Hej leszcze, które nie przeczytały jeszcze mojego komiksu! To ja, Deadpool! Byliście już na moim filmie? Sto razy lepszy, niż ten nowy film Bitwa sierot: Świt tatuśkowych problemów, hehe. Ten brzydal, co pisał tą recenzję, topi się teraz w moim kiblu, więc – muszę Wam coś powiedzieć! To mój pierwszy komiks po polsku! Szalone prawda?! No, z tejże okazji zamierzam przylecieć do Polski i kogoś zamordować, ponieważ mój PIERWSZY KOMIKS nie może być przeciętniakiem!! Znaczy zrobiłbym to, gdybym nie był wymyślony. No dobra, dalsza część tego materiału to już nie moje pismo, więc wracam do kibla na małe co nieco, buziaczki!
~Wasz wygadany najemnik :*
Jak już Deadpool wspomniał, Martwi prezydenci nie jest najlepszym komiksem z nim w roli głównej- jego akcja zaczyna się wskrzeszeniem martwych prezydentów USA przez pewnego nekromantę, aby przywrócić Ameryce dawną chwałę. Plan nie idzie do końca po jego myśli, albowiem zombie- prezydenci uznają, że najpierw trzeba zniszczyć Stany Zjednoczone, aby móc je odbudować i wzmocnić. Oczywiście nie można na to pozwolić, więc do odesłania martwych prezydentów z powrotem do ich grobów, zatrudniony zostaje Deadpool. Co złego może być w komiksie, w którym Deadpool spuszcza łomot Abrahamowi Licolnowi? No cóż…
Deadpool słynie z tego, że nigdy się nie hamuje i jest chyba najbardziej kontrowersyjnym antybohaterem w komiksach. Problem w tym, że w tym komiksie żarty jego autorstwa rzucane są na prawo i lewo, a nie są one najwyższych lotów. Nie chodzi mi o to, że są żałosne, bo takie właśnie mają być, ale po prostu mało zabawne, przynajmniej dla mnie. Mówię to, jako człowiek, który uśmiał się podczas seansu Deadpoola i któremu rynsztokowy humor nie jest obcy. Może to tylko moje odczucie i ktoś inny będzie się śmiał podczas lektury, ale tą samą opinię słyszałem jeszcze od paru osób, więc coś może być na rzeczy.
Fabuła komiksu, mimo oryginalności, nie jest zbyt interesująca. Zamiast jednego głównego złoczyńcy, mamy gromadkę martwych prezydentów, których Deadpool musi wyeliminować. W moim odczuciu komiks jest nudny i ziewnąłem parę razy podczas jego lektury. Nie jest to może najgorsza z przygód Deadpoola, ale zdecydowanie nie jest też najlepsza.
Kreska momentami jest chaotyczna, ale ogólnie przyzwoita i miła dla oka. Większość kadrów jest szczegółowa i fajnie zaplanowana. W niektórych kryją się też easter- eggi, które z przyjemnością wyłapią fani popkultury. Kolory są żywe i nadają komiksowi dynamiki. Technicznie, Deadpool: Martwi Prezydenci jest więc bardzo dobrze stworzony.
Komiks Deadpool Martwi prezydenci sprawdza się jako zapoznanie nowych czytelników z postacią Deadpoola i wstęp do jego świata. Ci zupełnie nie znający tej postaci, śmiało mogą kupować ten komiks, aczkolwiek nie jest on wybitny czy wyróżniający się. Brakuje w nim szaleństwa typowego dla komiksów o wygadanym najemniku, także fani Deadpoola mogą być nieco zawiedzeni.
Tytuł: Deadpool: Martwi prezydenci/ Deadpool: Dead Presidents
Scenariusz: Gerry Duggan/ Brian Posehn
Rysunki: Tony Moore
Tłumaczenie: Oskar Rogowski
Wydawca: Egmont
Ilość stron: 132
Ocena: 60/100