Amerykańska Liga Sprawiedliwości Granta Morrisona to gwarancja kilku rzeczy: dziwacznych intryg na kosmiczną skalę, mocarnych przeciwników i galerii wyrazistych postaci, zarówno tych z pierwszej (nomen omen) ligi, jak i tych drugoplanowych, z którymi polski czytelnik rzadko miał styczność, jak Huntress czy uwielbiany przez publikę, przezabawny Plastic Man. Nie inaczej jest w kolejnym, trzecim już tomie tej epopei, wydanej właśnie przez Wydawnictwo Egmont.
Osobiście nie jestem wielkim fanem historii o zagrożeniach z kosmosu czy innego wymiaru, ale jeśli nie przeszkadzają Wam takie założenia, będziecie się czuli jak ryby w wodzie. Zwłaszcza, że Grant Morrison w pełni panuje nad tym całym bałaganem, nadając nieprawdopodobnym wydarzeniom znamiona realizmu. Co więcej, autor dokonuje rzeczy prawie niemożliwej i trzyma w ryzach całe towarzystwo. Oprócz wciąż rozrastającej się Ligi, w trzecim tomie spotkamy też członków Amerykańskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwości, czyli archaiczną nieco drużynę ze Złotej Ery komiksu. Dobrze, że każdy z bohaterów ma w tej historii swoje pięć minut.
Pierwsza historia, traktująca o inwazji obcej rasy na Ziemię, przypomniała mi książkę Infekcja Scotta Siglera. Zacząłem się zastanawiać, czy aby autor ten nie czerpał inspiracji właśnie z JLA. W komiksie kosmici atakują umysły swoich ofiar i wywołują u nich sen, z którego nie sposób się wybudzić. Kluczem do ich powstrzymania okaże się pewien mały chłopiec i jego wiara w Supermana, a także pewna znana postać, której się tu na pewno nie spodziewacie.
JLA 1000000 jest z kolei częścią cross-overu DC One Million, w której doszło do spotkania członków Ligi z przyszłości, z tymi z teraźniejszości. Oczywiście będą musieli współpracować, aby powstrzymać potężne zagrożenie. Jak jednak kończy się ten wątek, nie będzie nam dane zobaczyć na własne oczy, ponieważ jak wspominałem, zeszyt ten jest częścią wielkiej całości. Na szczęście wydawca zadbał o to, by osłodzić nam ten fakt jedną stroną tekstu, wyjaśniającą dalsze wydarzenia.
Kolejna opowieść to powielenie schematu, który zakłada, że naprzeciw JLA staną członkowie innego ugrupowania, również dysponujący supermocami. Stworzona przez rząd USA Justice League Alpha ma skonfrontować się z Batmanem, Supermanem i resztą, ale czytelnicy nie zdążą nawet poznać nowych postaci, nie mówiąc już o ich polubieniu. Fabuła jest w tej historii raczej pretekstowa i służy głównie do ukazania dynamicznej, całkiem nieźle sportretowanej akcji.
Tom wieńczy opowieść o dżinnach, magicznych stworzeniach, które jak wiemy dysponują ogromną mocą, potrafią też spełniać życzenia. Czy to nie idealne narzędzie dla złoczyńców? Dojdzie tu więc do spektakularnego pojedynku jasnej i ciemnej strony, co powinno zadowolić fanów jaskrawej kolorystyki i wybuchowych wydarzeń.
Generalnie jeśli podobają Wam się wyszukane, skomplikowane fabuły Morrisona i nowoczesne, robiące wrażenie rysunki Howarda Portera, zdążyliście się już zakochać w tej serii przy okazji pierwszych dwóch tomów. Z pewnością nie jest to lektura dla wszystkich, ale zawsze to jakaś odskocznia od najnowszych historii, wydawanych w ramach Marvel Now czy New 52. Jeśli lubicie komiksy z lat 90-tych, ze wszystkimi ich zaletami i wadami, śmiało możecie sięgać po Amerykańską Ligę Sprawiedliwości.