Mimo iż Hawkeye nie zajmuje tak zaszczytnej pozycji w hierarchii superbohaterów Marvela, jak Tony Stark czy Steve Rogers, to jest na tyle istotną postacią, iż jego śmierć w Upadku Avengers i powrót w Rodzie M były ważnymi punktami tych kanonicznych historii. W czasie jego nieobecności pojawiła się inna postać, nosząca jego ksywkę i używająca łuku niemal tak samo sprawnie. Mowa tu o Kate Bishop, członki zespołu Young Avengers, z którą Clint Barton stworzył dość dziwaczną więź, oscylującą na granicy romansu i szorstkiej kumpelskiej przyjaźni, miejscami przypominającą nawet tę z serialu Na wariackich papierach z Bruce’em Willisem i Cybill Shepherd w rolach głównych. Trzeci tom składa się zeszytów poświęconych wyłącznie Kate i jej przygodom nad Pacyfikiem.
W poprzednim tomie Kate opuściła siedzibę oryginalnego Hawkeye’a i ruszyła na wschodnie wybrzeże USA. Biorąc pod uwagę, iż narracja zeszytu, w którym doszło do kłótni, ukazana była z punktu widzenia dość poczciwego i dobrodusznego psa, nie dowiedzieliśmy się o co właściwie poszło. Niemniej separacja jest faktem i mimo iż Bartonowi daleko do ideału herosa, jak i człowieka odpowiedzialnego za swe życie, to nadal pozostawał on dość wpływową i majętną osobą, czego nie można powiedzieć o dzielącej z nim pseudonim dziewczynie. I tak Hawkeye zamiast zwalczać przestępców ze wschodniego wybrzeża musi skrupulatnie dzielić swój budżet tak, aby nie zbankrutować. Dziewczyna to nie jednak efemeryda nieradząca sobie bez opiekuńczego ramienia mężczyzny i szybko bierze sprawy w swoje ręce, miejscami parodiując stereotyp niezależnej i silnej kobiety.
Jednak czym byłoby życie herosa bez antagonisty? Główną przeciwniczką Kate jest Madame Masque, umiejscowiona gdzieś w drugiej lidze światka superzłoczyńców. Dla Hawkeye jest ona jednak dość wymagającym przeciwnikiem, tym bardziej, iż panie mają ze sobą na pieńku. Damska rywalizacja jest tu dość widoczna pod względem ambicjonalnym. Madame Masque może nie jest Thanosem, ale ma swój honor superłotra i doświadczenie znacznie większe, niż młódka z łukiem, która na dodatek zapożyczyła pseudonim od innego herosa.
Zagłębiając się w lekturę łatwo można zauważyć, że panna Bishop to osóbka dość luźno podchodząca do roli superbohatera, niemal na tym samym poziomie, co oryginał. Jednak jako kobieta posiada więcej empatii i serca, co pokazuje w sprawie z niejakim Willem Brysonem, podupadłym muzykiem z kwiecistych lat 60, któremu los poskąpił sławy Beatlesów i innych legend rocka. To właśnie ta pozorna przyziemność, jaką często pokazuje Matt Fraction, jest wyróżnikiem całej serii i to w odniesieniu do pana i pani Hawkeye. Stanowi to miłą odskocznię do wszelkich kosmicznych przygód Avengers i X-Men.
Ku mojemu ubolewaniu David Aja nie zaszczyca tego tomu swoimi rysunkami. Jak pisałem na początku, L.A. Woman jest zbiorem zeszytów skupiających się wokół Kate Bishop, artysta zaś ilustruje historie z Clintem, na które będziemy musieli zaczekać. Kto jednak lepiej oddałby przygody tak ciekawej damy, jak Kate Bishop, jeśli nie inna kobieta? Annie Wu może nie wyróżnia się jak Aja, ale widok superbohaterki na rowerze, robiącej skromne zakupy w markecie czy zmęczone oblicze Willa Brysona nadają wiarygodności historii Fractiona. Za kolory odpowiada ceniony w swym fachu Matt Hollingsworth, który tu również daje popis swoich umiejętności. Kolorysta wyróżnia postać jak należy, sprawiając, że na chwile można zapomnieć, iż to nie ona pierwsza nosiła swój pseudonim. Obok tytułowej historii w albumie pojawia się też Annual #1, gdzie rysunki wyszły spod ręki Javiera Pulido, który pozwala sobie na pewną memiczność nadaną klasycznym ramkom narracyjnym, co fenomenalnie pasuje do nieformalnego i nieco niezbornego stylu bycia Bishop.
Mimo braku Clinta Burtona, tom ten to nadal godny reprezentant jednej z moich ulubionych serii Marvel NOW!. Świadczy to dobrze o Hawkeye’ównie, która z młodocianej superbohaterki stała się pełnoprawną postacią, godnie dzielącą tytuł z legendą Avengers, choć może nieco obdartej z owej legendarności przez Fractiona. Czy więc ostatecznie trzeci tom Hawkeye’a bez oryginalnego Hawkeye’a wart jest lektury? Wystarczy posłuchać L.A. Woman zespołu The Doors i jej dynamicznego rytmu, który najlepiej oddaje charakter komiksu o tym samym podtytule, by wiedzieć, że przygody Kate Bishop na słonecznym wschodzie USA są przyjemną lekturą, adekwatną do wiosennego słońca. Do pełni szczęścia braku tylko szumu Pacyfiku…
Tytuł oryginalny: Hawkeye Vol. 3: L.A. Woman
Scenariusz: Matt Fraction
Rysunki: Annie Wu, Javier Pulido
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 120
Ocena: 80/100