. Mimo wszystko to jednak prosta historia, w której to rysunki wybijają się na pierwszy plan.
Za ilustracje odpowiada serbski rysownik Esad T. Ribić, którego fantastyczne prace mogliśmy podziwiać w wydanym niedawno przez Egmont Thorze Gromowładnym, a nieco wcześniej w niedostępnej już pozycji od Mucha Comics – Silver Surfer: Requiem. Malarski styl autora owocuje szczegółowymi, realistycznymi planszami, w których jest jednak coś surowego i chłodnego. Idealnie współgra to z obrazem upadłego Asgardu.
Loki to przyzwoita historia, pozwalająca nam spojrzeć na uniwersum Thora oczami Boga Kłamstw. To nieco inna wersja, opisująca znane nam opowieści z odmiennego punktu widzenia. Warto, nawet dla samych rysunków.
Scenariusz: Rob Rodi
Rysunki: Esad Ribić
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Mucha Comics 2016
Liczba stron: 112
Ocena: 70/100