Suicide Squad nie ma szczęścia do dobrych historii. Po słabym okresie z czasów Nowego DC Comics i wydaniu w Polsce jedynie dwóch tomów pisanych przez Matta Kindta i rysowanych przez Patricka Zirchera, przyszedł czas na DC Rebirth i zmianę zespołu twórców. Czy opowieść snuta przez Roba Williamsa i rysowana przez Jima Lee ma szansę zaciekawić czytelników?
Oddział Specjalny X znajduje się w nie lada kłopotach. Przechwycona w rosyjskim więzieniu Czarna Kula skrywa potworną tajemnicę: ciało Generała Zoda – wszechpotężnego mieszkańca Kryptona, który mocą dorównuje Supermanowi. Pozostający w śpiączce łotr wydaje się spacyfikowany, jednak jego potęgi nie powinno się ignorować. Całe więzienie Belle Reve w Luizjanie znajduje się nagle pod wpływem tajemniczego promieniowania, a wszyscy przebywający w jego murach ludzie owładnięci zostają szaleńczą żądzą krwi. No, prawie wszyscy – Harley Quinn jako jedyna doświadczy zupełnie odwrotnego efektu i z wariatki stanie się… całkiem normalna. To ciekawy i intrygujący zabieg, którego potencjał nie zostaje jednak należycie wykorzystany.
Oddział Ricka Flaga będzie musiał opanować zamieszki w więzieniu, co nie będzie łatwe, biorąc pod uwagę, że nawet jego członkowie zaczynają zachowywać się jeszcze bardziej agresywnie i nieprzewidywalnie niż zazwyczaj. Tylko doktor Quinzel będzie miała szansę uratować sytuację. Szkoda jedynie, że stanowiąca niby główne danie tego tomu opowieść jest tak boleśnie krótka, a przez to nie zdąży czytelnika porwać, zanim dobiegnie końca, a nacieszyć możemy się jedynie dynamicznymi rysunkami Jima Lee. Album kryje jednak jeszcze kilka innych niespodzianek.
Podobnie jak w poprzednim tomie, tak i tutaj dostajemy krótkie historie związane z przeszłością poszczególnych członków oddziału. Trudno je nazwać „genezami”, ale możemy bliżej poznać motywację naszych ulubionych (anty)bohaterów i przyjrzeć się wybranym momentom z ich życia. W Przy zdrowych zmysłach zerkniemy na rysowaną przez Stephena Byrne’a historię hakerki Hack, czy opowiadaną ilustracjami Carlosa D’Anda, chwytającą za serce opowieść o Killer Crocu (aż szkoda, że nie jest dłuższa!).
Christian Ward narysuje natomiast króciutką historyjkę o nie do końca udanej akcji ratunkowej Enchantress, a Giuseppe Camuncoli, etatowy rysownik Superior Spider-Mana, zaprezentuje preludium do zapowiedzianego przez Egmont na maj komiksu Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad. Pod koniec albumu dostaniemy jeszcze zeszyt Retrospekcja – Anonimowi złoczyńcy, w którym to Harley postara się zainicjować terapię dla najgorszych łotrów, w czym przeszkadzać jej będą… superbohaterowie. Historię tę wyróżniają jak zwykle piękne rysunki Jima Lee, przeplatane z komediowym, kreskówkowym stylem Seana „Cheeksa” Gallowaya. Byłaby to miła odmiana, gdyby nie fakt, że obaj artyści kompletnie do siebie nie pasują, przez co przez całość brnie się z lekkim trudem.
Największą bolączką serii Suicide Squad – Oddział samobójców jest brak wyrazistej tożsamości i jednolitej ścieżki, którą opowieść ma podążać. Ogrom artystów cieszyłby, gdyby historia była już ustabilizowana, w przypadku Przy zdrowych zmysłach zdarza mu się natomiast jedynie przeszkadzać. Fabularnie to miałki miszmasz, gdzie przoduje przede wszystkim rozwałka. Akcja, szczególnie w wykonaniu Jima Lee satysfakcjonuje, a dialogi snute przez Roba Williamsa zazwyczaj bywają bez zarzutu (pomijając kilka zgrzytów), a jednak mimo to czegoś brakuje, by seria trafiła do czołówki moich ulubionych historii z DC Odrodzenie. Być może zmienię zdanie po lekturze potyczki Oddziału X z Ligą Sprawiedliwości, ale póki co Suicide Squad to seria, bez której spokojnie możecie żyć.
Tytuł oryginalny: Suicide Squad Vol. 2: Going Sane
Scenariusz: Rob Williams
Rysunki: Jim Lee, Stephen Byrne, Carlos D’Anda, Christian Ward, Giuseppe Camuncoli, Sean „Cheeks” Galloway
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 120
Ocena: 60/100