Wieczny Batman – Tom 1 – Recenzja

Do komiksów DC powróciłem po bardzo długiej przerwie. Moją ostatnią lekturą z serii New 52 była Śmierć Rodziny, wydana w Polsce przez Egmont w 2013 roku. Powszechnie uważana za arcydzieło, napisana przez legendarnego Scotta Snydera i rozrysowana przez Grega Capullo, nie tylko mnie usatysfakcjonowała, ale pozostawiła mnie ze szczęką w okolicach podłogi. Do dziś uważam ten zaledwie dwustu stronicowy album za najdojrzalszą i najmroczniejszą opowieść o losach Batmana i jego kompanów, do której z przyjemnością ponownie zaglądam. Sięgając po pierwszy tom Wiecznego Batmana, miałem nadzieję, że okaże się on przynajmniej na tyle przyzwoity, że z czystym sumieniem będę go mógł postawić na półce, tuż obok Death of the Family. Liczyłem po prostu na przyjemną historię, która pozwoli mi zanurzyć się w świecie Mrocznego Rycerza na długie godziny. No i się przeliczyłem.

Wieczny Batman

Z początku nie jest źle. Batman usiłuje powstrzymać Profesora Pyga przed wykorzystaniem chemikaliów domowej roboty do odurzenia grupki dzieci. Oczywiście Komisarz Gordon nie byłby sobą, gdyby już nie próbował dokonać tego na własną rękę. Dochodzi do sporego zamieszania, w trakcie którego wspomniany detektyw nieumyślnie powoduje tragiczną w skutkach katastrofę kolejową. Ląduje przez to za kratkami, które jeszcze niedawno więziły schwytanych przez niego recydywistów. Batman, przekonany o niewinności przyjaciela i nieudolności wymiaru sprawiedliwości, rozpoczyna śledztwo. Tymczasem do Gotham powraca stary znajomy, gotowy znów przejąć władzę nad miastem. Człowiek o nazwisku Carmine Falcone…

Taki wstęp fabularny miał zadatki na naprawdę dobrą, porządną opowieść. Miał. Niestety to, co dzieje się dalej, to raczej festiwal błędów popełnionych przez scenarzystów, którzy postanowili wcisnąć do tej historii możliwie jak najwięcej postaci, nie zastanawiając się, jakie będą tego konsekwencje (czyżby postanowili iść w ślady twórców Batman v Superman?). Przez niespełna 500 stron komiksu przewija się istne multum bohaterów i złoczyńców, wnosząc ze sobą tyle wątków, że ich liczba zaczyna w pewnym momencie przytłaczać czytelnika… Batwing stara się odkryć mroczne tajemnice podziemi Arkham Asylum, Batgirl wraz z Red Hoodem poszukuje osoby odpowiedzialnej za niesłuszne oskarżenia padające na Gordona, Catwoman i Pingwin starają się uciec przed zemstą wściekłego Falcone’a, a Batman usiłuje zapanować nad chaosem, jaki zapanował w mieście. Na dodatek skorumpowana policja wyznacza cenę za jego głowę.

Wieczny Batman 2

Być może gdyby wszystkie te wątki zostały poprowadzone oddzielnie i niezależnie, przynajmniej część z nich miałaby szansę na odpowiednie rozwinięcie. Niestety, są one ze sobą ściśle powiązane, tworząc jedną wielką, niesamowicie zagmatwaną historię, która nie tylko nie dostarcza rozrywki, ale często wręcz irytuje i odpycha od siebie odbiorcę. Opowieść jest zbyt długa, a kluczowe wydarzenia (których jest tu nawiasem mówiąc niewiele – interesujące zwroty akcji można by policzyć na palcach jednej ręki) dałoby się znacznie sprawniej przedstawić na o wiele mniejszej liczbie stron. Wiecznemu Batmanowi wyszłoby to tylko na dobre.

Z drugiej jednak strony Wieczny Batman stanowi ciekawe doświadczenie za sprawą zespołu artystów, którzy za niego odpowiadają. Kilkudziesięciu scenarzystom, na czele z samym Scottem Snyderem, wyraźnie nie udało się utrzymać spójnej i jednolitej wizji świata przedstawionego, jednak rysownicy stanęli na wysokości swego zadania. Ich kreski są jednymi z niewielu elementów, jakie były w stanie przekonać mnie do ciągłego przewracania stronic. U jednych była ona szczegółowa, staranna i delikatna (jak np. u Jasona Faboka czy Mikela Janina), inni preferowali natomiast staromodną, grubą i bardzo komiksową linię (przodował wśród nich Dustin Nguyen). Jedynie jeden zeszyt w wykonaniu Iana Bertrama okazał się tak brzydki, że do tej chwili robi mi się niedobrze na jego wspomnienie. Postacie w jego interpretacji są po prostu obrzydliwe, kompletnie nieprzypominające pierwowzorów. Żałuję, że nie opuściłem tych kilkudziesięciu stron, które “zaszczycił” grafiką swego autorstwa. I tak nie wniosły do fabuły absolutnie niczego…

Wieczny Batman 3

Zawód. Olbrzymi zawód. Tylko tak mogę określić album Wieczny Batman – Tom I. Oczekiwałem, że ponadprzeciętna objętość albumu pozwoli mi zanurzyć się w świecie Batmana na długie godziny. Niestety – 21 zeszytów, z których składa się album, okazały się opowieścią chaotyczną i średnio interesującą. Rekompensuje to nieco znakomity format wydania: grube, ciężkie (prawie 1,5 kg!) tomiszcze ze świetną okładką prezentuje się na półce naprawdę rewelacyjnie. TYLKO na półce.


Wieczny Batman okładka

Tytuł oryginalny: Batman: Eternals

Scenariusz: Scott Snyder, Kyle Higgins, Tim Seeley, James Tynion IV, John Layman, Ray Fawkes

Rysunki: Jason Fabok, Dustin Nguyen, Mikel Janin, Guillem March, Ian Bertram, Riccardo Burchielli, Andy Clarke, Trevor McCarthy, Emanuel Simeoni, Derek Fridolfs, Guillermo Ortego

Tłumaczenie: Marek Starosta

Wydawca: Egmont 2016

Liczba stron: 480

Ocena: 35/100

 

Dziennikarz

Fan wszelkiej maści blockbusterów (dobrych oczywiście), fanatyk Star Wars, miłośnik popkultury w ogólnym tego słowa znaczeniu i ekspert w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Nauki ścisłe i astronomia. Nienawidzi twórczości Mickiewicza.

[email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?