Non Stop Comics wypuścił na świat pachnący jeszcze świeżością tytuł, który od początku wzbudzał wiele entuzjazmu. Mowa o komiksie Oblivion Song – Pieśń otchłani, za którego powstanie odpowiada nie kto inny jak Robert Kirkman. Weteran gatunku komiksowego postapo, odpowiedzialny za takie tytuły jak The Walking Dead czy Marvel Zombies, przenosi nas do rzeczywistości, w której Filadelfia w tajemniczy sposób zamieniła się miejscami z fragmentem świata z innego wymiaru. Wymiaru, który nie jest bynajmniej przyjazny, a raczej bliższy temu, co zdarza się spotykać parze głównych bohaterów animacji Rick i Morty. Teren, który zagościł w tajemniczy sposób na kontynencie amerykańskim, nazywany jest Oblivionem, czyli tytułową otchłanią.
Postapokalipsa zawsze cieszyła się u mnie wielkim poważaniem, niebezpiecznie zmierzającymw kierunku obsesji. Może dlatego, że gatunek ten bez cenzury ukazuje wszystkie podłości i cienie ludzkiej natury – bez makijażu cywilizacyjnych konwenansów narastają skrajne idee i dewiacje i jak na dłoni widać, że człowiek to bestia okrutniejsza niż mitologiczne twory jego wyobraźni. Oblivion Song nie jest co prawda pełnoprawną postapo, brak w nim faktycznej zagłady i jeśli miałbym wskazać jakieś podobieństwo literackie, byłaby to seria S.T.A.L.K.E.R., gdzie wokół terytoriów Prypeci po drugiej atomowej eksplozji utworzył się teren zwany Zoną. Fragment świata zostaje dotknięty katastrofą, tworząc scenerię rodem z najczarniejszych wizji. Tutaj jest podobnie, lecz zamiast posępnych terenów wokół Donu, mamy jedną z większych i istotniejszych amerykańskich metropolii. Miasto braterskiej miłości, jak nazywana czasem jest Filadelfia, przeniesione do mało przyjaznych realiów, nie przypomina już dawnej stolicy Pensylwanii. Na dodatek zostaje przeniesione wraz z mieszkańcami, którzy mimo przeciwności, starają się wieść normalne życie. Jest to naprawdę pomysłowy zabieg. Jak pisałem nieco wyżej, w warunkach ocierających się o postapokaliptyczne, a te w Oblivionie można tak nazwać, zazwyczaj rodzą się ekstremistyczne grupki ludzi o pokręconych ideach. Kirkman odszedł od tego schematu i stworzył normalnie funkcjonujące społeczeństwo, chociaż w warunkach dość hermetycznych, dalekich od normalności.
Główny bohater, Nathan Cole, należy do grupy badaczy, pragnących odkryć przyczyny incydentu. Śmiałek nie zajmuje się wyłącznie międzywymiarową eksploracją. Dzięki niemu, niektórzy mogą cieszyć się powrotem na właściwą stronę, co niestety nie przekonuje wszystkich. Spora liczba osób wpływowych najchętniej zamiotłaby by pod dywan przetransportowaną do cudacznego uniwersum Filadelfię, a w szczególności ryzykanckie i kosztowne operacje ratunkowe.
Obok klimatu postapo, w komiksie unosi się pewna nuta tajemniczości, ni to fantastycznej, ni to pozaziemskiej. Kirkman nie pozwala sobie nawet na najsubtelniejszą sugestię odnośnie potwornego wymiaru. Czytelnik sam nie ma jednak czasu na zastanowienie się nad przyczynami katastrofy. Fala dynamicznej akcji zalewa go co chwilę, a spokojniejsze momenty są wplecione na tyle sprawnie, iż nikt nie pomyśli nawet o tego typu kwestiach.
Na łamach Oblivion Song – Pieśń otchłani tom 1 spotkamy bestie przeczące prawom fizyki i ewolucji. Monstra, które w normalnym świecie nie miałyby racji bytu, co wcale nie przeszkadza im stanowić ogromnego niebezpieczeństwa dla tych, którzy ośmielają się wkroczyć w miejsce dawnej Filadelfii. Lorenzo de Felici wykorzystuje elementy świata zwierząt, tworząc przejaskrawione koszmary, będące spełnionym marzeniem doktora Moreau. Włoski artysta jest twórcą niebywale pomysłowym. Ulice Philly w jego wydaniu nie nastrajają do nucenia klimatycznych piosenek o pięknym niegdyś mieście. Bliższe są pejzażom obcej planety…
Oblivion Song – Pieśń otchłani tom 1 to bez wątpienia ciekawa pozycja. Robert Kirkman prezentuje w niej znany czytelnikom, solidny poziom, lecz mimo to nie mogę stwierdzić, żeby historia po pierwszym tomie mnie porwała. Jeśli już miałbym wybierać spośród innych pozycji NSC, z pewnością przed nią postawiłbym Zabij lub zgiń lub Black Monday Murders. Jest to jednak rzecz bardzo świeża i autorzy zapewne rozwiną wkrótce jej pełny potencjał.
Tytuł oryginalny: Oblivion Song vol.1
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Lorenzo de Felici
Tłumaczenie: Grzegorz Drojewski
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 144
Ocena: 75/100