Mówcie co chcecie – dla mnie pierwszy tom Zabij albo zgiń był największą niespodzianką ubiegłego roku. Scenariusz Eda Brubakera miał wszystko, czego oczekuję od dobrego komiksu. Po pierwsze – genialny pomysł, rozegrany na granicy thrillera i horroru w taki sposób, że sami nie wiemy, co jest prawdziwe, a co dzieje się w głowie głównego bohatera. Po drugie – wyraziste i bardzo naturalne dialogi, idealnie skrojone pod daną sytuację, czy wreszcie klimat: mroczny, ciężki, ale jednocześnie niezwykle realistyczny. Sprawdzam, czy drugi tom to zimny prysznic, czy może przygody Dylana nadal są tak dobre, a może jeszcze lepsze niż poprzednio.
Dylan w niczym już nie przypomina niepozornego chłopaka, którego poznaliśmy w pierwszym tomie. Zahukany student zamienił się w zimnokrwistego mordercę, który czerpie coraz większą satysfakcję ze swojej krucjaty. W jego głowie wciąż panuje chaos: sam nie jest pewien, na ile pakt, który zawarł z demonem jest wytworem jego wyobraźni. Wie natomiast, że wykonując zlecone mu zadanie eliminuje kolejne szumowiny: pedofili, oszustów czy gangsterów.
Ci ostatni będą zresztą jednym z istotniejszych wątków Zabij albo zgiń tom 2. Rosyjska mafia, z którą Dylan zadarł przypadkiem w pierwszym tomie, nigdy nie wybacza. Nagle nasz bohater znajduje się na celowniku zarówno wynajętego cyngla, jak i specjalnie powołanego oddziału policji, mającego na celu złapanie zamaskowanego mściciela. A jak wiadomo, pod presją łatwo o błąd.
Ponieważ Dylan czuje się już pewniej, akcji jest tu jakby więcej, a akcje w jego wykonaniu stają się bardziej ryzykowne i brawurowe. W żadnym wypadku nie znaczy to, że twórcy postawili wyłącznie na bezmyślną młóckę. Przeciwnie – wątki osobiste, związane z miłością do byłej dziewczyny Kiry, a także próbą romansowania z dawno nie widzianą przyjaciółką, zostały podane odpowiednio i z bardzo dużą dozą wyczucia. Psychologia postaci została tu rozwinięta znakomicie.
Całość uzupełniają liczne monologi wewnętrzne, również skonstruowane bardzo umiejętnie. W Zabij albo zgiń tom 2 Dylan jakby częściej burzy też czwartą ścianę i zwraca się bezpośrednio do czytelnika, co jest całkiem udanym zabiegiem stylistycznym. W parze ze znakomitą warstwą tekstową idą rysunki Seana Philipsa, znanego ze współpracy z Brubakerem przy serii Fatale. Twórca ten ma bardzo ciekawe pomysły na kompozycję kadrów. Czasem zachowuje minimalizm, a jego rysunki współgrają z tekstem scenarzysty tak dobrze, że komiks czyta się wyśmienicie. Przy okazji zachowuje też realizm, a miejscami nawet fotorealizm, co jest tej historii bardzo potrzebne.
Ciągle rozpływam się nad serią Zabij albo zgiń, ale do tej pory nie doszukałem się jej wad, a po lekturze drugiego tomu opowieść ta wskakuje do mojego personalnego rankingu najznakomitszych komiksów, jakie czytałem. To bezapelacyjnie najlepsza pozycja w portfolio Non Stop Comics i żałuję tylko, że większość zeszytów mam już za sobą.
I na koniec doskonała wiadomość dla czytelników naszego portalu – niedawno zapowiedziano, że komiks zostanie zekranizowany! Za kamerą stanąć ma Chad Stahelski, reżyser obu części filmu John Wick. I chociaż film z Keanu Reevesem nie podobał mi się (przynajmniej pierwsza część), to liczę, że adaptacja komiksu Brubakera i Phillipsa będzie dziełem o wiele lepszym, jako że potencjał tej historii jest wręcz niezmierzony. To pozycja obowiązkowa, którą na półce trzeba po prostu mieć. Oby więcej takich opowieści zagościło na polskim rynku.
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 176
Ocena: 100/100