Komiksy z Deadpoolem, chociaż wcześniej w Polsce praktycznie nieobecne, okazały się ogromnym sukcesem, podobnie jak pierwsza kinowa produkcja poświęcona rozgadanemu, szalonemu najemnikowi. Do tego stopnia, że nakład pierwszego tomu Martwi prezydenci bardzo szybko się wyprzedał i trzeba było czekać na dodruk. W czerwcu zadebiutował drugi odcinek przygód Wade’a Wilsona, w którym ten przestaje uganiać się za wskrzeszonymi jako zombie przywódcami narodu amerykańskiego, a zaczyna za… zresztą przecież tytuł mówi wszystko!
Postaci Deadpoola nie muszę Wam chyba przedstawiać, ale jeśli jakimś cudem o nim nie słyszeliście, musicie wiedzieć, że to wiecznie błaznujący, brutalny, cyniczny, wiecznie nawiązujący do szeroko pojętej popkultury (anty)bohater, która na dodatek zdaje sobie sprawę z tego, że jest postacią z komiksu. Często burzy tzw. czwartą ścianę, zwracając się bezpośrednio do czytelnika. Już samo to wystarczy, żeby świetnie się bawić, chociaż trzeba pamiętać, że żarty często nie są najwyższych lotów, a i fabuła do specjalnie inteligentnych nie należy. To nadaje większości komiksów z Deadpoolem wyłącznie rozrywkowy charakter.
Łowca dusz zaczyna się od wspaniałego prezentu dla fanów. Pamiętacie historię Iron Man: Demon w butelce, klasyczną opowieść z 1979 roku, zawartą w 29 tomie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela? Ponieważ postać Deadpoola zadebiutowała dopiero w 1991 roku, Wade Wilson teoretycznie nie mógł uczestniczyć w wydarzeniach w niej przedstawionych. A co by było, gdyby jednak mógł? Nosiłby dzwony, hippisowski wianek i oczywiście znowu by namieszał, przejmując zbroję Iron Mana, kiedy Tony Stark pozostawał w pijackim widzie. Koniecznie musicie to przeczytać!
Dalsza część powiela natomiast schemat tomu pierwszego – tym razem Deadpool zawiera pakt z diabłem i musi wyeliminować kilku nieszczęśników z demonicznej listy. Przypomina to nieco pościg za prezydentami-zombie, jednak tym razem jest uświetnione gościnnymi występami innych bohaterów Marvela. Szczególnie dobrze wypada spotkanie z Superior Spider-Manem, ale też z Jessicą Jones czy Daredevilem. Nie zapominajmy też o wątku agentki Preston, której umysł w wyniku wydarzeń z pierwszego tomu został uwięziony w ciele naszego protagonisty.
W komiksie pełno jest absurdalnych akcji i humoru, a wyłapywanie smaczków ukrytych nawet w detalach jest dla czytelnika świetną zabawą. Osobiście prawie padłem, gdy Deadpool zastał Iron Mana oglądającego swój ulubiony film… Kaczora Howarda (inna sprawa, że ten powstał dopiero w 1986 roku, ale możemy przymknąć na to oko, prawda?). Trzeba jednak przyznać, że spora część żartów może być niezrozumiała dla niektórych odbiorców, chociażby dlatego, że zabija je tłumaczenie na język polski. Deadpool często stosuje grę słów, która ma sens tylko w oryginale.
Przez miałką fabułę Deadpoola zaczynają powoli przebijać pierwsze bardziej dramatyczne wątki, mające nam odsłonić inne oblicze Wade’a Wilsona. Z jednej strony do dobrze: cieszy to, że kolejne zeszyty mogą być nieco ambitniejsze od dotychczasowych. Z drugiej – czy czytelnik sięgający po przygody pyskatego najemnika oczekuje dramatyzmu, czy raczej szaleństwa i jazdy bez trzymanki? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
Łowca dusz podobał mi się bardziej, niż Martwi prezydenci, który w moich oczach wypadł jako średniak do przeczytania. W drugim tomie więcej jest zarówno akcji, jak i humoru, każdy więc powinien znaleźć coś dla siebie. Oczywiście to żadne arcydzieło, nawet w skali komiksów superbohaterskich. Rysunki Scotta Koblisha i Mike’a Hawthorne’a może nie należą do najbardziej realistycznych, ale za to świetnie podkreślają barwne przygody Deadpoola.Może i wolę przygody Harley Quinn, ale z Deadpoola na pewno nie zrezygnuję.
Tytuł oryginalny: Deadpool vol. 2 – Soul Hunter
Scenariusz: Brian Posehn, Gerry Duggan
Rysunki: Scott Koblish, Mike Hawthorne
Tłumaczenie: Oskar Rogowski
Wydawca: Egmont 2016
Liczba stron: 132
Ocena: 70/100